Dyrektor sportowy niemieckiej federacji narciarskiej Horst Huettel jednym zdaniem wypowiedzianym w niedzielnym programie TVP Sport "3. seria" wywołał duże zamieszanie w polskim internecie. - Tak korzystamy z wiedzy i doświadczenia Haralda Pernitscha używamy jego narzędzi, choć nie jest to formalna współpraca - powiedział Horst Huettel, czym kolejny raz w ostatni weekend rozpalił dyskusję w polskich skokach.
W czym jest największy problem? Doktor Harald Pernitsch to osoba, która przez ostatnie lata była najlepiej opłacanym pracownikiem PZN-u. Do Polski ściągnął go w 2016 roku Stefan Horngacher i był to jeden z warunków jego zatrudnienia. Tak samo jak to, że Pernitsch będzie odpowiedzialny za przygotowanie fizycznych planów treningowych i analizę cotygodniowych testów na tzw. platformach dynamometrycznych. Na nich skoczkowie badają swoją aktualną formę fizyczną, poziom zmęczenia i inne możliwości.
Pernitsch kontynuował pracę w PZN-ie również po odejściu Horngachera. Po pierwsze dlatego, że niemieckie DSV zawetowało pomysł Horngachera, by Austriak dołączył do sztabu w takim samym zakresie jak w Polsce. Po drugie Pernitscha w sztabie nadal chciał mieć Michal Doleżal.
Trzeba zaznaczyć, że PZN nigdy nie miał wyłączności na usługi Pernitscha. Ten po prostu sprzedaje swoje usługi. Z jego platform korzystają np. w Niemczech, Rosji, Francji, Austrii i pewnie też w innych krajach. Ale jest kilka typów usług oferowanych przez Pernitscha. PZN wiedział, że inni też z nim współpracują, ale po długich analizach każdy wiedział, że to był tak cenny element układanki, że warto go było mieć u siebie w większym zakresie. Nawet mimo sporych kosztów.
W przypadku współpracy z Pernitschem można:
Polska posiadała pełny pakiet, a nawet więcej. Bo Pernitsch został zatrudniony przez związek. Dzięki temu zapewne płaciliśmy mniej, niż mogliśmy. Według naszych informacji, gdyby jeden skoczek chciał posiadać pełny pakiet pomocy Pernitscha, to jest to ponoć koszt około 30 tysięcy euro rocznie. Tymczasem w Polsce Pernitsch miał pod kontrolą wszystkie kadry. Około 20 skoczków. Według różnych informacji Polska płaciła mu około 15 tysięcy euro miesięcznie. Ale co ciekawe są skoczkowie, którzy jeszcze niedawno korzystali samodzielnie z usług Pernitscha. I był to np. Stefan Kraft.
Wszystkich mogą dziwić słowa Horsta Huettela, który w rozmowie z TVP Sport przyznał, że też korzystają z narzędzi i doświadczenia Pernitscha, choć nie mają z nim żadnej oficjalnej współpracy. Wypowiedział je przy tym tak lekko, jakby była to absolutna normalność. Niestety, dla Pernitscha nie brzmi to najlepiej. Oczywiście on tylko sprzedaje swoje usługi, ale w obliczu dość mocnego konfliktu interesów kadry Polski i Niemiec to normalne, że kibice nie ufają w stu procentach Pernitschowi. Trudno zaufać np. temu, że wyniki badań Polaków czy ich programy treningowe były pełną tajemnicą np. dla Stefana Horngachera, który od zawsze miał świetne kontakty z profesorem.
Dokładnie rok temu mówił o tym Rafał Kot i w środowisku dostało mu się za poddawanie pod wątpliwość pracy Pernitscha. - Doktor trochę mi podpadł. Trzeba dodać jego historię. Został ściągnięty na wyraźne życzenie Stefana Horngachera. Był jego bardzo dobrym znajomym. Zgodził się pracować z Polską. Miał świetne relacje ze Stefanem. Odnosiliśmy największe sukcesy w historii. Potem jednak Horngacher odszedł trenować "do domu", Pernitsch został. Teraz tak... Co on będzie działał przeciwko przyjacielowi? Dla mnie była tu trochę "piąta kolumna Pernitscha" - mówił rok temu były fizjoterapeuta Adama Małysza. W obliczu słów Huettela te słowa mogą nabrać nieco innego znaczenia.
Nie da się ukryć, że Pernitsch ma ogromne umiejętności i doświadczenie. Sam chwali się na swojej stronie, że od 20 lat pracuje z olimpijczykami, a jego podopieczni zdobyli kilkanaście medali olimpijskich. Na pewno pomógł też Polakom. Na pewno miał wkład w to, że najstarsza w skokach kadra mimo upływu lat dalej była na świetnym poziomie fizycznym. Sam twierdził, że z roku na rok naszym skoczkom udawało się bić ich rekordy fizyczne. W jakim stopniu jest to prawda? Trudno ocenić, ale najważniejsze jest chyba to, że skoczkom udawało się uniknąć poważniejszych kontuzji. Pernitsch właściwie wykonywał większość pracy trenerskiej w kwestii treningu siłowego. To on rozpisywał programy treningowe i dobierał obciążenia. Robił być może nawet za dużo, bo w pewnym sensie sprawił, że główni trenerzy kadry nie rozwijali się w tym elemencie.
Ale były też minusy, o których jasno mówili niektórzy skoczkowie czy eksperci. Przeciwnikiem Pernitscha w pewnym momencie stał się m.in. wspomniany Rafał Kot, który przyznawał, że nie da się poprawić formy skoczków, właściwie nie skacząc w środku tygodnia. A przez całą erę Horngachera i połowę ery kadra właściwie nie trenowała między zawodami. Oczywiście najbardziej chodziło tutaj o słabszych skoczków z problemami. Zwykle do pewnych zmian w programie treningowym dochodziło dopiero w drugiej części sezonu, gdy niektórzy mieli już ogromne problemy techniczni i było już naprawdę źle.
Inni zaś kwestionowali np. to, co tak naprawdę pokazują platformy. Kolejni dodawali, że skacze się na nich inaczej niż na progu skoczni, bo de facto skok na platformie trzeba oddać do tyłu. A nie do przodu jak na skoczni.
PZN podjął decyzję, że nie przedłuży wygasającej na dniach umowy z Haraldem Pernitschem. Warto jednak podkreślić, że w Polsce zostają platformy dynamometryczne. Zostaje także licencja na programy Pernitscha. I możemy mieć nadzieję, że i kolejnemu trenerowi Polski uda się wykorzystać "narzędzia i doświadczenia Pernitscha" podobnie jak robi to Stefan Horngacher.
- Z tego co wiem, Harald spodziewał się, że nie będzie dalej współpracował z Polakami. I to już od dawna, bo sam wie, że to nie była bezbłędna zima. To będzie spora zmiana dla zespołu, z pewnością. Jest największym specjalistą w swojej dziedzinie w skokach i pewnych rzeczy nikt nie zrobi bez niego. Ale wydaje mi się, że polscy trenerzy nauczyli się już, jak wykorzystywać dane z metod, które wprowadził Harald. To, w jaki sposób będą się nimi posługiwać, zależy też na pewno od tego, kto zostanie nowym trenerem polskiej kadry - mówi doświadczony austriacki trener, Richard Schallert.