Już w najbliższy weekend czekają nas ostatnie konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zawodnicy tradycyjnie zawitają do Planicy, gdzie na mamuciej skoczni odbędą się dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy.
W związku ze zbliżającymi się zawodami w środę na Letalnicy odbyły się testy, w których brało udział kilkudziesięciu przedskoczków. Jednym z nich był Timotej Jeglic, który boleśnie przekonał się, jak niebezpieczne są loty narciarskie. Słoweniec tuż po wybiciu się z progu runął na zeskok, co zmroziło wszystkich obecnych na skoczni. Konieczna była interwencja ratowników medycznych, którzy natychmiast przetransportowali skoczka do szpitala w Jesenicach.
Cała sytuacja wyglądała bardzo groźnie, ale na szczęście skończyło się na strachu i Jeglic nie doznał obrażeń zagrażających życiu. W czwartek pojawiła się informacja, że ze Słoweńcem jest wszystko w porządku. - Timotej Jeglic, który w środę zaliczył groźny upadek w Planicy, ma złamany kręg lędźwiowy oraz mały palec u ręki. Słoweniec opuścił już szpital w Jesenicach, za 14 dni czeka na niego badanie kontrolne - napisał na Twitterze dziennikarz portalu Skijumping.pl Adam Bucholz.
W czwartek na Letalnicy odbyły się kwalifikacje do piątkowego konkursu indywidualnego. Triumfował w nich Słoweniec Anze Lanisek, który oddał skok na odległość 233 metrów i wyprzedził swojego rodaka Timiego Zajca (235,5 m) oraz Norwega Johanna Andre Forfanga (225,5 m). W pierwszej dziesiątce znalazło się także dwóch Polaków. Czwarte miejsce zajął Kamil Stoch (228,5 m), a piąte Dawid Kubacki (227,5 m). Pozostali Polacy zostali sklasyfikowani w trzeciej dziesiątce. Tylko Paweł Wąsek nie wystąpi w piątkowym konkursie, ponieważ zrezygnował z kwalifikacji po fatalnym skoku treningowym.