Mistrzostwa świata w lotach w Vikersund mogły być ukoronowaniem kariery Kamila Stocha, który w skokach wygrał wszystko. Wszystko poza złotem mistrzostw świata w lotach. Niestety w Vikersund rozczarowuje wraz z innymi polskimi skoczkami. Niespodziewanie najlepszym z nich na półmetku rywalizacji jest Jakub Wolny.
Po dwóch z czterech serii skoków prowadzi Marius Lindvik, który o 6,5 pkt wyprzedza Stefana Krafta. Trzeci ze stratą 19,9 pkt jest Domen Prevc. Najlepszy z Polaków Jakub Wolny zajmuje 13. miejsce i traci 63,5 pkt do Lindvika. Tuż za nim jest z kolei Karl Geiger. Kolejni Polacy daleko. 19. miejsce zajmuje Piotr Żyła, Kamil Stoch jest 21, a Paweł Wąsek 29..
Dla wielu kibiców to, że Jakub Wolny jest najlepszy z biało-czerwonych może być niespodzianką. Wolny, który ma za sobą średnio udany sezon. Celem dla 26-latka był wyjazd na igrzyska w Pekinie, ale na ostatniej prostej wyprzedził go Stefan Hula. Wówczas trafił pod skrzydła Macieja Maciusiaka, który przyznawał, że musiał ze skoczkami ustalić inne priorytety i wykrzesać jeszcze trochę zaangażowania. I wydaje się, że to zadziałało, bo Wolny trafił do Pucharu Kontynentalnego i zaczął skakać całkiem nieźle. Dwa razy stawał też na podium w Brotterode i w Planicy (dwukrotnie drugie miejsce). Podium w Planicy oznaczało, że Wolny wywalczył sobie miejsce a mistrzostw świata w lotach. W lotach, które uwielbia i na których radzi sobie zdecydowanie lepiej niż na zwykłych skoczniach.
- Szczerze? Ja akurat nie jestem zaskoczony. Wiedziałem, że będzie go na to stać. Już w Pucharze Kontynentalnym w Planicy i w Brotterode pokazywał bardzo dobre pojedyncze skoki i wiedziałem, że na mamucie też sobie bardzo dobrze poradzi. Oczywiście chciałoby się więcej, ale z takimi skokami będzie walczyć o dziesiątkę. Druga seria była bardzo trudna, wielu skoczków sobie nie poradziło. Kuba też potrzebuje przede wszystkim ciszy, żeby wykorzystać swoje predyspozycje.
Wolny cztery razy kończył zawody Pucharu Świata w czołowej dziesiątce i trzy razy były to skocznie mamucie (6. w Oberstdorfie, 4. w Vikersund, 10. w Planicy. A raz był 9. na skoczni w Titisee-Neustadt, czyli jednej z największych dużych skoczni na świecie. Nie może więc dziwić, że Wolny na MŚwL radzi sobie przyzwoicie. I najdziwniejsze, że i tak jest najlepszy z Polaków. - Myślę, że Kubę stać na niezłe miejsce. Dzisiaj skończył 12. z szansami, by być w TOP 10. Szczególnie cieszy to, że ma pomysł, ma wizję skoku i nie musi robić nic kombinować. Najważniejsze, że wie, co ma robić. Nie ma co się oszukiwać, że szans na podium nie ma, bo do czołówki dzieli nas przepaść, ale miejsce w TOP 10 byłoby satysfakcjonujące - dodaje Maciusiak.
Jednym z najbardziej rozczarowanych i przygaszonych skoczków na skoczni mógł być za to Kamil Stoch, któremu nie wychodzi właśnie trzecia najważniejsza impreza sezonu. O ile jeszcze igrzyska i 6. i 4. miejsca naprawdę trudno uznać za porażkę Stocha (choć sam tak twierdził po konkursach), to zarówno Turniej Czterech Skoczni, jak i mistrzostwa świata w lotach są techniczną męczarnią dla Polaka. Stoch ma katastrofalne prędkości najazdowe, a te od razu przekładają się też na złe wybicie i fatalną pierwszą fazę lotu, w której skoczek zyskuje wysokość, ale bardzo szybko traci prędkość w locie.
- Najgorsze jest w tym wszystkim, że chyba brakuje pomysłu. Niestety widać, że Kamil jest tym wszystkim trochę przytłoczony. W tym momencie technika Kamila nie pozwala na to, by bić się o czołowe miejsca. Na tej skoczni Kamil jest takim średniakiem, a jak na niego to można powiedzieć słabo. Leci wysoko, ale strasznie wolno w powietrzu, leci zastawiony - analizuje Maciej Maciusiak.
Wiemy, że w Vikersund kadra jest osłabiona brakiem Michala Doleżala, ale trudno przypuszczać, że szkoleniowiec nie kontaktuje się ze skoczkami. Niestety, skoki Piotra Żyły czy Kamila Stocha tego nie potwierdzają, bo obaj zatracili swoje największe atuty. Żyła zawsze był lotnikiem i na mamutach latał dalej niż na obiektach dużych. Niestety, w tym sezonie najwięcej traci w chaotycznej fazie lotu i to nie pozwala mu też odlatywać na skoczniach do lotów. Kamil Stoch zawsze spóźniał skoki, ale lotem nadrabiał to, co nie wyszło na progu. Teraz leci pionowo i traci chyba najwięcej prędkości w powietrzu ze skoczków światowej czołówki.
Od czwartku z niepokojem obserwujemy wskazania prędkościomierzy, które mówią nam, że biało-czerwoni są zdecydowanie najwolniej jeżdżącą nacją na tych mistrzostwach. Dziś od Kamila Stocha wolniejszy był tylko Zografski, a Polacy okupowali miejsca blisko dna. Skalę dramatu podkreśla to, że najszybciej z naszych, jeździł... Jakub Wolny, który "słynie" z bardzo niskich prędkości. - Jeśli chodzi o prędkości najazdowe, to na Kubę Wolnego są one niezłe. Wiemy przecież, że Kuba latem i zimą potrafi jeździć katastrofalnie. Jemu zdecydowanie bardziej odpowiadają tory naturalne, dlatego na sztucznych więcej traci. Ale tutaj w Vikersund moim zdaniem te prędkości są bardzo przyzwoite. On nigdy nie był demonem prędkości. Ale te, co osiąga teraz, są w granicach przyzwoitości - mówi Maciej Maciusiak.
Kibice często niesłusznie mówią, że niskie prędkości najazdowe są efektem złego smarowania nart. To już jednak dawno nie jest prawdą. - Teraz trudno jest nie trafić ze smarami. Praktycznie na każdej skoczni na rozbiegu jest szczery lód. Samo smarowanie nie odgrywa już wielkiej roli. Na prędkość teraz przede wszystkim składają się struktury nart, układ kombinezonu, a także sama pozycja najazdowa. A konkretnie układ głowy i klatki piersiowej. Wpływ ana na to naprawdę sporo czynników. Szczególnie na skoczni mamuciej, gdy rozbieg jest dłuższy i błędy się nawarstwiają - tłumaczy Maciusiak.