Polskie skoki narciarskie po sezonie 2021/2022 czekają wielkie zmiany. Porównując to do poprzednich lat, można je nazwać nawet rewolucją. Nie wiadomo jeszcze, jakie konkretne decyzje zapadną w Polskim Związku Narciarskim, ale Adam Małysz nie kryje już, że potrzeba odświeżenia sztabu szkoleniowego i to nie tylko w kadrze narodowej skoczków.
W rozmowie ze Sport.pl Małysz mówi o obecnej formie polskich skoczków, ale także sporo o ich przyszłości, czy tym, jakie decyzje mogą zapaść wiosną.
Adam Małysz: Troszkę po staremu skoczył Dawid. Nartka mu się z tyłu skrzyżowała, nie wyszła. Później musiał na nią poczekać i już wytracił całą prędkość w locie. Dziwnie to wszystko wygląda naprawdę, bo jest w porządku na treningach, ale przychodzą zawody i znowu pojawiają się problemy. Zdarzają się pojedyncze dobre skoki, ale to nawet u Kamila nie jest poziom takich topowych prób.
U Pawła obydwa skoki wyglądały dobrze. To trzeba uznać za bardzo pozytywny znak. Jego dyspozycja zdecydowanie na plus.
Paweł na pewno skacze ładnie. Stylowo, robi świetny telemark. Pod tym względem tak, ale mają trochę inną budowę ciała, więc różni się u nich choćby odbicie. Fajnie, że Paweł poprawia jeszcze te wyniki, bo to powinno dać mu takiego kopa. Kiedy gdzieś to zaskoczy, robisz punkty i pojawiają się coraz lepsze pozycje w zawodach, to zaczynasz się zadamawiać w czołówce. Liczę, że tu będzie podobnie.
Trochę tak. W ogóle dziwię się, że te dwa skoki w mikście były ich - Kamila i Piotrka - pierwszymi na tej skoczni. Że nie poszli na żaden trening, bo to przecież zapoznanie ze skocznią. To mnie zdziwiło. Ich skoki też później tak wyglądały - nie w stu procentach na full. Jeśli tak słabo prezentują się dziewczyny, to pewnie nie jest łatwo znaleźć motywację, ale mimo wszystko zawodnik nigdy nie chce źle dla swojej drużyny. A tu wyglądało to tak: jak będzie, tak będzie.
Rozmowy trwają cały czas w sprawie obu kadr - mężczyzn i kobiet. Na pewno niedługo czeka mnie rozmowa z Michalem Doleżalem, bo jadę na mistrzostwa świata w lotach w Vikersund. Chcę zapytać o to, jak on to dalej widzi, jakie ma pomysły i to wszystko przedyskutować. Zobaczymy. Musimy jakoś zareagować po sezonie i to wiemy. Tylko on musi się zakończyć. Wtedy nadejdzie czas rozliczeń i decyzji.
Tych nazwisk jest zdecydowanie więcej. Padało ich sporo - część na samo zastanowienie się, co w ich przypadku jest najważniejsze i jakie mogą mieć atuty. Jest czas, żebyśmy jako związek pracowali nad tym, co najlepiej zrobić. Co zrobić, żeby to zadziałało, a nie żeby wykonać zmianę dla samej zmiany. Chodzi nie tylko o to, co wydarzyło się w tym roku, o wyniki kadry, ale też o przyszłość i to przede wszystkim tych młodych zawodników. Wiemy doskonale, że na tym też musimy się bardzo skupić.
Tutaj trzeba byłoby skoczyć osiem naprawdę dalekich skoków, żeby walczyć o coś więcej z Austriakami, Norwegami, Niemcami, czy nawet Słoweńcami, którzy byli bezpośrednio przed nami. U nas były jakieś pojedyncze błędy przez całe zawody, ale nie jest aż tak źle, to nie jest słaby wynik. Z drugiej strony, niewiele brakowało, a mogłoby nas nawet nie być w drugiej serii. Wtedy nie byłoby to już takie łatwe do ocenienia.
Zdecydowanie, chciałoby się dużo więcej. Wiemy, że ten sezon był z dużymi perturbacjami. Przecież pierwszym trenerem kadry miał być Zbyszek Klimowski, który na szczęście przeżył w ogóle zakażenie koronawirusem. Jego rolę przejął Daniel Kwiatkowski i patrząc na to, jak to wyglądało przed zimą, wydawało się, że jest naprawdę dobrze. Chłopaki wyglądali nieźle. Później nastąpiło jakieś załamanie. I to wszędzie, praktycznie u wszystkich naszych skoczków.
Gdzieś został popełniony błąd i my do dzisiaj szukamy odpowiedzi na to, gdzie. Nie dostaliśmy jej na razie od Michala, który w zasadzie rządzi naszymi skokami, więc będziemy chcieli ją poznać teraz. Musi być konkretna. Czekamy na nią i chcemy podjąć konkretne działania, żeby tę przyczynę wyeliminować na stałe. Jako związek do tej pory nie mogliśmy reagować za bardzo. Oczywiście, moje słowa i reakcje często były mocne, ale chciałem zwłaszcza naszych szkoleniowców opamiętać. Wskazać, żeby reagowali szybciej na pewne rzeczy. Często już nie tylko my, ale i opinia publiczna widziała, że robili wiele rzeczy za wolno.
Tak. Dopiero w ostatnim czasie dowiedziałem się, jak spore są to problemy pod względem komunikacji i tego, co działo się w środku kadry. Po igrzyskach odezwały się dziewczyny, zaczął też o wszystkim mówić sztab. Wiem, że Łukasz chciałby dalej prowadzić tę kadrę, ale jak będzie, to okaże się po sezonie. Zbierze się zarząd i podejmiemy odpowiednie kroki. Głównym problemem jest teraz to, jak mało mamy zawodniczek. W takiej sytuacji zawsze będzie ciężko, ale teraz poziom obniżył się aż za bardzo.
Nie jestem do niej przekonany. Trudno powiedzieć, jak miałoby to funkcjonować, bo dzieląc to na Szczyrk i Zakopane, dziwnie wyglądałby nawet wybór zawodniczek na zawody. Nie zawsze byłby miarodajny, a to też dość ważne. Tutaj trzeba byłoby raczej zmiany pod kątem trenerskiego doświadczenia. Rzuciliśmy Łukasza na bardzo głęboką wodę, bo on nigdy wcześniej nie pracował z kobietami. On sam się przekonał, że to zupełnie co innego niż praca w męskich skokach.
Na pewno o tym myślimy, ale żadnej decyzji jeszcze nie podjęliśmy.