Piotr Żyła ujawnia fakty. Kompromitacja FIS. Chcieli dopuścić nieregulaminowy sprzęt?

Piotr Majchrzak
Przed igrzyskami najwięcej kontrowersji w świecie skoków wywołały oprotestowane przez Stefana Horngachera buty polskich skoczków. Teraz Piotr Żyła ujawnił fakty, które kompromitują kontrolera sprzętu Mikę Jukkarę.

Pod koniec stycznia, przed zawodami Pucharu Świata w Willingen, Polacy wyciągnęli nowe buty. W treningach i prologu skakali rewelacyjnie, czym zirytowali Stefana Horngachera. Były trener biało-czerwonych, a dziś szkoleniowiec kadry Niemiec oprotestował nasz sprzęt. FIS przychylił się do protestu Austriaka, choć startujący w sobotę w nowym sprzęcie Piotr Żyła kilkadziesiąt minut wcześniej bez problemu przeszedł kontrolę na skoczni.

Zobacz wideo Polski skoczke analizuje różnice w butach polskich skoczków

Teraz Piotr Żyła w rozmowie z Przeglądem Sportowym ujawnia, jak sytuacja wyglądała dokładnie. - Nowy kontroler powiedział mi: "OK, z butami jest w porządku, możesz w nich skakać w weekend w Willingen, ale na igrzyskach już nie". W porządku, to było zrozumiałe. Pojechałem do hotelu, a tu Stefanek Hula mi mówi, że jest dyskwalifikacja, bo już piszą o tym w internecie. Jakim cudem? Dlaczego? Za co? O co tu w ogóle chodzi? Byłem bardzo zły. 

Uznaniowość decyzji poraża. Być może tak samo było ze sprzętem Niemców?

Takie same przepisy FIS-u powinny bowiem obowiązywać i na igrzyskach, jak i w Pucharze Świata. Tymczasem Fin sam przyznał, że buty są być może za dużą innowacją, ale i tak dopuścił je do Pucharu Świata. A jeśli ostatecznie nasze buty były niezgodne z przepisami, to czy w tym przypadku kontroler sam się przyznaje do tego, że początkowo świadomie dopuścił w Willingen nieregulaminowy sprzęt? 

Być może tak samo robi z innymi rzeczami, jak choćby z kombinezonami Niemców, o których najwięcej mówi się po igrzyskach? Z każdej strony słyszymy, że Jukkara często zupełnie inaczej interpretuje oficjalne przepisy FIS i twierdzi, że to jego osobista, lecz wiążąca interpretacja. Tak było przed igrzyskami z rękawiczkami polskich skoczków. Przepisy mówiły jedno, ale Jukkara się z nimi nie zgadzał. W tej sytuacji Polacy postawili na swoim i zagrozili pozwem za ewentualną bezpodstawną dyskwalifikację. 

Jak w takim razie można mówić o transparentności i jasności przepisów, skoro w jeden weekend sprzęt jest dozwolony, a w drugi już nie?

Kontroler sam sobie zaprzeczył. "Głupie gadanie"

Jak się okazuje, kilkadziesiąt minut po kontroli Jukkara sam sobie zaprzeczył. A konkretnie pomógł w tym Stefan Horngacher i jego oficjalny protest. Tak wynika z relacji Piotra Żyły.

- (...) Co innego mi powiedział, a co innego zrobił. Nie trzymał się własnych ustaleń. Na drugi dzień znowu mnie wziął do kontroli i mówi, że chce obejrzeć tylko moje buty. Dobra, patrz sobie, ale od razu pytam, dlaczego doszło do takiej sytuacji? I czemu mnie dzień wcześniej nie zawołał, nie powiedział, że się pomylił i w ogóle, to przepraszam, ale w tych butach nie możesz skakać? Odpowiedział mi, że był protest. Ale to przecież on jest decyzyjny! Głupie gadanie. Na razie FIS sobie z tym nie poradził. I powiem szczerze jeszcze coś: nasz początek sezonu wyszedł słabo także trochę przez to. Było zamieszanie ze sprzętem. - dodaje Żyła w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

O co dokładnie chodziło z butami polskich skoczków?

Nowy model buta polskich skoczków miał inaczej wykończoną górę. Z tyłu widoczne jest większe zakrzywienie obuwia, które może np. poprawiać prowadzenie narty w pierwszej fazie lotu. Najważniejsze jest jednak to, że przepisy wcale nie mówią, że są to buty nieprzepisowe.

Przepisy mówią jedynie, że:

  • but nie może być więcej niż dwa centymetry dłuższy od stopy
  • aby zewnętrzna strona buta musi być tej samej grubości co wewnętrzna
  • podeszwa może mieć maksymalnie 45 mm
  • nie można przekształcać butów w celu uzyskania lepszej aerodynamiki

Według informacji Sport.pl FIS najwięcej wątpliwości ma co do ostatniego punktu, w którym wiele zależy od interpretacji. Słyszymy, że w zamyśle tego przepisu chodzi o to, by but nie był szerszy, aby nie powodować większej powierzchni nożnej. Z kolei but Polaków jest tylko nieco bardziej zakrzywiony, co nie ma wpływu na powierzchnię nośną.

Biało-czerwoni jednak nie składają broni, a buty powinny zostać zatwierdzone na kolejny sezon. 

Więcej o: