Po indywidualnym konkursie olimpijskim na dużej skoczni Kamil Stoch opuszczał skocznię ze łzami w oczach. Mówił, że nie może pogodzić się z przegraną walką o podium i z tym, że nie wykorzystał dwóch nadarzających się okazji na zdobycie kolejnego olimpijskiego medalu. Stoch i tak przeszedł jednak w Pekinie do historii igrzysk, bo żaden inny skoczek nie zajmował miejsc w czołowej szóstce przez sześć konkursów olimpijskich z rzędu na trzech kolejnych igrzyskach. A on właśnie tego dokonał - od 2014 roku był kolejno: 1., 1., 4., 1., 6., 4.
Forma najlepszego polskiego skoczka w tym momencie sezonu być może nie pozwala na wygrywanie, ale sam Stoch jest bardzo blisko swojej najlepszej dyspozycji. A to ważne, bo sezon wcale się nie skończył. Ba, można powiedzieć, że dla Stocha dopiero się zaczyna.
Igrzyska nie były ostatnią mistrzowską imprezą w tym sezonie. Na początku marca czekają nas mistrzostwa świata w lotach w Vikersund. I dla Stocha to być może impreza ważniejsza nawet od igrzysk.
Złotych medali olimpijskich ma trzy, tymczasem na mistrzostwach świata w lotach na najwyższym stopniu podium nie stawał nigdy. Owszem, medale na nich zdobywał - ma indywidualne srebro i dwa brązowe krążki drużynowe. Ale dopiero upragnione złoto sprawiłoby, że Stoch stałby się drugim zawodnikiem w historii, który zdobył Wielkiego Szlema skoków narciarskich. Wygrałby Puchar Świata, mistrzostwo świata, igrzyska olimpijskie, Turniej Czterech Skoczni oraz właśnie mistrzostwo świata w lotach. Do tej pory dokonał tego tylko Matti Nykanen, Stoch jest bliski, by fińskiej legendzie dorównać.
Mało tego - gdyby do wymarzonego mistrzostwa świata dołożył jeszcze małą Kryształową Kulę właśnie za loty, to z Polakiem nie mógłby się równać już nikt. A tych lotów nie będzie w najbliższych tygodniach brakować, bo ostatnie dwa weekendy sezonu, to właśnie loty w Oberstdorfie i Planicy liczące się do tej klasyfikacji.
Znamy Stocha i wiemy, że w wywiadach nie będzie nakładać na siebie presji związanej ze złotem mistrzostw świata w lotach, ale na pewno będzie to jego ogromny cel na ten sezon. Zresztą nie musimy daleko szukać. Wystarczy cofnąć się do sezonu 2019/2020, który został przerwany przez pandemię. Miały go zakończyć właśnie mistrzostwa w lotach w Planicy i widać było, jak Stoch nastawiał się na tę imprezę. Doskonale wiedział, że to ostatnie brakujący skalp w jego bogatej karierze.
Rozkręcał się z każdym kolejnym konkursem od połowy lutego. Wygrał przerwany w połowie turniej Raw Air i był po prostu najlepszy. Stało się jasne, że będzie głównym kandydatem do złota. Niestety dla niego, konkursy zostały przeniesione na grudzień. I choć z reguły najlepszą formę Stoch przygotowuje na styczeń, luty i marzec, to akurat wtedy chciał być gotowy już w połowie grudnia. Ale wygrać się nie udało. Stoch był załamany swoimi skokami i czuł, że koło nosa przeszła mu gigantyczna szansa. Okazało się, że wybuch formy nastąpił dwa tygodnie później, a Polak wygrał trzeci w karierze Turniej Czterech Skoczni.
Teraz wydaje się, że w drugiej fazie sezonu Stoch może mieć tu małą przewagę nad rywalami. Od lat podkreślamy, że Polak jest najstarszym skoczkiem z czołówki i czasem może brakować mu sił. Ale warto zauważyć, że Stoch w tym sezonie skakał zdecydowanie najrzadziej od lat. W najbardziej nabitym konkursami styczniu pauzował z powodu słabszej formy, a potem kontuzji. Na igrzyska przyjechał dużo bardziej wypoczęty od innych.
I ta przerwa Stochowi może opłacić się akurat w końcówce sezonu, gdy inni będą mieli za sobą cały sezon startów. W historii zdarzało się też tak, że niektórzy dobrze skaczący zawodnicy po igrzyskach tracili formę lub nie byli już tak błyskotliwi jak wcześniej. Czołówka może być nasycona po medalach na igrzyskach, a Stoch ciągle ma przed sobą najważniejszy cel. Jest nienasycony i piekielnie ambitny.
- Wszystko, co wydarzyło się w ostatnich kilku czy nawet kilkunastu tygodniach miało na mnie wpływ i kształtowało mnie jako człowieka. Zrobiłem to, co w mojej mocy, żeby jak najlepiej się przygotować. Tutaj też, choć nie uniknąłem błędów. Bywały konkursy, że przy takich błędach, jak w Chinach, wygrywałem. Tutaj to było nie do zrobienia, poziom okazał się za wysoki. Chociaż... Z mocno spóźnionym drugim skokiem byłem czwarty, a jeszcze niedawno po dobrych w moim mniemaniu skokach nie wchodziłem do drugiej serii. Patrząc na to w ten sposób, wszystko jest w porządku. Wiem, że dysponuję teraz dobrą formą i sprzętem. Muszę dalej robić swoje - powiedział Stoch w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Stoch nie odpuści końcówki sezonu i wydaje się, że to może być jego moment. Kadra wreszcie dopracowała kwestie sprzętu, forma fizyczna i technika też wydają się być na odpowiednim poziomie. O tym, jak będzie wyglądał koniec sezonu, zdecyduje zatem głównie przygotowanie mentalne i odpowiednie ustawienie priorytetów.
Najlepszą informacją dla kibiców i dla samego Stocha może być to, że na igrzyskach Polak najlepsze skoki oddawał nie w treningach, a w pierwszych seriach konkursowych. Czyli w momentach, gdy musiał się najbardziej zmobilizować. Oczywiście, drugie próby były spóźnione i decydowały o braku medalu, ale historia zawsze pokazywała, że idealną formę Stocha zawsze poprzedzały konkursy, w których oddawał jeden kapitalny skok i drugi nieco gorszy. A w każdym z ostatnich pięciu sezonów Polak miał moment, gdy skakał zdecydowanie najlepiej na świecie i był nie do zatrzymania. Możliwe, że w sezonie 2021/22 ten moment jest dopiero przed nim.
listopad - 4
grudzień - 18
styczeń - 29
luty - 16
marzec 18