Rywalizacja w skokach narciarskich na igrzyskach olimpijskich jest na półmetku. Do rozdania zostały jeszcze medale w dwóch konkursach mężczyzn (indywidualnym i drużynowym), a panie zakończyły już swoje zmagania. Sytuacja w polskich skokach od kilku miesięcy jest napięta, zwłaszcza w żeńskiej kadrze. Apoloniusz Tajner zapytany o to, co dalej, odpowiada ze spokojem i zapowiada zmiany.
Apoloniusz Tajner został zapytany o to, czy nie obawia się o "dziury" w polskich skokach po odejściu naszej wielkiej trójki, czyli Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły.
- Jest grupa zdolnych skoczków. Jakub Wolny, Kacper Juroszek, który jest niesamowicie zdolnym zawodnikiem. Ma 20 lat, a trenerzy mówią, że w przyszłości to on może stać się liderem kadry. Dalej wierzę w Klimka Murańkę. Ciągle jest Andrzej Stękała. Tomek Pilch to dla mnie drugi Adam Małysz, są poza tym spokrewnieni - powiedział w wywiadzie dla "WP SportowychFaktów".
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Prezes PZN podkreślił, że wielu naszych skoczków szczyt formy osiąga dopiero w okolicach 28. roku życia, dlatego młodsze pokolenie ma jeszcze czas. Zadeklarował również, iż na konkretne decyzje co do męskiej kadry przyjdzie czas po sezonie, a Michal Doleżal ma pełne wsparcie związku. Tajner oczekuje również pełnego raportu od trenera na temat przyczyn słabej dyspozycji Polaków w pierwszej części sezonu.
Dużo trudniejszy dla prezesa PZN był wątek podopiecznych Łukasza Kruczka. Rozmówca "WP SportowychFaktów" na temat pracy i przyszłości szkoleniowca odpowiadał wymijająco, nawiązując do przygody Miki Kojonkowskiego w Chinach. Jego zdaniem bardzo dużym problemem jest brak trenerów dla dziewcząt w Polsce.
- Nie mamy trenerów zainteresowanych szkoleniem dziewcząt. (...) utrzymują się z innych zawodów, a ze skoczkiniami pracują na 1/4 etatu. Najczęściej zajmują się tym pasjonaci skoków. Potrzebujemy mocniejszego systemu finansowania klubów, bo zawodnicy trafiają do reprezentacji właśnie z klubów - podkreślił Apoloniusz Tajner.
Prezes zwrócił również uwagę, że obecne zawodniczki przez niedostatek szkoleniowców nie przeszły pełnego okresu treningowego miedzy 7 a 9 rokiem życia, tak jak chłopcy, a takie zaległości nadrabia się bardzo trudno. Problem z formą i rozwojem naszych skoczkiń jest duży, dlatego zapowiedział zmiany.
- Liczymy, że pomoże nam Ministerstwo Sportu. Jest szansa, że w życie wejdzie rozporządzenie wspierające wybitnych trenerów klubowych. W takiej sytuacji trenerzy mogliby pracować na pełen etat z dziewczętami. To oczywiście niejedyny pomysł zmian, ale na pewno bardzo by nam pomógł - zadeklarował Tajner.