Jeśli ktoś nie wierzył, że w skokach narciarskich trwa właśnie otwarta wojna technologiczna pomiędzy członkami poszczególnych kadr narodowych, to teraz pewnie będzie musiał w to uwierzyć. Stefan Horngacher rozpętał burzę, która praktycznie nie ma szans wygasnąć przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie.
W sobotę Horngacher zgłosił oficjalny protest dotyczący nowego modelu butów polskich butów. Ten został zabroniony, a dwóch zawodników - Piotr Żyła i Stefan Hula - wykluczeni z wyników pierwszego konkursu w Willingen. Ich dyskwalifikacja oficjalnie dotyczyła zbyt szerokiej tylnej ścianki butów, a nieoficjalnie faktu, że Polacy nie zgłosili sprzętu przed podkomisję ds. sprzętu FIS. Po drugim konkursie też nie obyło się jednak bez dyskwalifikacji.
Po kolejnym proteście Horngachera i dwóch innych członków sztabów kontroler sprzętu FIS wykluczył z wyników zawodów Japończyka Yukiyę Sato, którego narty według oficjalnych pomiarów okazały się zbyt szerokie. Z tym nie zgadzał się producent sprzętu, Peter Slatnar.
Słoweniec mówił Sport.pl, że jego zdaniem błąd w wymiarach nart dotyczył wartości mniejszej niż 1 mm, której do tej pory nikt się nie czepiał, a także że protest dotyczył nie tylko nart Yukiyi Sato, a wszystkich produkowanych przez jego firmę "płaskich nart" - bez zakrzywionych czubów. Slatnar zdradził też ciekawy szczegół dotyczący protestu Stefana Horngachera - że złożył go w połowie konkursu, po pierwszej serii. Podał też okoliczności, które były już tak kuriozalne, że musieliśmy je zweryfikować w FIS. I to niebywałe, ale okazały się prawdziwe.
Horngacher przy okazji zgłaszania protestu w pierwszej serii nie poprosił o sprawdzenie nart po zakończeniu konkursu. On chciał przerwania zawodów i natychmiastowego zmierzenia wszystkich par nart Slatnara.
Tu zainterweniował już nawet kontroler sprzętu w FIS, Mika Jukkara, który odmówił takiej inspekcji i zarządził, że sprawdzi kilku zawodników z nartami Slatnara po zawodach. W taki sposób wyłapał problem z tymi u Yukiyi Sato, ale reszta sprawdzonego sprzętu była zgodna z przepisami.
Jaki jest efekt interwencji Horngachera z niedzieli? Jukkara postanowił też sprawdzić wszystkie narty w stawce przed igrzyskami olimpijskimi, już w Pekinie.
Reakcja trenera niemieckich skoczków nie spodobała się środowisku. Słyszymy o wielu głosach poirytowania działaniami Horngachera. Większość kadr oczekiwała spokoju i w pełni sportowej rywalizacji w Chinach, ale już wiemy, że o taką będzie bardzo trudno. A może się skończyć na długim oczekiwaniu na wyniki, kolejnych protestach, kontrolach, czy nawet pozwach po zakończeniu rywalizacji.