Hula wrócił do Pucharu Świata w Zakopanem, gdzie wywalczył sobie miejsce w polskiej kadrze na igrzyska olimpijskie w Pekinie. Potem brał udział w okresie przygotowawczym najlepszych zawodników drużyny Michala Doleżala. W Willingen do tej pory prezentował się dość słabo. W sobotę pechowo zdyskwalifikowano go za nieprzepisowe buty tak, jak Piotra Żyłę.
Kumulacja pecha Stefana Huli nastąpiła w niedzielę. W pierwszej serii konkursu dobrze wyszedł z progu i zapowiadało się, że wyląduje niedaleko od punktu konstrukcyjnego obiektu Muehlenkopfschanze. Ostatecznie uzyskał 125 metrów, ale niestety, Polak upadł przy lądowaniu.
Cała sytuacja wyglądała dość groźnie i dziwnie: Hula leciał niespokojnie i jego narty zostały podbite i wróciły do ciała tułowia skoczka, gdy podchodził już do lądowania. Być może poruszył nimi silny podmuch wiatru, z jakimi zmagają się zawodnicy w trakcie zawodów.
Na tyle zaburzyło to jednak równowagę Polaka w locie, że narty uderzyły końcami o zeskok, a gdy sam zawodnik już zetknął się z nim, żeby zakończyć próbę, narty zupełnie się rozjechały i Hula poleciał do przodu, na twarz.
Szczęśliwie Huli najprawdopodobniej nic się nie stało. Wstał po upadku, zebrał jedną nartę, która dość szybko się wypięła i zszedł z wybiegu skoczni. Jak poinformował dziennikarz Skijumping.pl, Marcin Hetnał Hula wyszedł z upadku "jedynie z obolałym udem".
Konkurs w Willingen trwa. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.