O tym, że Janne Ahonen ma problemy z alkoholem, wiadomo od dawna. Po raz pierwszy przyznał to w swojej biografii wydanej w 2009 roku, gdzie opisywał kilka przypadków skoków, które oddawał na kacu lub jeszcze pod wpływem alkoholu. To m.in. upadek w Planicy z 2005 roku, gdy skoczył 240 metrów, ale nie ustał skoku - gdyby to zrobił, ustanowiłby rekord świata. Siła upadku była tak duża, że pękł jego kask, a Ahonen od razu wiedział, że złamał żebro. Ale nie chciał lecieć do szpitala - bał się, że na jaw wyjdzie prawda, która doprowadzi do afery. A taka była taka, że miał kaca, bo wcześniejszą noc spędził na imprezowaniu. Właśnie tego incydentu żałuje najbardziej w całej swojej karierze i nie zamierza go oglądać ponownie, choć podobne sytuacje zdarzały się zarówno wcześniej, jak i później.
Gdy w 2008 roku w Zakopanem Ahonen zajął dopiero 16. miejsce - a jego koledzy z fińskiej kadry byli jeszcze gorsi - trener Tommi Nikunen od razu wiedział, że coś się stało. - Niektórzy z nich byli wciąż pijani, a Ahonen był najgorszy z nich. Byłem nieprawdopodobnie rozczarowany.
- Jestem niepijącym alkoholikiem. Każdego kolejnego dnia staram się nie pić. Pierwszy raz rzuciłem picie w 2013 roku. Zorientowałem się, że nie piłem alkoholu w rozsądnych granicach. Czułem trochę nacisków z zewnątrz, ale to była moja decyzja. Nie czułem, bym potrzebował pomocy - rozpoczął swoje wyznanie Ahonen.
Niestety, legendarny fiński skoczek nie wytrwał w swoim postanowieniu. Sięgnął po alkohol na wiosnę zeszłego roku. - Myślałem, że będzie w porządku. Wypiłem kilka piw z przyjaciółmi. Myślałem, że dojrzałem, nauczyłem się i stałem się mądrzejszy, ale natychmiast wróciłem do punktu wyjścia. Nic się nie zmieniło. Potem zrozumiałem, że potrzebuję pomocy i zacząłem jej szukać na zewnątrz. Mimo że nie piłem od ośmiu lat, to nie wyleczyłem mojej choroby. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę miał z tym do czynienia. Każdego dnia staram się nie pić.
Ahonen to nie jedyny przypadek fińskiego skoczka, który zmagał się z alkoholem. - W 2008 roku wrócił z imprezy tak pijany, że nawet nie pamiętał, w którym hotelu zatrzymała się jego kadra. Poszedł praktycznie prosto na skocznię. I to mamuta w Oberstdorfie, gdzie odbywały się mistrzostwa świata w lotach narciarskich. I tak potrafił skoczyć ponad 200 metrów. Zawsze twierdził, że jego charakter, zadziorność i talent wystarczą - pisał Jakub Balcerski ze Sport.pl o Harrim Ollim, który mimo wielkiego talentu nigdy nie osiągnął tyle, co Ahonen. Najsłynniejszym przykładem jest zmarły w wieku 55 lat Matti Nykaenen, którego wielu nazywa najlepszym skoczkiem w historii. - Mając 14 lat upijałem się trzema butelkami piwa. Ale nie mam problemu z alkoholem. Widziałem ludzi chorujących na alkoholizm. Oni piją tak bardzo, że nie mogą chodzić. A ja nawet po czterech piwach mogę biegać - opowiadał 40-letni wówczas Nykaenen w autobiografii, o czym pisał Łukasz Jachimiak >>
44-letni Ahonen nie chce popełnić błędów swojego wielkiego poprzednika. Choć jednocześnie nie jest w stanie powiedzieć, czy gdyby nie alkoholizm, osiągnąłby jeszcze więcej w swojej karierze. Wspaniałej karierze, bo to jeden z najlepszych skoczków w historii: pięciokrotnie wygrywał Turniej Czterech Skoczni, dwukrotnie zdobył Kryształową Kulę. Dodatkowo wygrał 36 konkursów PŚ, 108 razy stawał na podium i dwukrotnie był indywidualnym mistrzem świata. Karierę kończył trzykrotnie - w 2008, 2011 i 2018 roku. Niedawno wziął jednak udział w mistrzostwach Finlandii. I zdobył brązowy medal, co jest dowodem zarówno na klasę 44-letniego skoczka, jak i na skalę upadku fińskich skoków.
Na podobne wyznanie do Ahonena w minioną sobotę zdobył się były hokeista NHL Marko Jantunen - obaj byli gośćmi programu w telewizji Yle (Ahonen jest jej ekspertem), poświęconemu problemów alkoholowym w fińskim sporcie. - Mamy jednych z najlepszych sportowców na świecie, którzy umierali przez nałogi. Sam mogłem umrzeć. To poważna choroba i tak powinna być traktowana. Musimy zrozumieć, jak leczyć uzależnienia - tłumaczył Jantunen. Były hokeista i Ahonen uważają, że młodsze pokolenie jest lepiej przystosowane do wymogów kariery sportowej i zwraca większą uwagę na zdrowie, ale szacuje się, że w 5,5-milionowej Finlandii może być nawet 600 tys. alkoholików.
- Zawodowo nie jestem już skoczkiem, zajmuję się kombinezonami i ich dystrybucją. Zostałem nawet bardziej sprzedawcą, niż producentem. W zeszłym tygodniu oddałem kilka skoków w Lahti, ale rzeczywiście: tylko dla zabawy. Za dwa tygodnie mamy krajowe mistrzostwa na tych skoczniach i zaplanowałem, że na nich wystartuję. Po prostu chcę to zrobić. Potem czas na kolejną przerwę. To nie tak, że chcę wrócić do Pucharu Świata, stworzyć dla kogoś rywalizację w Finlandii. Nie, to tylko kilka skoków, które chcę oddać sam dla siebie - mówił Ahonen na początku stycznia w rozmowie z Jakubem Balcerskim w Sport.pl.