Mika Kojonkoski, czyli legendarny trener skoczków narciarskich w 2018 roku rozpoczął budowę chińskiej drużyny skoków narciarskich, której celem miał być dobry występ na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Fin podpisał wtedy czteroletnią umowę z Chinami, która obejmowała budowę klubu złożonego z 30 zawodników i sześciu członków sztabu szkoleniowego w Kuopio.
Po trzech latach współpracy, w trakcie których jego podopieczni sięgnęli po premierowe punkty zawodów FIS Cupu czy Pucharu Kontynentalnego, Chińczycy postanowili zwolnić szkoleniowca. O tym dowiedział się przez telefon. Kojonkoski uważa, że do decyzji doszło, ponieważ jego styl trenowania był zbyt ludzki dla jego pracodawców, przyzwyczajonych do innego podejścia do sportowców.
Od momentu, w którym szkoleniowiec został zwolniony, minęły prawie cztery miesiące. I dopiero teraz między Chińczykami a byłym selekcjonerem azjatyckiej reprezentacji doszło do porozumienia. – Negocjacje w sprawie rozwiązania umowy trwały do końca roku. Ustalenia są takie, że obie strony zobowiązują się do zachowania milczenia – mówił Kojonkoski w rozmowie z Ilta Sanomat.
To oznacza, że Fin otrzymuje należne mu pieniądze. Sam musiał jednak pójść na zaskakującą ugodę. Teraz Kojonkoski nie może powiedzieć, czego doświadczył i co zobaczył podczas pobytu w Chinach i pracy z tamtejszymi zawodnikami. Jeśli szkoleniowiec złamie umowę, przestanie otrzymywać należne mu kwoty. Byłemu trenerowi norweskich skoczków to jednak nie przeszkadza.
– Prawdopodobnie granicą jest to, że nie postawię nikogo w złym świetle – komentował. Jak mówi 58-latek, nie ochroni go od tego bariera językowa. – Jeśli powiem coś w fińskich mediach, jutro będzie to znane w Chinach.
Co dalej z karierą popularnego trenera? Jak ustalił dziennikarz Sport.pl, Piotr Majchrzak, Kojonkoski może wrócić do trenerskiego gniazda. "Można usłyszeć z Finlandii, że Kojonkoski znów poczuł trenerskiego bakcyla i chciałby wrócić do pracy w roli głównego trenera. Finlandia analizuje sytuację, bo wiosną końca dobiega dwuletni kontrakt Janne Vaatainena. I jak informuje nas fiński dziennikarz Jari Porttila, Kojonkoski mógłby wrócić do Finlandii" - pisał Majcharzak kilka tygodni temu.