To był wręcz zakopiański koniec świata. Nie stał się cud i polscy skoczkowie nie osiągnęli dobrych rezultatów podczas domowych zawodów Pucharu Świata. Rywalizacja o miejsca na igrzyskach przypominała wyścig ślimaków, a walki o dobre rezultaty reszty zawodników było, jak na lekarstwo. Emocje dla polskich kibiców na Wielkiej Krokwi skończyły się przecież tak naprawdę po połowie pierwszej serii niedzielnego konkursu.
- Przykry weekend. Chciałoby się, żeby było lepiej, ale co zrobić. Siedemnasty Piotrek Żyła, trzech zawodników w "30". Wiadomą sprawą jest, że nie idzie tak, jakbyśmy chcieli. W drużynie wczoraj też nie było fajnie. Na pewno brakuje i Kamila i Dawida z jednej strony, z drugiej widać, że dalej coś nie funkcjonuje. Że dalej te skoki nie są stabilne. Piotrek dzisiaj miał pierwszy skok nie za fajny, powiedziałbym nawet, że zły. Drugi troszkę lepszy, ale oczekujemy od niego o wiele więcej. Nie można być zadowolonym z tego, co się tutaj wydarzyło - ocenił zawody w Zakopanem dyrektor skoków w Polskim Związku Narciarskim, Adam Małysz.
Poza wyborem składu na igrzyska, który stworzą Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Paweł Wąsek i Stefan Hula, Michal Doleżal wycofał też najlepszych zawodników polskiej reprezentacji z zawodów w Titisee-Neustadt. - Podjął dobrą decyzję z pozostaniem w Zakopanem. Ta piątka, która jedzie na igrzyska, będzie przynajmniej tydzień trenowała na miejscu, a Maciek Maciusiak pojedzie do Titisee-Neustadt z pozostałymi. Czy ten krok przychodzi za późno? Wiecie sami, że sygnalizowałem to i dostałem po uszach - wskazał były skoczek.
- To było też moje odczucie, że wcześniej potrzebna była decyzja o spokojnym treningu. Mam nadzieję, że nie będzie za późno. Że ten tydzień treningów przyniesie dobre rezultaty i olimpiada zostanie uratowana - mówił Małysz, którego słowa brzmią już wręcz panicznie.
- Dla nas najważniejsze jest to, że wreszcie mamy jakiś plan, dostaliśmy przekaz, jakie będzie działanie. Nikt z zarządu związku nie będzie się wtrącał w to, jak ten trening będzie przebiegał. To już decyzje trenerów, oni muszą doskonale wiedzieć, co zrobić, żeby w Pekinie było dobrze. My jeszcze w to wierzymy. W tym momencie nie możemy rozliczać trenerów, zawodników, czegokolwiek już w tym momencie robić. Na takie rzeczy przyjdzie czas po igrzyskach, na koniec sezonu - podsumował.