Konkurs drużynowy w Bischofshofen długo wyglądał na jeden z najbardziej pozytywnych akcentów ostatnich tygodni w wykonaniu polskich skoczków. Po pierwszej serii możliwa była nawet walka o podium, skończyło się na piątym miejscu po niezłym występie całego zespołu.
- Zobaczymy, czy będzie zjebka od trenera na górze, czy nie - śmiał się Dawid Kubacki, który zamykał skład drużyny Michala Doleżala. - Wypadliśmy całkiem przyzwoicie. Każdy wykonał swoje zadanie, a przy tym prawdopodobnie zrobił też kroczek do przodu w swoich skokach. Tak mi się to oglądało: widząc skoki kolegów i tak czując te swoje. Chciałoby się, żeby było jeszcze lepiej, ale wydaje mi się, że nie możemy przeskakiwać pewnych etapów. Metoda małych kroczków nadal jest najlepszym wyjściem. Przyjmujemy ten wynik z takim umiarkowanym zadowoleniem z pracy, jaką wykonaliśmy - ocenił Polak.
- To były solidne, dobre skoki. Może nie rewelacyjne, ale właśnie takie, jakie nam zadano. Mieliśmy świadomość, że nie powalczymy tu dziś o zwycięstwo, ani nie będziemy nikogo straszyć. Każdy miał pracować nad swoimi rzeczami i to się sprawdziło. Nie było tak dobrze, żebyśmy stali na podium, ale myślę, że pokazaliśmy serce do walki - wskazał Kubacki. - No, dobrze. Chłopaki dobrze skakali - mówił gorzko Andrzej Stękała. - Nie jestem zadowolony z tych skoków, ale na to mnie w tym momencie stać. Walczyliśmy, prosta sprawa. Ale ja wiem, czy to jest taki aż super wynik? Satysfakcjonuje ta walka, skoki można powiedzieć, że okej - dodał.
Jak Polacy w tym momencie podchodzą do zbliżających się wielkimi krokami igrzysk olimpijskich w Pekinie? Pozostał do nich już niecały miesiąc. - Te igrzyska jakoś szczególnie nie pojawiają nam się w głowie. Mamy tam to, nad czym musimy pracować, bo to raczej jedyna droga do tego Pekinu. Teraz myślenie życzeniowe, czy wewnętrzna walka o miejsca na ten wyjazd niczemu by nie służyła. Każdy musi pozostać skupiony na sobie. To, że te zawody się zbliżają? Każdy ma tego świadomość i wie, po co pracuje. Lepiej się motywować do wykonywania pracy, niż wprowadzać jakiś zamęt - tłumaczył Dawid Kubacki.
Przed Pekinem jeszcze trzy weekendy Pucharu Świata, w tym ten najważniejszy dla Polaków - na Wielkiej Krokwi. - Do Zakopanego podejdziemy i z dobrą energią, i z nowymi zadaniami do wykonania. Niewiele się zmienia: nadal kluczowa będzie praca nad sobą i rozwój. Musimy do tego podejść zadaniowo, robić swoje, ale ten zapał nie jest wykluczony. Będą kibice i dobra atmosfera, którą trzeba wziąć do siebie i pracować dalej - przekonywał Kubacki. - Co przed Zakopanem? W gaźnik! - żartował Stękała. - Nie no, będzie standard. Chwila odpoczynku, powrót do treningów, może uda się jeszcze coś skoczyć przed konkursami i do domciu - dodał skoczek. Zawody w Zakopanem zaplanowano na dni 14-16 stycznia. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.