Kuriozalny skok. 13-latek skradł show w Bischofshofen. "Nigdy więcej"

Piotr Majchrzak
19 lat temu Thomas Thurnbichler na skoczni w Bischofshofen oddał skok, który do dziś jest hitem internetu. Po blisko dwóch dekadach przyznaje, że pamięta dosłownie wszystko z tego dnia, a trener nawet nie przypuszczał, że młody skoczek zrealizuje jego żart.

W Bischofshofen skoczkowie czekają na zakończenie Turnieju Czterech Skoczni, choć wszystko wydaje się być właściwie jasne. Ryoyu Kobayashi ma 17,7 pkt przewagi nad Mariusem Lindvikiem i pewnie zmierza po zwycięstwo. 

Zobacz wideo

O przełamaniu Austriaków w Bischofshofen, wypowiedziach Alexa Pointnera, kryzysie Polaków i legendarnym skoku porozmawialiśmy z Thomasem Thurnbichlerem. 31-latek od 2021 roku jest w sztabie reprezentacji Austrii, gdzie pełni rolę asystenta Anderasa Widhoelzla.

Starsi kibice skoków na pewno doskonale pamiętają wydarzenia z 2003 roku. Wtedy wielką furorę zrobił jeden z przedskoczków. Był to właśnie młodziutki Thomas Thurnbichler. 13-letni wówczas Austriak wykorzystał stary profil obiektu i gdy wylądował swój skok po około 40 metrach, ponownie odbił się od wysuniętej do przodu buli skoczni i kolejny raz, ku uciesze widowni wzbił się w powietrze.

 

Piotr Majchrzak: Zaraz minie 20 lat o Twojego skoku w Bischofshofen, który stał się hitem internetu. Jak wspominasz swój podwójny skok z Bischofshofen. Pamiętasz go jeszcze?

Thomas Thurnbichler (asystent Andreasa Widhoelzla, trenera Austriaków): Oczywiście, pamiętam wszystko, co było z nim związane (śmiech).

Skąd w ogóle w Twojej głowie zakiełkował pomysł, żeby się odbić od buli?

Miałem wtedy 13 lat, byłem bardzo utalentowanym skoczkiem, który zaczynał skakać na dużych skoczniach. I dostałem szansę bycia przedskoczkiem. Mieliśmy wtedy trenera, który odpowiadał za przedskoczków i na takiej odprawie żartował, że jeśli ktoś nie przeskoczy buli, to może się odbić i skoczyć jeszcze raz. Tylko nie mógł wiedzieć, że jest tam chłopak, któremu jak coś powiesz, to on to zrobi, bo niczego się nie boi. Tak, wtedy nie bałem się absolutnie niczego.

Słyszałem, że Walter Hofer, ówczesny dyrektor Pucharu Świata nie był zadowolony.

Tak, haha. Nie dostałem pozwolenia na kolejne skoki. Walter Hofer powiedział, że nie mogę kraść show zawodnikom Pucharu Świata. Powiedział: nigdy więcej! Żadnych skoków dla tego chłopaka. Ale przyjąłem to bez żalu, ja już swój fun miałem.

Czy to prawda, że stary profil skoczni sprzyjał takim wyczynom? Tamta bula stała się wręcz legendarna.

Tak, stary profil skoczni charakteryzował się długą bulą. Czternastoletni skoczek nie miał tyle siły, by ją pokonać. Nie miał też odpowiedniej techniki, by zrobić to z prędkościami z Pucharu Świata. Ale nie jest też tak, że ktoś wcześniej, na jakimś treningu oddał taki skok. Ja przynajmniej nie widziałem nikogo przede mną. Nawet nie wiedziałem, że to tak dobrze zadziała, jeśli drugi raz wzbijesz się do lotu. Myślałem, że polecę z dziesięć metrów, a było to znacznie dalej, haha

Pracujesz w sztabie Austrii. Pierwszy konkurs w Bischofshofen był przełamaniem waszej drużyny? Ośmiu zawodników w czołowej trzydziestce to wynik robiący wrażenie. Tym bardziej po okresie kilku dużo słabszych występów i krytyki ze strony mediów i ekspertów.

Dobrze wiedzieliśmy, że jesteśmy w dobrej formie. Brakowało nam wyników, ale ten występ w Bischofshofen da pozytywnego kopa całej drużynie. Chłopcy byli bardzo szczęśliwy po środowym konkursie, atmosfera w grupie na pewno się poprawiła i to nam powinno pomóc.

Widziałem kilka mocnych wypowiedzi Alexa Pointnera, który w swoich felietonach trochę zarzucał trenerom brak odpowiedniego wsparcia zawodników. Mówił też o braku przełożenia wyników z treningów na zawody.

Alex Pointner teraz jest w mediach. Ma swoje opinie. Tylko musimy pamiętać, że za jego czasów było dużo możliwości w sprzęcie. Kombinezony były inne, szczególnie w przedniej części. Nawet jeśli popełniałeś błędy, to skoczek często był w czołówce. Teraz jest o to trudniej. To prawda, że nie zawsze przenosiliśmy dobre skoki na zawody, ale widzę w tym inne powody, nie tylko mentalne.

Skąd brały się słabsze wyniki Austriaków na początku sezonu. Media pisały o falstarcie. Macie tylko cztery miejsca na podium w tym sezonie.

Przez ostatnie lata zostaliśmy trochę w tym samym punkcie z techniką, a inne nacje poszły do przodu. W ostatnie lato zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić w tej kwestii, ale lato jest bardzo krótkie i trudno jest naprawić każdy punkt. To powód, dla którego nie zawsze wszystko działa pod największą presją. Wyćwiczenie zmian w technice wymaga czasu. Można chyba powiedzieć, że lato było dla nas tak o dwa miesiące za krótkie, ale i tak uważam, że nasza ekipa jest bardzo dobra.

Ostatnie konkursy nie były udane z różnych powodów. Również z takich, że nasi skoczkowie mogli czuć rosnącą siłę. I chcieli zbyt szybko zrobić duży krok do przodu, by wygrywać. Czasami się to udaje, a czasami nie chcąc popełniać, błędów za bardzo się spinasz i popełniasz ich jeszcze więcej. To jest największy problem. Bo gdy kontrolujesz skoki, to cała energia jest stracona.

Co z perspektywy Austrii, mówi się o kryzysie Polski?

Po pierwsze, smutno to oglądać, bo Polska to bardzo ważny kraj dla skoków narciarskich. Mamy wielu polskich fanów więc dla mnie trudno się na to patrzy. Polacy zmagają się z problemami technicznymi, a w tym roku nie ma miejsca na błędy. Widzimy, co się działo, gdy błędy techniczne popełniali Granerud, Eisenbichler czy Stefan Kraft. W tym sezonie kombinezony są bardziej dopasowane, mamy przecież nowego kontrolera sprzętu. A jeśli rozpoczniesz sezon od kilku złych wyników, wtedy pojawia się presja. A presja jest najgorszym doradcą w skokach narciarskich. Wtedy wpadasz w spiralę błędów. Ale patrząc po Piotrze Żyle czy innych skoczkach, to nadal potrafią mieć pojedyncze dobre skoki. Potrafią skakać, choć to jest bardzo trudny sezon. Mogą wrócić do dobrych skoków, ale teraz potrzebują spokoju.

Najdziwniejsze dla nas jest chyba to, co wydarzyło się z Kamilem Stochem. I taki nagły i niespodziewany dół formy.

Wszyscy wiemy, że Kamil jest w stanie wrócić z dnia na dzień. Jest jednym z najlepszych skoczków narciarskich. To wszystko ma w ciele, w swojej głowie. Potrzebuje to tylko uwolnić. Kamil dobrze zaczął sezon, ale potem miał dużo pecha do warunków. Wpadł w też błędne koło, a to koło zaczęło się kręcić i lecieć w dół. Jest w stanie wrócić, nie będzie to trudne, ale to się może zdarzyć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.