Ryoyu Kobayashi w wielkim stylu, choć i z rozczarowaniem, że bez zwycięstwa w czwartym konkursie rywalizacji, wygrał 70. Turniej Czterech Skoczni i znów będzie potrzebował kilkudziesięciu minut po konkursie w Bischofshofen na opuszczenie skoczni imienia Paula Ausserleitnera. Udziela dziesiątek wywiadów po każdych zawodach, nie odmawia raczej nikomu. W mixed zonie towarzyszy mu jedna i chyba już można ją tak nazwać: zaufana osoba.
To Markus Neitzel. Nie jest członkiem niemieckiej, czy austriackiej federacji. W żaden inny sposób także nie powiązał się zawodowo ze skokami narciarskimi. Jest tylko wolontariuszem.
Należy do misyjnej organizacji OMF Germany jako ewangelista. Przez trzynaście lat pracował jako misjonarz w Japonii. Jest też wielkim fanem sportu, więc zgłasza się hobbistycznie do pomocy przy kontaktach z zawodnikami na imprezach w tenisie stołowym, koszykówce na wózkach, czy właśnie skokach narciarskich.
Jak to się stało, że trafił na zawody w skokach? - Zdążyłem wrócić do Niemiec i wybrałem się z rodziną na konkursy w ramach Letniego Grand Prix w Hinterzarten. Tam podczas konkursu kibicowałem także Japończykom i stwierdziłem, że czymś wyjątkowym byłaby rozmowa z Noriakim Kasaim. To legenda także poza środowiskiem skoków w Japonii i sporo o nim słyszałem. Widziałem wielu dziennikarzy zawiedzionych tym, że nie rozmawia po angielsku, ale ja mówię po japońsku i gdy zacząłem z nim rozmawiać, od razu zleciało się wiele osób, które chciało, żebym im pomógł. Stałem tak kilkadziesiąt minut - śmieje się Neitzel w rozmowie dla Sport.pl.
Po tym doświadczeniu Niemiec zgłaszał się na różne wydarzenia, aż w 2019 roku usłyszał, że potrzeba tłumacza języka japońskiego na Turniej Czterech Skoczni. Zgłosił się i został przydzielony do kadry na niemieckie konkursy imprezy. W Japonii drużyna miała już tłumaczkę mówiącą płynnie po japońsku i angielsku, ale sam musiał się zdziwić, jak bardzo był potrzebny. To wtedy Ryoyu Kobayashi wygrywał TCS po raz pierwszy i przepytywał go faktycznie niemal każdy.
- Najdziwniejsze pytanie, jakie musiałem przetłumaczyć? Cóż, czasem tłumaczę nie tylko słowa z angielskiego na japoński i odwrotnie, ale wręcz kulturę. Ktoś zadał Ryoyu pytanie, którą przetłumaczyłem "Jaką wiadomość przesyłasz swoim najgroźniejszym rywalom?". Dziennikarzowi pewnie chodziło o "sygnał", ale upierał się przy wiadomości, a Kobayashi miał na twarzy wypisany znak zapytania. Jakoś mu to wyjaśniłem, ale wydobył z siebie tylko coś w stylu "Aaaa?" - opowiada Neitzel. - A to nie leży w jego kulturze, żeby wypowiadać się o rywalach. Choć wiem, że w Niemczech, czy Austrii takie pytania to nic dziwnego - dodaje.
Jaki jest Ryoyu Kobayashi? - Odpowiada na każde pytanie, jakie dostanie. Nawet jeśli czasem nie są odpowiednie. Chce zaspokoić każdego, cieszy się, że wzbudza takie zainteresowanie. I jest po prostu miły - opisuje Japończyka Markus Neitzel.
Przez wiele miesięcy mówiło się, że Kobayashi nie do końca opanował angielski i wszystkie pytania trzeba mu raczej zadawać po japońsku i czekać na tłumacza. Ale już współpraca Kobayashiego z Richardem Schallertem wskazywała, że to raczej Japończyk zaczął się rozwijać w kierunku rozumienia angielskiego, niż jego austriacki trener w kierunku japońskiego. Schallert potwierdził to w rozmowie dla TVP Sport. - Już od dawna rozmawiamy praktycznie w pełni po angielsku. Zdziwilibyście się, słysząc jak dobrze sobie radzi - zdradził dla Sport.pl szkoleniowiec.
Ale dziennikarze dostali próbkę jego umiejętności na konferencji prasowej po noworocznym konkursie w Ga-Pa. Tylko na dwa pytania do rozmowy włączył się Neitzel. - Jeśli pojawiają się trudne pytania, to Ryoyu zwraca się do mnie z prośbą o pomoc, ale coraz częściej odpowiada samodzielnie. Pozwalam mu robić to tak dobrze, jak tylko umie. A udoskonala swoje językowe umiejętności - wskazał tłumacz.
Może niedługo Neitzel nie będzie w ogóle potrzebny. Choć bardzo zżył się z Japończykiem. Z własnej woli przyjeżdża na Turniej i pomaga skoczkowi, teraz już podczas całej imprezy. W czwartek przed południem pojawił się w biurze prasowym i mówił "Czuję się dobrze, wyspany". I dodawał: "Ale dziś chodzi o to, żeby on się wyspał". A Kobayashi wygrał kwalifikacje i klasyfikację generalną 70. Turnieju Czterech Skoczni. Przeszedłby do historii jako pierwszy skoczek z dwoma Wielkimi Szlemami TCS, czego chyba nikt do tej pory sobie nie wyobrażał, ale w czwartym konkursie w Bischofshofen był piąty. Ale Neitzel i tak nie mógł opanować radości tak, jakby wygrał jego najbliższy przyjaciel.
Teraz pora na kolejne wielkie cele Kobayashiego: igrzyska olimpijskie, potem mistrzostwa świata w lotach i być może kolejną Kryształową Kulę za klasyfikację generalną Pucharu Świata. Następne konkursy cyklu już w sobotę, 8 stycznia, gdy odbędzie się rywalizacja drużynowa, a także w niedzielę, 9 stycznia, gdy skoczków czeka konkurs indywidualny. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Transmisje w Eurosporcie, TVN i Playerze.