Legenda skoków zaskakuje słowami o Stochu. "To najlepsze rozwiązanie"

Jakub Balcerski
- Byłem zaskoczony jego słabszą formą. To smutne, ale decyzja jest słuszna. Musi poszukać formy - mówi Sport.pl o Kamilu Stochu największa legenda Turnieju Czterech Skoczni, Janne Ahonen. Pięciokrotny zwycięzca imprezy zaskoczył jednak opinią na temat formy Polaka. Uważa, że w tym sezonie będzie jeszcze w stanie wrócić do czołówki. I to na najważniejszą imprezę. Trzeci konkurs 70. TCS w Bischofshofen rozpoczął się o 16:30. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Transmisja w Eurosporcie, TVN i Playerze.

W 2008 roku tak samo, jak w obecnej edycji przeniesiono trzeci konkurs Turnieju Czterech Skoczni z Innsbrucku do Bischofshofen z Innsbrucku. Po dwóch konkursach Janne Ahonen był trzeci w klasyfikacji generalnej imprezy. Potem wygrał jednak dwa ostatnie rozgrywane na obiekcie imienia Paula Ausserleitnera i wygrał TCS po raz piąty w karierze, czego nikt przed nim jeszcze nie osiągnął. Został największą legendą w historii imprezy. 

Zobacz wideo

Teraz Fin w rozmowie dla Sport.pl mówi o swoim niespodziewanym powrocie na skocznię, planowanym występie na mistrzostwach kraju, ale także problemach polskich skoczków w Pucharze Świata.

Jakub Balcerski: Pan wie, jak wygrywa się Turniej Czterech Skoczni dwoma konkursami w Bischofshofen. Sytuacja z 2008 roku była trudna? To przeniesienie zawodów z Innsbrucka wiele wtedy dla pana zmieniło?

Janne Ahonen, pięciokrotny zwycięzca TCS: To nie było takie trudne. Zwłaszcza że skocznia w Bischofshofen jest jedną z moich ulubionych. Poradziliśmy sobie z logistyką, a później to była już tylko kwestia moich skoków. Cieszyłem się tym. 

Jak pan ocenia szanse na to, że Kobayashi powtórzy pana wyczyn? Dla niego to korzystna zmiana?

Gdy jesteś w formie, nie powinno mieć znaczenia, czy skaczesz w Innsbrucku, Bischofshofen, czy gdziekolwiek indziej. A Ryoyu Kobayashi faktycznie jest na samym szczycie, w niezwykłej formie. Mógł odpuścić pierwszy trening w środę, a i tak wygrać kwalifikacje z najdłuższym skokiem. Jest bardzo pewny siebie i to mu pomaga. 

Do 2018 roku cztery konkursy w jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni wygrał tylko Sven Hannawald. W okresie pana kariery trudno było pomyśleć, że ktoś ten wyczyn powtórzy. A do teraz wydarzyło się to jeszcze dwa razy i Ryoyu Kobayashi stoi przed szansą na dublet turniejowych Wielkich Szlemów. To według pana możliwe?

Tak, to nie jest takie nieprawdopodobne. Oczywiście, wiele może się wydarzyć i sporo zależy od warunków, ale jego szanse są duże. A to byłoby niewiarygodne osiągnięcie.

Na Turnieju nie ma już Kamila Stocha, zwycięzcy sprzed roku. Jak pan ocenia decyzję o jego wycofaniu?

Byłem zaskoczony jego słabszą formą. To smutne, ale decyzja jest słuszna. Musi poszukać formy, w spokoju robi się to o wiele lepiej i wygodniej. Czy mu się uda? Uważam, że Stoch wróci do wielkiej formy jeszcze w tym sezonie. I że będzie skoczkiem z czołówki na igrzyskach w Pekinie. 

Michal Doleżal mówił nam, że jego błąd przekrzywienia w locie wynika z psychiki. Zdarzyły się panu podobne błędy techniczne, kiedy głowa nie funkcjonowała odpowiednio?

Tak. Dlatego kilkanaście dni odpoczynku i spokojnej pracy moim zdaniem to najlepsze rozwiązanie dla Kamila. Możecie być o niego spokojni. Podniesie się jeszcze po tym kryzysie.

Kilka miesięcy temu udzielił pan wywiadu, w którym mówił, że "nie będzie odcinał kuponów z kariery skoczka", że chce pan o niej wręcz zapomnieć. A teraz wrócił pan na skocznię i planuje występ w mistrzostwach Finlandii dla zabawy. Zatem jak czytać to podejście do skoków po zakończeniu kariery?

Zawodowo nie jestem już skoczkiem, zajmuję się kombinezonami i ich dystrybucją. Zostałem nawet bardziej sprzedawcą, niż producentem. W zeszłym tygodniu oddałem kilka skoków w Lahti, ale rzeczywiście: tylko dla zabawy. Za dwa tygodnie mamy krajowe mistrzostwa na tych skoczniach i zaplanowałem, że na nich wystartuję. Po prostu chcę to zrobić. Potem czas na kolejną przerwę. To nie tak, że chcę wrócić do Pucharu Świata, stworzyć dla kogoś rywalizację w Finlandii. Nie, to tylko kilka skoków, które chcę oddać sam dla siebie. 

W Polsce żartujemy, że nigdy nie wiesz, kiedy Ahonen kończy karierę, bo najpierw tak mówi, a potem wraca. 

(Ahonen uśmiecha się pod maską) Ha, ha! Nigdy nie skończyłem kariery i chyba do końca życia sobie tego nie zrobię. Odchodziłem, wracałem, ale byłem aktywny i nie chcę zamykać sobie drogi do takiego spokojnego skakania, jakie czeka mnie za kilkanaście dni. 

A w tych przerwach z przeszłości coś pan by zmienił? Któraś była niepotrzebna?

Trudno powiedzieć, ale chyba nie. Nie chciałbym zmieniać niczego ze swojej przeszłości. Miałem świetną karierę i ciekawe życie skoczka, więc niech to pozostanie tak, jak się wydarzyło. Gdy ktoś przedstawia, co osiągnąłem, to wciąż brzmi, jakbym sobie to wyśnił, jakby to się nie zdarzyło, więc okoliczności powinny pozostać takie same, bo też kształtowały rzeczywistość. 

Ale na mistrzostwach Finlandii z tymi skokami z zeszłego tygodnia wcale nie będzie pan daleko od czołówki. To smutny symbol tego, co się tam wydarzyło od czasów sukcesów?

Można to tak ująć, choć nie przypisuję sobie nic przed tym startem, wynik nie będzie dla mnie ważny. Ale tak: nigdy nie chciałem, żeby fińskie skoki wpadły w tak ogromny kryzys. Dołek jest spory i trudno będzie z niego wyjść. Nie jestem jednak w żaden sposób zaangażowany w ich obecny rozwój, więc mogę tylko trzymać kciuki, że kiedyś będzie jeszcze inaczej. Wierzę w to, ale zdaję sobie sprawę z tego, jak wielkie mamy problemy. 

W pana przypadku nawet złoty medal nie jest nie do wyobrażenia.

Cóż, nie mam wysokich oczekiwań. Nie mam pojęcia, jaki rezultat osiągnę, ale to dla mnie nic poważnego. Medal pewnie bym zachował, ale nic dla mnie by nie znaczył. Znaczące są za to skoki, które wciąż kocham.

Więcej o:
Copyright © Agora SA