Po bardzo nieudanych startach w Oberstdorfie (41. miejsce) i Garmisch-Partenkirchen (47. miejsce) Kamil Stoch skakał w Innsbrucku. Adam Małysz, dyrektor ds. skoków w Polskim Związku Narciarskim, mówił wprost, że jego zdaniem lepiej byłoby, gdyby Stoch nie jechał na austriacką część Turnieju Czterech Skoczni. Ale Stoch wraz z trenerskim sztabem kadry uznał, że spróbuje swych sił na Bergisel.
Niestety, ta próba wypadła źle. Po 59. miejscu w kwalifikacjach Stoch nie wystąpi we wtorkowym konkursie. Co dalej? Czy wróci do Polski i będzie próbował znaleźć formę na zaplanowane na połowę stycznia konkursy w Zakopanem? A może decyzja będzie taka, że pojedzie do Bischofshofen i dokończy TCS?
O opinię prosimy Jana Szturca. To sportowy wychowawca m.in. Adama Małysza i Piotra Żyły, przez lata konsultant kadry.
- Sztab musi zadecydować. Adama Małysza też wycofywano. To może być tylko z korzyścią dla Kamila. To żadna ujma na honorze — przekonuje Szturc, który szkoli w Wiśle dzieci.
Szturca w ostatnich dniach wymienia się często w kontekście pomysłu Małysza. Były mistrz stwierdził w TVP Sport, że kadrze dobrze zrobiłaby konsultacja z trenerem z zewnątrz.
- Na pewno jak ktoś z boku popatrzy, to świeżym okiem może coś nowego zobaczyć i może pomóc — mówi Szturc. Ale nie chce odpowiedzieć, czy zgodziłby się wystąpić w roli takiego konsultanta. - Dla mnie to jest krępujące, bo przecież sztab zna Kamila od podszewki — mówi, wyraźnie nie chcąc nikogo urazić.
- Ja jedynie uważam, że żeby odnaleźć czucie, to trzeba potrenować na mniejszych skoczniach. Do skutku, czyli tak długo aż skoczek znajdzie to czucie — dodaje Szturc.
Właśnie tak trener pracował z Adamem Małyszem i Piotrem Żyłą, gdy przeżywali kryzysy formy. - To były treningi na małych, trudnych skoczniach. Głównie na skoczni K-65 w Łabajowie. Na takiej małej skoczni prędkości dojazdu są w przedziale 75-78 km/h. To wielka różnica dla skoczka, który w zawodach jeździ w okolicach 90 km/h. Kiedy jest wolniejszy, to łatwiej jest mu wyeliminować błędy na progu i na dojeździe. Duże błędy eliminuje się na małych skoczniach, małe można wyeliminować na dużych skoczniach. Taka jest zasada — mówi Szturc.
Jak wiadomo, skocznia w Bischofshofen jest największa ze wszystkich w Turnieju Czterech Skoczni. - I szczególnie trudna, bo ma bardzo długi, inny niż wszędzie najazd — zauważa Szturc. - Tam bardzo trudno jest poprawiać coś w swoich skokach — podsumowuje trener.