114 metrów w kwalifikacjach, dopiero 59. miejsce i brak awansu do konkursu - tak zakończył pierwszy dzień rywalizacji w Innsbrucku Kamil Stoch. Ten rezultat oznacza, że Polaka na skoczni Bergisel we wtorek nie zobaczymy.
W każdym z trzech poniedziałkowych skoków nie było widać poprawy w jego stylu. Już po pierwszym treningu Polak, gdy przyszedł do windy, którą skoczkowie dostają się na górę obiektu, usiadł i gapił się w drzwi. Wyglądał na bezradnego wobec sytuacji, z którą musi się zmierzyć.
- Łzy mi się cisną do oczu - mówił załamany Stoch już po kwalifikacjach. - Podświadomie mam myśli, że kiedyś muszę wrócić do dobrego skakania. Trzy tygodnie temu stałem na podium. To niemożliwe, żebym tak szybko zapomniał, jak się skacze. Coś się zacięło, nie funkcjonuje w technice. Teraz trzeba znaleźć to coś, pewnie bardzo głęboko we mnie i spróbować to odkręcić - wskazał Stoch.
Zapytany o decyzję co do startu w Innsbrucku, mówił, że teraz podjąłby taką samą. - Jestem sportowcem, skaczę, jak miałbym stąd uciec, jeżeli trwają zawody? To jest mój obowiązek, żeby zostać. Zresztą, gdybym wrócił do domu, na pewno bym żałował, że nie zostałem i nie skakałem dalej, nie walczyłem. Znacie mój charakter, nigdy się nie poddaję. Natomiast sytuacja jest ogromnie trudna i nie było to moim marzeniem, żeby zakończyć te zawody na odpadnięciu w kwalifikacjach. Zwłaszcza na skoczni, na której lubię skakać - tłumaczył.
Nawet Stoch nie wie, skąd właściwie bierze się aż tak duży problem - świdrowanie, nazywane też skręceniem w powietrzu, które powoduje, że zawodnik nie może odlecieć. - Szczerze? Nie mam pojęcia, skąd aż taki duży regres. Na pewno trudno nawet o tym rozmawiać, cokolwiek powiedzieć. Takie jest życie, sport, zwłaszcza skoki. Ze skoku na skok wszystko może się obrócić o 180 stopni: zepsuć, ale też poprawić i sprawić, że będzie lepiej. Liczyłem, że to drugie wydarzy się już tutaj. Miałem pomysł na dzisiejszy dzień, silne przekonanie, że to będzie działało. Dlatego zostałem i walczyłem, ale mam takie odczucie, że im bardziej chcę i się staram, tym efekt jest odwrotny - przekazał Stoch.
- Nie ma jednej diagnozy, tak samo, jak nie ma jednej dobrej techniki skoku. Każdy ma swoją i boryka się ze swoimi problemami. Teraz tak jest w moim przypadku. Trzeba wierzyć, starać się, szukać. Musimy się wspólnie zastanowić, co zrobić. To wszystko, co mam do powiedzenia. Nie podejmę teraz decyzji: chcę pójść do szatni, spotkać się i porozmawiać z trenerem, a dopiero później myśleć, co dalej - dodał Stoch.
Odpuszczenie startu w Bischofshofen oznaczałoby prawdopodobnie, że zawodnika zabraknie w Pucharze Świata aż do zawodów w Zakopanem w połowie stycznia. W Austrii poza finałem Turnieju Czterech Skoczni są bowiem także dwa dodatkowe konkursy PŚ w weekend: 8 i 9 stycznia.
Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Transmisje z konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich można oglądać w TVN, Eurosporcie i Playerze.