Kamil Stoch załamany. "Łzy cisną się do oczu". Jest bezradny

Jakub Balcerski
- Znacie mój charakter, nigdy się nie poddaję. Natomiast sytuacja jest ogromnie trudna - mówił po kwalifikacjach do konkursu w Innsbrucku Kamil Stoch, który nie awansował do zawodów. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Transmisję konkursu można oglądać w TVN, Eurosporcie i Playerze.

114 metrów w kwalifikacjach, dopiero 59. miejsce i brak awansu do konkursu - tak zakończył pierwszy dzień rywalizacji w Innsbrucku Kamil Stoch. Ten rezultat oznacza, że Polaka na skoczni Bergisel we wtorek nie zobaczymy.

Zobacz wideo Jednoznaczne stanowisko ws. Doleżala! "Nie jesteśmy klubem piłkarskim"

Stoch załamany sytuacją. "Sytuacja jest ogromnie trudna"

W każdym z trzech poniedziałkowych skoków nie było widać poprawy w jego stylu. Już po pierwszym treningu Polak, gdy przyszedł do windy, którą skoczkowie dostają się na górę obiektu, usiadł i gapił się w drzwi. Wyglądał na bezradnego wobec sytuacji, z którą musi się zmierzyć. 

- Łzy mi się cisną do oczu - mówił załamany Stoch już po kwalifikacjach. - Podświadomie mam myśli, że kiedyś muszę wrócić do dobrego skakania. Trzy tygodnie temu stałem na podium. To niemożliwe, żebym tak szybko zapomniał, jak się skacze. Coś się zacięło, nie funkcjonuje w technice. Teraz trzeba znaleźć to coś, pewnie bardzo głęboko we mnie i spróbować to odkręcić - wskazał Stoch. 

Zapytany o decyzję co do startu w Innsbrucku, mówił, że teraz podjąłby taką samą. - Jestem sportowcem, skaczę, jak miałbym stąd uciec, jeżeli trwają zawody? To jest mój obowiązek, żeby zostać. Zresztą, gdybym wrócił do domu, na pewno bym żałował, że nie zostałem i nie skakałem dalej, nie walczyłem. Znacie mój charakter, nigdy się nie poddaję. Natomiast sytuacja jest ogromnie trudna i nie było to moim marzeniem, żeby zakończyć te zawody na odpadnięciu w kwalifikacjach. Zwłaszcza na skoczni, na której lubię skakać - tłumaczył. 

"Mam takie odczucie, że im bardziej chcę i się staram, tym efekt jest odwrotny"

Nawet Stoch nie wie, skąd właściwie bierze się aż tak duży problem - świdrowanie, nazywane też skręceniem w powietrzu, które powoduje, że zawodnik nie może odlecieć. - Szczerze? Nie mam pojęcia, skąd aż taki duży regres. Na pewno trudno nawet o tym rozmawiać, cokolwiek powiedzieć. Takie jest życie, sport, zwłaszcza skoki. Ze skoku na skok wszystko może się obrócić o 180 stopni: zepsuć, ale też poprawić i sprawić, że będzie lepiej. Liczyłem, że to drugie wydarzy się już tutaj. Miałem pomysł na dzisiejszy dzień, silne przekonanie, że to będzie działało. Dlatego zostałem i walczyłem, ale mam takie odczucie, że im bardziej chcę i się staram, tym efekt jest odwrotny - przekazał Stoch. 

- Nie ma jednej diagnozy, tak samo, jak nie ma jednej dobrej techniki skoku. Każdy ma swoją i boryka się ze swoimi problemami. Teraz tak jest w moim przypadku. Trzeba wierzyć, starać się, szukać. Musimy się wspólnie zastanowić, co zrobić. To wszystko, co mam do powiedzenia. Nie podejmę teraz decyzji: chcę pójść do szatni, spotkać się i porozmawiać z trenerem, a dopiero później myśleć, co dalej - dodał Stoch.

Odpuszczenie startu w Bischofshofen oznaczałoby prawdopodobnie, że zawodnika zabraknie w Pucharze Świata aż do zawodów w Zakopanem w połowie stycznia. W Austrii poza finałem Turnieju Czterech Skoczni są bowiem także dwa dodatkowe konkursy PŚ w weekend: 8 i 9 stycznia.

Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Transmisje z konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich można oglądać w TVN, Eurosporcie i Playerze.

Więcej o:
Copyright © Agora SA