Kuriozalne słowa Eisenbichlera po skandalu i zawyżonej nocie. "Dziękuję temu sędziemu"

Jakub Balcerski
Markus Eisenbichler sam przyznał, że jego nota za styl skoku z pierwszej serii w Ga-Pa była zawyżona, ale dziękuje sędziemu, który ją przyznał. - Czasem potrzeba szczęścia. Polacy też dostają wyższe noty od polskiego sędziego, gdy są u siebie - wskazał Niemiec na konferencji prasowej.

"W pierwszej serii noworocznego konkursu w Ga-Pa doszło do sytuacji, którą śmiało można nazwać skandalem, choć mało brakowało, by ten był jeszcze większy. Działanie sędziów powinno odbić się szerokim echem w środowisku" - pisał o sprawie sędziowania w Garmisch-Partenkirchen dziennikarz Sport.pl Piotr Majchrzak

Zobacz wideo Kobayashi vs reszta świata. Brutalna zapowiedź Turnieju Czterech Skoczni

Skandaliczne oceny za skok z pierwszej serii dla Eisenbichlera. "To był błąd"

Największe kontrowersje wywołał skok Markusa Eisenbichlera z pierwszej serii. Oceniono go bardzo wysoko, choć Niemiec był bliski upadku. Od niemieckiego sędziego Erika Stahlhuta dostał notę 18,5-punktową!

- Nawet jeśli sędziowie zaliczyli Eisenbichlerowi telemark, to był to błąd, bo skoczek powinien w telemarku wytrzymać te 10-15 metrów, a on tutaj od razu "siadł" - mówił dla Sport.pl Marek Pilch, sędzia międzynarodowy. 

Niemiec zareagował na zawyżone noty: Czasem potrzeba nam trochę szczęścia

Jak na tę notę zareagował sam skoczek? - Gdy polscy skoczkowie są w Zakopanem, czy w Wiśle, też dostają od polskiego sędziego wysokie noty. To normalne. W przypadku "zwykłych" konkursów niemieccy sędziowie wcale nie przyznają nam aż tak świetnych ocen. W Niemczech wygląda to trochę inaczej. Sędziowie nie mają łatwej roboty, lecimy bardzo szybko i skoki nie są łatwe do oceny. Pozostali sędziowie przyznali mi 17 czy 17,5 punktu. To adekwatne oceny, bo wiem, że lądowanie nie było perfekcyjne. 18,5 to trochę wysoko, ale czasem potrzeba nam trochę szczęścia. Dziękuję temu sędziemu - odpowiedział na nasze pytanie Markus Eisenbichler.

Trzeba przyznać, że to dość kuriozalne słowa: w żadnych regulacjach nie jest zapisane, że sędziowie mają faworyzować swoich rodaków. Nawet jeśli tak robią, powinni być świadomi, że zostaną źle ocenieni na zebraniach FIS i ich praca na zawodach najwyższej rangi może być zagrożona. - Wiem, że oni zazwyczaj są mocni, przyznają surowsze oceny. Nawet mnie to czasem trochę wkurza. W kwalifikacjach za naprawdę dobre lądowanie dostałem jedną "19" i resztę "18" (w rzeczywistości była to "19" od norweskiego sędziego, a reszta to noty po "18,5" - przyp. red.). Ale takie jest życie, czasem masz szczęście, czasem nie i to nie powinno być problemem - ocenił Eisenbichler. 

Mało brakowało, a noty za styl decydowałyby w sobotę o zwycięstwie na Grosse Olympiaschanze. Ryoyu Kobayashi wygrał o zaledwie 0,2 punktu przed Markusem Eisenbichlerem. Na słowa Niemca wypowiedziane w podobnym tonie dla norweskich mediów, był także wściekły choćby dyrektor norweskiej kadry, Clas Brede Braathen. 

W klasyfikacji generalnej TCS prowadzi Kobayashi. Czwarty Eisenbichler ma do niego aż 21,1 punktu straty. Kolejny przystanek rywalizacji już w Austrii. Na poniedziałek, 3 stycznia zaplanowano treningi i kwalifikacje na Bergisel w Innsbrucku. Dzień później odbędzie się tam trzeci konkurs Turnieju. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Więcej o: