Cene Prevc skakał jako 62. zawodnik listy startowej drugiego treningu. Osiągnął 110 metrów, ale szybko okazało się, że w przypadku jego próby odległość nie miała żadnego znaczenia. Słoweniec groźnie upadł i z tego wynikała przerwa w rywalizacji - na kilka minut po jego skoku na zeskoku pojawili się deptacze.
25-latek upadł w dość dziwny sposób - mniej więcej w połowie zeskoku zawodnikowi jakby "odcięło" powietrze i zawodnik spadł na zeskok. Wylądował na dwie nogi, ale szybko jedna z nart uciekła za niego i spowodowała, że Prevc aż przeleciał do przodu i upadł.
Skoczek mocno się przy tym poturbował, ale szczęśliwie szybko się pozbierał. - Z Cene wszystko w porządku - przekazał Sport.pl dziennikarz słoweńskiego radia Val 202, Bostjan Rebersak. Bardziej martwią jednak słowa skoczka, które przekazał nam radiowiec. "To dziwne, narta utknęła mi w śniegu" - miał przekazać Słoweniec.
To wskazuje na możliwą przyczynę upadku. Na zrzutach ekranu z transmisji prowadzonej przez Eurosport ilustrujących tekst pokazujemy moment, kiedy narty zawodnika zetknęły się z zeskokiem. Widać, że lewa narta złapała trochę śniegu i wręcz się w niego zanurzyła. Dlaczego? Cóż, Cene Prevc korzysta z nowinki technologicznej przygotowanej przez twórcę sprzętu Petera Slatnara - płaskich nart. I wygląda na to, że w przypadku tak nagłego lądowania i zetknięcia ze śniegiem te nie reagują właściwie i nie zapewniają odpowiedniego bezpieczeństwa zawodnikowi przy lądowaniu, gdy wywiera spore obciążenie na narty.
Zapytaliśmy o kwestię bezpieczeństwa "płaskich nart" przy lądowaniu ich twórcę, Petera Slatnara. Poprosiliśmy o analizę upadku Prevca, ale Słoweniec utrzymuje, że z jego sprzętem wszystko jest w porządku. - To był błąd Cene, zbyt agresywnie lądował - napisał nam Slatnar. Na kolejne pytania na razie nie odpowiedział.
Nie wiemy też, jaki wariant nart miał przygotowany skoczek - Slatnar stworzył zarówno narty "pół-płaskie" z lekko zakrzywionym czubem nart, jak i "ekstremalnie płaskie" używane przez Yukiyę Sato, czy Anze Laniska. Narty są dostosowywane w stosunku do preferencji każdego zawodnika.
Problemem w przypadku Cene Prevca i "wbicia" się narty w zeskok mógł być jednak z pewnością fakt, że model przygotowany przez firmę Slatnara nie jest w pełni płaski. Po kilkudziesięciu centymetrach wypłaszczenia na górze, przy czubie, w narcie położone jest zagłębienie, gdzie ta staje się grubsza. I to prawdopodobnie było problemem: to do tamtego elementu narta zagłębiła się w śnieg. Jedna z niemieckich telewizji pokazała wyrwę w zeskoku, jaką stworzyła narta Prevca.
Przez to głośno o upadku i zagrożeniu, jakie zwiastuje zrobiło się od razu w środowisku skoków. Na antenie niemieckiego Eurosportu odważną opinię wygłosił były trener reprezentacji Niemiec, Werner Schuster. "To była tylko kwestia czasu, żeby coś takiego się wydarzyło. Anze Lanisek i Yukiya Sato także skaczą na tych nartach Slatnara. A ja nie czułbym się dobrze, gdybym w nich skakał" - przyznał Austriak.
O sprawę zapytaliśmy także asystenta Michala Doleżala, Macieja Maciusiaka. - Oceniam to z odległości i widzę po raz pierwszy, bo wracam z zawodów Pucharu Kontynentalnego w Engelbergu, ale widać, że narty mogły być przyczyną groźnego upadku Słoweńca. Ewidentnie widać jakby było trochę miękko i chwyciło mu "szpic" - wskazał nam szkoleniowiec.
Slatnar już wielokrotnie przekonywał, że narty przeszły kontrolę FIS, były zgłoszone do sprawdzenia przez federację. W poniedziałek Słoweniec zdradził dla portalu Sportklub, że jeszcze w Ruce, gdy Anże Lanisek między innymi dzięki tej technologicznej nowince wygrywał zawody PŚ, chcieli go zdyskwalifikować Niemcy.
Do tej pory obawiano się o narty, ale w przypadku ich zachowania w powietrzu, a nie na zeskoku. O zagrożeniu nawet "wykonywania salt" mówił nam pierwszy trener Adama Małysza i Piotra Żyły, Jan Szturc, a swoje uwagi o tym, jak mogą się zachowywać przekazywał też Apoloniusz Tajner w programie Sport.pl LIVE.
Polscy skoczkowie testowali "płaskie narty" w przypadku dwóch zawodników, ale stwierdzili, że przed sezonem olimpijskim nie ma co robić rewolucji - styl skoczków z kadry Michala Doleżala praktycznie w żadnym przypadku nie jest na razie dopasowany do tego typu sprzętu. Tym samym u Polaków praktycznie "nie zaistniał" temat nart Slatnara.
I kto wie, czy zaistnieje w ogóle, bo opinie na temat tych nart po wtorkowym upadku Prevca mogą wywołać bardzo poważną i pewnie dla niektórych trudną dyskusję dotyczącą sprzętowego bezpieczeństwa w skokach. Pojawiają się opinie, które dyskwalifikowałyby je z użycia. Najwyraźniej pomimo wyraźnych zalet i możliwości oddawania na nich niemalże perfekcyjnych skoków, jak w przypadku Anze Laniska w Ruce, pojawia się też ryzyko niebezpiecznych sytuacji. A na to nie powinno się pozwalać, choćby te narty dawały kilkanaście metrów przewagi.
Sprzętowe rewolucje w sporcie, także w skokach, mają to do siebie, że często do odpowiedniego użycia sprzętu trzeba udoskonalania go do granic możliwości. Slatnar wie o tym najlepiej, biorąc pod uwagę jego pracę przy wiązaniach, z którymi często zmagał się latami. Jeśli okaże się, że rzeczywiście zawiodły we wtorek w Oberstdorfie, projekt bezpieczniejszych modeli rewolucyjnych nart będzie miał jednak zapewne priorytetowe znaczenie. Slatnar mówił o nich, że "wyprzedzają swoje czasy". I być może nie powinny. Może nie były na to gotowe.