Polscy skoczkowie dostali dużo kombinezonów. Całkiem nowe materiały

Łukasz Jachimiak
- Ktoś może sobie mówić, że Grzesiek Sobczyk tupie nogą, a ja nie. Jak ktoś myśli, że wie lepiej, to niech sobie myśli - mówi Michal Doleżal. Trener kadry polskich skoczków zapowiada nowy początek. We wtorek kwalifikacje do konkursu w Oberstdorfie otwierającego 70. Turniej Czterech Skoczni. Relacja na żywo na Sport.pl o godz. 16.30. Transmisja w Eurosporcie.

Po nieudanych startach w Niżnym Tagile, Kuusamo, Wiśle, Klingenthal i Engelbergu polscy skoczkowie nie są faworytami Turnieju Czterech Skoczni.

Na treningach (dwie serie od godziny 14) i w kwalifikacjach w Oberstdorfie zobaczymy sześciu naszych zawodników. To: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Dawid Kubacki, Andrzej Stękała i Jakub Wolny. Nasi rywale naprawdę obawiają się tylko Stocha.

Zobacz wideo Kobayashi vs reszta świata. Brutalna zapowiedź Turnieju Czterech Skoczni

Łukasz Jachimiak: Jak minęły święta trenerowi drużyny, o którą martwi się kilka milionów Polaków?

Michal Doleżal Spokojnie i dobrze. W małym, rodzinnym gronie. Spotkania trzeba było ograniczyć. A nawet unikać ich. Nie można ryzykować ze względu na pandemię. Nie chcieliśmy przeżywać tego, co rok temu [wówczas przez zamieszanie z testem na covid Klemensa Murańki cała nasza kadra pierwotnie nie została dopuszczona do startu w Obertstdorfie, ale na szczęście ostatecznie Polacy skakali, a kwalifikacje bez ich udziału unieważniono].

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

W jakim wieku są twoje córki?

- 7 i 12 lat.

Czyli już rozumieją, że tata ma wyjątkowo trudny czas w pracy?

- Tak. Oczywiście staram się tego nie przynosić do domu, ale wiedzą, że teraz nie idzie. Mała bardzo kibicuje. I jest wściekła, że nie wygrywamy. Fajnie widzieć, że jej aż tak zależy. Właśnie teraz uczy się cierpliwości. Dzieciaki bardzo żyją tym, co robimy. U mnie młodsza córka bardziej. Starsza ma już więcej swoich zajęć i sport jej aż tak nie interesuje.

Dostawałeś życzenia, żeby polskim skoczkom poszło w Turnieju Czterech Skoczni?

- Tak, od wszystkich! Bo wszyscy wokół mnie tym żyją i kibicują. To jest normalne.

 

Ile czasu spędziłeś z rodziną przy świątecznym stole, a ile przy maszynie do szycia z kombinezonami i przy komputerze, żeby analizować skoki?

- Potrzebowałem dychnąć, dlatego siadłem przy stole z rodziną i zrobiliśmy piękną Wigilię. Wtedy trochę puściłem głowę. Ale nie na długo. Było sporo do zrobienia przed wyjazdem na Turniej. I to zrobiłem. Nabrałem też energii. Jestem optymistycznie nastawiony.

Ile nowych kombinezonów przygotowałeś?

- Sporo. Tyle, żeby każdy skoczek miał wystarczająco dużo dobrych strojów. Ale my zawsze mamy nowe kombinezony na każdą dużą imprezę. A Turniej taką jest. Trzeba iść full gaz.

Wracacie do czegoś sprawdzonego, jak czekoladki sprzed lat?

- Nie, szyłem z nowych materiałów.

Mówiliśmy o życzeniach, które dostałeś, a jakich wyników ty sobie życzysz? Uważasz, że Kamil Stoch może włączyć się do walki o wygranie Turnieju? Co z Piotrem Żyłą? Co z Dawidem Kubackim?

- Pierwszy period za nami. Zły. Ale za nami. Ja jestem bardzo nastawiony na nowy początek. Kamil jest bardzo dobrze nastawiony i jest w formie. O Dawidzie powiem z radością, że w ostatnich dniach zrobiliśmy w jego skokach bardzo duży postęp. W Zakopanem Dawid to poczuł. Mam nadzieję, że później, w święta, puścił głowę, że odpuścił sobie ciągłe analizowanie, że poczuł to i teraz będzie dużo, dużo lepiej.

Co i jak poprawiliście? Analizowałeś skoki z Zakopanego w swoim domu w Czechach i zauważyłeś, co trzeba poprawić w jego pozycji dojazdowej?

- Tak, dokładnie. Nie wchodźmy w szczegóły, ale chodzi tylko o pozycję. Ta jedna zmiana bardzo dużo dała.

Piotr Żyła ma wciąż problem z kolanami? Nawet dobre skoki kończy brzydkimi lądowaniami.

- Ostatnio Piotrek nic o kolanach nie mówił. Ale w treningowych skokach stara się ich nie obciążać, bo taki problem zawsze zawodnikowi siedzi w głowie.

Szczerze - byłeś bliski decyzji, że na Turniej zabierzesz tylko Stocha, Żyłę i Pawła Wąska?

- Gdybym decydował w emocjach, w Engelbergu, to tak bym zrobił.

Adam Małysz jeszcze po treningu w Zakopanem 22 grudnia mówił, że właśnie tak by na twoim miejscu zrobił. Mocno wypowiedział się dla radia RMF FM. Słyszałeś to?

- Słyszałem. W Engelbergu naprawdę różne warianty rozważałem. W emocjach najbardziej przychodził do głowy ten, żeby brać tylko trzech skoczków. Ale wiem, że w emocjach lepiej nie decydować i lepiej się w emocjach nie wypowiadać. Zawsze lepiej jak trochę napięcie zejdzie, jak się człowiek uspokoi i przemyśli. Dałem sobie czas do treningu i mistrzostw Polski w Zakopanem. I dobrze zrobiłem. Skoki na Wielkiej Krokwi wyglądały dużo inaczej. Po konkursie wszyscy się zgodziliśmy - ja, asystenci i Adam - że jednak warto wysłać na Turniej sześciu skoczków.

Nie miałeś dylematu czy przyjechać na te mistrzostwa? Niektórzy twoją nieobecność odebrali tak, że zrobiłeś sobie dłuższe święta w domu. Ale ty uznałeś, że kwestia przygotowania kombinezonów jest ważniejsza?

- Tak, ja widziałem rezerwy w sprzęcie i musiałem je wykorzystać. Techniki w skokach chłopaków też doglądałem, niczego nie straciłem, widziałem wszystkie skoki i wszystko razem analizowaliśmy. Ogólnie nie chcę już o tym za dużo mówić. Robota jest zrobiona. Razem ją zrobiliśmy, nie robię jej tylko ja. Turniej zaczynamy w dobrym nastroju. A przynajmniej ja mam dobry nastrój. Bo wiem, że wszystko jest blisko. Od Turnieju Czterech Skoczni może być już dobrze.

Tobie Turniej Czterech Skoczni chyba musi się kojarzyć dobrze. Jako trener masz w nim dużo sukcesów najpierw osiągniętych u boku Stefana Horngachera, a później w roli głównego szkoleniowca.

- Tak. Ale co było, to było, teraz nie czas na wspominanie sukcesów. I tak samo nie czas na ciągłe mówienie o pierwszym periodzie tego sezonu. Minął. A prawdziwa zima zaczyna się teraz, od Turnieju.

A co mówi Harald Pernitsch? Naprawdę nie macie żadnych zmartwień jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne?

- Cały czas dyskutujemy. On mówi, że z zawodnikami wszystko jest w porządku. On wie, zawodnicy wiedzą, ja wiem, że nie ma żadnego problemu motorycznego, fizycznego. Wszystko jest przepracowane tak, jak powinno być. Po prostu początek na skoczni był niedobry i za dużo o tym myśleliśmy. A musimy nie panikować. Trzeba wreszcie zacząć myśleć pozytywnie, trzeba patrzeć do przodu, a nie do tyłu. Wiemy, że było niedobrze. Ale to już było i koniec. Musimy zapomnieć. Jesteśmy na Turnieju nastawieni na walkę.

Trudno jest ci z tym, że jest tak dużo dyskusji, że są wypowiedzi a to, że na Turniej powinieneś powołać tylko trzech skoczków, a to, że nie ty tupiesz nogą, gdy trzeba, tylko niby robi to Grzegorz Sobczyk? Denerwuje Cię to?

- Zawsze są emocje, gdy nie idzie. Jeżeli chodzi o Adama czy o kogokolwiek innego, kto tak mówi, to po prostu widzę, że robi tak, bo mu zależy. Emocje ktoś utrzyma, a ktoś nie utrzyma i się zaczyna panika. Ale nie chcę tego bardziej komentować. Ja nie jestem tym, który załatwia coś przez media. Zawsze wolę rozmawiać na osobności, oczy w oczy. To jest najlepsze rozwiązanie. Po co puszczać w świat takie rzeczy i pokazywać panikę? Dużo o tych sprawach myślałem i na pewno będziemy o tym dyskutować. Ale później. Teraz nie jest czas na to. Teraz jest Turniej, trzeba się koncentrować na skokach. Inaczej nie będzie dobrze.

A czy Tobie w ramach dyskusji zdarza się nakrzyczeć na zawodników, wstrząsnąć grupą, jeśli skoczkowie nie realizują twoich wskazówek? Czy może jesteś człowiekiem, który nigdy się nie denerwuje aż tak, żeby krzyczeć?

- Jestem człowiekiem, który krzyczy. Umiem to zrobić, gdy ktoś przekroczy granice. Ale na razie nie było trzeba krzyczeć. Widziałem, że zawodnicy starają się, pracują. A że nie idzie? Nikt niczego na złość nie robił. Po co więc krzyczeć? Można wprowadzić dyskusję i to robię. Zawsze się staram rozmawiać na spokojnie i tak będę robił. Jestem człowiekiem, który ma dużo cierpliwości. Na pewno każda cierpliwość ma swoją granicę, ale mojej na razie nikt nie przekroczył. Rozmawiamy dużo, ale spokojnie. Robię wszystko tak, jak czuję. Każdy może sobie myśleć, co chce. Ktoś może sobie mówić, że Grzesiek Sobczyk tupie nogą, a ja nie, ale my, ludzie ze sztabu, wiemy, jak jest naprawdę. A jak ktoś sobie myśli, że wie lepiej, to niech sobie myśli.

To o jakich wynikach Polaków w Oberstdorfie możemy myśleć? Stoch w okolicach podium, a z punktami nie tylko Żyła i Wąsek, ale też jeszcze chociaż Kubacki?

- Wiem, na co ich stać, ale nie będę teraz o tym mówił. Umówmy się, że po konkursie powiem czy jestem zadowolony. Myślę, że będę. Zazwyczaj jest tak, że najpierw trzeba przegrać, żeby w końcu wygrać. Za nami nieudany czas. Ale wiem, że my się potrafimy podnieść. Na pewno. I myślę, że przyszedł ten moment.

Więcej o: