Polscy skoczkowie poprawili humory sobie, kibicom i działaczom po czwartkowych mistrzostwach Polski na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Apoloniusz Tajner mówi Sport.pl, że przed Turniejem Czterech Skoczni forma zawodników wygląda lepiej niż w ostatnich tygodniach. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego tłumaczy też zamieszanie związane z wypowiedziami Michala Doleżala i Adama Małysza.
Apoloniusz Tajner: Po pierwszej części sezonu byłem spokojny, ale za to zdezorientowany. Wyniki z Zakopanego są lepsze, ale one też nie świadczą o tym, że już jest dobrze. To postęp w kierunku własnego dobrego skakania. Stąd decyzja, żeby na Turniej Czterech Skoczni pojechało sześciu zawodników.
Jeżeli zawodnicy - ci poza trójką, która miała zapewniony wyjazd - skakaliby słabiej tak, jak to jeszcze było wczoraj na treningu, to decyzja trenera, żeby do Niemiec wysłać sześciu zawodników, nie zostałaby przyjęta optymistycznie, powiedzmy sobie szczerze. Choć musielibyśmy ją zaakceptować, bo od tego jest trener główny, żeby podejmować takie decyzje, brać za nie odpowiedzialność.
Oni są w środku tego wszystkiego, więc odczuwają to jeszcze bardziej. Z drugiej strony, widziałem też coś obiecującego: pomimo kryzysu każdy zdawał sobie sprawę, że trzeba się wspierać i wyjść z tego razem. Doświadczenie uczy: po trzech tygodniach ten dół powinien zacząć ustępować. Dłuższe mieliśmy bardzo rzadko. Do igrzysk półtora miesiąca i dobrze, że coś wreszcie się zaczęło odmieniać. Zależało nam na Dawidzie Kubackim. Wiemy, że on to poczuł: że może być lepiej i są miejsca, w których należy się poprawić. Liczę na te kilka dni odpoczynku, które wyświeżą ich organizmy. Powinno być wtedy jeszcze łatwiej poprawić błędy techniczne.
Mówił i sam Dawid, i trenerzy, że podczas rozgrzewki przed konkursem na sali treningowej zostały dokonane drobne poprawki w dojeździe do progu zostały dokonane i to zadziałało. Myślę, że to także dlatego, że Dawid już wychodzi z kryzysu. Dostaliśmy promyk nadziei. Skoki są niestety na tyle chimeryczne, że zawsze można byłoby się spodziewać, że coś z dobrego poziomu zejdzie na znacznie gorszy nawet w tydzień. Taki to sport.
To ma jedność, ale dyrektor sportowy jest też od tego, żeby zwracać na coś uwagę. Nie narzucać swojego toku rozumowania, decyzji, ale wskazywać na coś. Od tego jest i to by wyglądało niepoważnie, gdyby w przypadku kryzysu mówił zawsze dokładnie to samo co trener, w którego interesie leży przedstawiać sprawy w nieco lepszym świetle. Ja akurat się cieszę, że Adam jest tutaj krytyczny, gdy trzeba.
Codziennie rozmawiali i to właśnie w podobny sposób. Ja też rozmawiałem z Michalem, tu jesteśmy spójni. Przyjęliśmy zasadę: możemy sobie podpowiadać, wskazywać, a nawet się nie zgadzać i głośno o tym mówić, ale jak trener podejmuje decyzję, to jest to wszyscy ją akceptujemy i wspieramy.
Spodziewam się solidnego występu Kamila Stocha, na swoim poziomie skacze Paweł Wąsek. I niech skacze, to chyba jeszcze nie czas na jakieś wygrywanie. Pozostali zawodnicy według mnie powinni zwyżkować i tego w zasadzie od nich oczekuję. Najważniejsze są igrzyska olimpijskie. Na tym turnieju realne szanse na dobry wynik ma Kamil.
Będą się przebijały, bo człowiek jest za tymi chłopakami całym sercem. Widzę jednak, jak poprawiła się po tym Zakopanem atmosfera wśród zawodników. Pojawiła się radość, a po takim nastawieniu inaczej się odpoczywa. Myślę, że tu nie przesadzam z tym, że jestem dobrej myśli.