Skandal w Krasnej Polanie. Skoczkowie na stałe wyrzuceni ze skoczni. "Niezrozumiałe"

"Skandal w Krasnej Polanie. Po tym jak nowy właściciel przejął skocznie olimpijskie, wyrzucił lokalną drużynę z jej siedziby razem z jej sprzętem i zabronił używać skoczni w jakichkolwiek celach. Odmawia przy tym udzielania wyjaśnień" - napisał na Twitterze Adrian Dworakowski ze skijumping.pl.

Russkije Gorki. To kompleks skoczni narciarskich zbudowany na zimowe igrzyska olimpijskie, które w 2014 roku odbyły się w oddalonej o 50 km od Soczi miejscowości Krasna Polana. To tam po złote medale sięgał Kamil Stoch. I to byłoby na tyle, bo to były ostatnie międzynarodowe zawody, które odbywały się na tych skoczniach.

Zobacz wideo Kobayashi vs reszta świata. Brutalna zapowiedź Turnieju Czterech Skoczni

To największy kłopot kompleksu w Krasnej Polanie

- Olimpijski kompleks wygląda jak nowoczesny mercedes, w którym nie ma nikogo, kto wlałby benzynę i sprawił, że będzie działał tak, jak należy - mówił Władimir Sławski, rosyjski działacz związany od wielu lat ze skokami narciarskimi i kombinacją norweską, którego rok temu cytował portal skokipolska.pl.

Już wcześniej - w zasadzie to od razu po igrzyskach - zwracano jednak uwagę, że największym kłopotem kompleksu w Krasnej Polanie jest to, że brakuje tam małych skoczni treningowych. - Istota problemu wcale nie jest skomplikowana, ale niestety nikt nie chce się tym zająć - rozkładał ręce Sławski, obecnie wiceprezes Rosyjskiej Federacji Skoków Narciarskich i Kombinacji Norweskiej.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Sławski dodawał, że istnieją realne przesłanki do rozbudowy kompleksu skoczni. - Aby to zrobić, należy przede wszystkim zbudować skocznie 20 i 40-metrowe oraz oddać do użytku hotel znajdujący się na terenie tego kompleksu. Orientacyjny koszt budowy skoczni z windą i trybunami to 140 mln rubli, a modernizacja hotelu 48 mln rubli - wyliczał Sławski.

Minął jednak kolejny rok, a w Krasnej Polanie krajobraz wciąż ten sam. A nawet gorszy, bo Adrian Dworakowski ze skijumping.pl właśnie poinformował, że pojawił się nowy właściciel skoczni olimpijskich, który wyrzucił lokalną drużynę z jej siedziby razem z jej sprzętem i zabronił używać skoczni w jakichkolwiek celach. A przy tym odmówił udzielania wyjaśnień.

"Nikt nie wyrzucał naszych rzeczy na ulicę"

Tych wyjaśnień na próżno szukać w rosyjskich mediach. Portal tramplin.perm.ru cytuje tylko Sławskiego, który potwierdza, że obiekty na polecenie rządu zostały przeniesione pod kierownictwo centrum edukacyjnego Syriusz i że ta decyzja została z entuzjazmem przyjęta przez środowisko. A to, co stało się w zeszłym tygodniu, czyli wyrzucenie z obiektów około 50 osób ze szkoły sportowej, Sławski określa tylko jako niezrozumiałe.

Portal cytuje też Siergieja Zyrianowa, starszego trenera reprezentacji Krasnodaru. - Oczywiście nikt nie wyrzucał naszych rzeczy na ulicę, właściwie sami je zabraliśmy. Syriusz poprosił nas o opuszczenie wszystkich szatni i zwolnienie siedziby. Konkretnie poprosiła nas o to pani Korotajewa, jedna z przedstawicielek w placówce, która kazała nam już do niej nie wracać - powiedział Zyrianow.

Więcej o: