Znów nie tak to miało wyglądać. Polscy skoczkowie mieli zrobić w końcu pierwszy krok do przodu podczas weekendu Pucharu Świata w Engelbergu, ale znów nic z tego nie wyszło. Pierwsza seria w wykonaniu polskich skoczków była fatalna. Dobry poziom utrzymał po raz kolejny tylko Kamil Stoch, który jako jedyny wywalczył awans do drugiej serii.
Po Stochu najwyżej sklasyfikowanym polskim skoczkiem był Andrzej Stękała, który zajął dopiero 35. miejsce po skoku na odległość 121,5 metra. Pozostali Polacy znaleźli się dopiero w czwartej dziesiątce. Zdecydowanie najgorszy był natomiast Dawid Kubacki, który skoczył zaledwie 111 metrów, co było drugim najkrótszym skokiem w konkursie. Gorszy był tylko Anders Fannemel, który oddał skok na odległość 104 metrów. Pozostali Polacy, którzy pojechali do Engelbergu, czyli Piotr Żyła i Klemens Murańka nie zakwalifikowali się nawet do konkursu.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Po raz kolejny więc jedyną nadzieją polskich kibiców był Kamil Stoch. 34-latek stanął na wysokości zadania i nie tylko awansował do drugiej serii, ale oddał też w niej bardzo dobry skok na odległość 133,5 metra. Ostatecznie dało mu to awans o jedną pozycję i zakończenie rywalizacji na szóstym miejscu. Kolejną wygraną w tym sezonie zaliczył natomiast Karl Geiger, który wyprzedził Japończyka Ryoyu Kobayashiego i Słoweńca Timiego Zajca. Tym samym Niemiec umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej. Najlepszy z Polaków Kamil Stoch utrzymał 12. pozycję.
...