W niedzielne południe Polski Związek Narciarski poinformował, że Kamil Stoch nie weźmie udziału w zawodach Pucharu Świata w Klingenthal.
Doktora Winiarskiego postanowiliśmy zapytać jak silne jest zapalenie zatok Kamila Stocha. Czy nasz skoczek gorączkuje i musi przyjmować antybiotyk? Czy zagrożone są jego starty za kilka dni w Engelbergu?
- Nie ma mnie z ekipą w Klingenthal. W poniedziałek Kamil wraca i jesteśmy umówieni, że go zbadam. Na telefon trudno mi zdiagnozować, co mu jest - odpowiada lekarz kadry polskich skoczków.
- Jeśli będzie potrzeba, to skonsultuję Kamila ze specjalistą-laryngologiem. Teraz rozmawiałem z fizjoterapeutą, z Kamilem i z trenerem Michalem Doleżalem i na podstawie tych rozmów stwierdziliśmy, że lepiej nie ryzykować zaostrzenia choroby. Wszystko wskazuje na to, że Kamil ma zapalenie zatok, więc lepiej, żeby się nie wyziębiał. Niech Kamil odpocznie, a jak się zobaczymy, to będziemy dalej działać - dodaje dr Winiarski.
Na szczęście wygląda na to, że ze zdrowiem Stocha nie jest aż tak źle, a sztab po prostu dmucha na zimne.
- Kamil ma ból głowy i zatkany nos, trudniej mu się przez to oddycha. Gorączki nie ma. To zawodnik bardzo doświadczony, starszy, musimy szczególnie o niego dbać, bo wiemy, co jeszcze może osiągnąć. Trener był za tym, żeby na siłę go nie zgłaszać do niedzielnych zawodów - wyjaśnia dr Winiarski.
Fanom spiskowych teorii warto przekazać, że minęło już kilka dni odkąd kadrowicze przyjęli dawki przypominające szczepionki na covid. Oraz że jeszcze w piątek i sobotę Stoch czuł się dobrze, co widać było też po jego wynikach - najlepszych w sezonie. Najpewniej skoczek po prostu przeziębił zatoki na Vogtland Arenie.
- Dyskretne objawy Kamil miał w piątek i w sobotę w ciągu dnia, ale kryzys przyszedł dopiero w sobotni wieczór, po konkursie. To jest sezon na przeziębienia. Po prostu - kończy dr Winiarski.