Nie ma już na co czekać! Najwyższy czas na radykalne kroki. Tak jak robił to Małysz

Łukasz Jachimiak
Kamil Stoch 11., Piotr Żyła 25., Aleksander Zniszczoł 26. Czy takie wyniki kogokolwiek cieszą? Czy weekend w Wiśle nie pokazał, że warto rozważyć wycofanie kadry z Pucharu Świata?

Czwarte miejsce drużyny i trzech Polaków z punktami w konkursie indywidualnym. Taki jest dorobek naszych skoczków z Pucharu Świata w Wiśle. Cudów nikt się nie spodziewał. Ale wszyscy liczyliśmy, że kadra prowadzona przez Michala Doleżala odbije się choć na tyle, by wylecieć z bylejakości. Nie wyleciała. Niestety, urządza się w niej.

Zobacz wideo Jan Szturc wychował kilka pokoleń skoczków. "Każdy sukces wychowanka daje ogromną radość"

Po konkursach w Niżnym Tagile i Kuusamo mieliśmy w Pucharze Narodów 133 punkty. Cztery konkursy i tylko 133 punkty - o kilka poziomów gorzej niż jeszcze rok temu. Wtedy w pierwszych czterech startach indywidualnych sezonu nasi zawodnicy wyskakali 509 punktów. Bez Kamila Stocha, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego w czwartym konkursie tamtej zimy - w Niżnym Tagile.

Teraz startują wszyscy nasi mistrzowie. Chociaż jeden startuje tak, że - to widać gołym okiem - warto byłoby mu tych startów oszczędzić, wycofać go z rywalizacji i skierować na treningi. W niedzielę w Wiśle Kubacki zajął 32. miejsce. Po raz czwarty z rzędu nie awansował do drugiej serii! A tak naprawdę miał piąty zupełnie nieudany konkurs z rzędu - doliczyć trzeba sobotnią drużynówkę, w której pogrzebał polskie szanse na podium, lądując w drugiej serii na 97. metrze.

Kubacki skacze wzwyż, jak w dawnych latach swojej kariery. I tak czarną serię wyników też miał ostatnio bardzo dawno temu - w sezonie 2014/2015.

Stoch jak Małysz? Chcielibyśmy

Ale my tak naprawdę cofamy się w jeszcze bardziej zamierzchłą przeszłość. Niedziela 5 grudnia 2021 roku w Wiśle przebiegała dla polskich skoków trochę tak, jakby przeniosły się one w czasie o 20 lat wstecz. Dawno temu jeden Adam Małysz walczył z resztą świata i tylko czasem komuś jeszcze udawało się wejść do drugiej serii.

Teraz w roli samotnika wystąpił Stoch. Żyła i Zniszczoł prześlizgnęli się do rundy finałowej i uciułali po kilka drobnych punktów za 25. i 26. miejsce. Stoch doskoczył do 11. miejsca. I to jedyny promyk nadziei.

Promyczek tak naprawdę. Stoch miewa skoki świetne. Pojedyncze. Głównie w seriach treningowych. Od Stocha również oczekujemy więcej. Mamy prawo, sam mówił w przedsezonowej rozmowie ze Sport.pl, że dobrze się dzieje, gdy media i kibicuje liczą na sukcesy.

Stoch, choć wygląda na naszego ratownika, jeszcze wcale nie błyszczy i tak naprawdę nie ratuje nas z przygnębienia. Skacze w kratkę - w Niżnym Tagile był piąty i 33., w Kuusamo - ósmy i 41., teraz zajął 11. miejsce. To nie jest mistrzostwo, to jest przeciętność.

Tak, polscy skoczkowie popadli w przeciętność. A może nawet są poniżej tego stanu. To nie jest moment na powtarzanie, że wolno się rozkręcają i że z czasem, jak w poprzednich sezonach, znajdą formę. To samo nie przyjdzie. To jest całkiem inna skala problemu. To chyba czas najwyższy na radykalne decyzje. Może warto odpuścić starty w Pucharze Świata i znaleźć swoje Ramsau, by naprawić błędy. Tak, jak to plus minus 20 lat temu zawsze robił mistrz Małysz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.