Przełamanie? Możliwy też najgorszy wynik za Doleżala, ale już jest "krok do przodu"

Jakub Balcerski
Michal Doleżal na konkurs drużynowy podczas Pucharu Świata w Wiśle wybrał sprawdzony skład, który do tej pory zawsze był w czołowej trójce zawodów. Kwalifikacje miały pokazać mu rezerwy tkwiące w zawodnikach. Po ich wynikach trudno jednak typować, czy Polaków czeka walka o pierwsze podium w sezonie, czy o uniknięcie najgorszego wyniku za kadencji Czecha.

Jedno zwycięstwo i łącznie pięć miejsc na podium w dziewięciu startach - to bilans konkursów drużynowych Pucharu Świata trenera Michala Doleżala w Polsce. Skoro teraz jego kadra musi się mierzyć z największym kryzysem, odkąd Czech został jej szkoleniowcem, można oczekiwać przełamania, albo jednego z najgorszych rezultatów ostatnich miesięcy. 

Zobacz wideo Co się dzieje z polskimi skoczkami? "Jest bardzo dużo powodów do niepokoju"

Polacy mają w zasięgu podium, ale i najgorsze miejsce za Doleżala. Będzie przełamanie?

Tym na razie pozostają dwie szóste pozycje - w ostatnich zawodach drużynowych zeszłego sezonu w Planicy i w lutym 2020 roku w Lahti. Po piątkowych kwalifikacjach w Wiśle wydaje się, że szóste miejsce przytrafi się tylko w przypadku bardzo słabych skoków, choć niemożliwe nie jest nawet siódma pozycja.

Zgodnie z notami czterech Polaków, którzy wezmą udział w sobotnim konkursie - Piotra Żyły, Andrzeja Stękały, Dawida Kubackiego i Kamila Stocha - kadra Doleżala zajęłaby czwarte miejsce, gdyby zliczyć wyniki wszystkich składów przygotowanych na pierwsze wiślańskie zawody. Niewiele traciłaby do podium i Norwegów - 4,7 punktu, ale byłaby w zasięgu nawet siódmych Rosjan, którzy zgromadzili o 8,8 punktu mniej. Ten najbardziej optymistyczny wariant mógłby stać się momentem przełamania wręcz dla całej polskiej kadry. Za to najgorszy byłby kolejną gorzką pigułką dla całego środowiska skoków, zwłaszcza kibiców w samej Wiśle.

Doleżal daje szansę tym, którzy na razie nie schodzili z podium. "Musimy stawiać na doświadczenie"

Wyniki kwalifikacji jeszcze nie zachwycały, choć w skokach wielu zawodników widać postęp. Doleżal zdecydował się po nich postawić na sprawdzony, wręcz tradycyjny skład na drużynówkę. Żyła, Stękała, Kubacki i Stoch skakali razem w dwóch konkursach Pucharu Świata, a także MŚ w lotach w Planicy i MŚ w Oberstdorfie. I do tej pory nie schodzili z podium, choć żadnego z konkursów także nie wygrali. 

To jednak najbezpieczniejsza opcja. - Wyboru dokonywaliśmy pomiędzy Kubą Wolnym a Andrzejem Stękałą. W kwalifikacjach nam się potwierdziło. Kuba skoczył dobrze, ale Andrzej był równiejszy i dlatego wskazaliśmy na niego - tłumaczył w piątek Doleżal. Trener zaufał Stękale tak, jak przy wyborze do składu na pierwsze zawody tego sezonu w Niżnym Tagile, a Dawida Kubackiego, który wciąż wydaje się trochę pogubiony w technice, próbuje odbudować. A czy pojawił się temat świetnego debiutanta, Jana Habdasa? - Nie było tak, że o nim nie mówiliśmy. Podobały mi się jego powtarzalne skoki, ale musimy stawiać bardziej na doświadczenie - wskazał Doleżal.

"Widać było rezerwy. Od tego będziemy się odpychać"

Co mówią sami zawodnicy? - Wszystko, co mogę wykonać, postaram się zrobić najlepiej, jak umiem. Na resztę nie mam wpływu - zapewnił Kamil Stoch. - Plan na jak najlepsze skoki mam już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że w końcu wypali. Czasem niemożliwe jest, żeby zrobić więcej, niż się da, więc do wszystkiego podchodzę na spokojnie. Robię swoje - mówił za to Piotr Żyła. To oni będą liderami polskiej drużyny w sobotę. 

Jak reagowali ci, o których skoki polscy kibice mogą się obawiać nieco bardziej? - Czuję, że z progu powinno to lecieć, a coś jest nie tak po prostu. W tej drugiej fazie lotu nie chce mnie napędzać, nakręcać. Nie ma takiej swobody Trochę niepewności wręcz się wkradło, ale mam nadzieję, że nabierzemy spokoju i pewności z kolejnymi skokami w ten weekend - ocenił Andrzej Stękała. - To początek dobrego. Pomimo spóźnienia na progu, to chciało lecieć. Nie musiałem się aż tak męczyć w powietrzu - przekonywał Dawid Kubacki

Optymistą pozostaje też Michal Doleżal. - W piątek postawiliśmy kolejny krok do przodu. Widać było rezerwy i to jest bardzo pozytywne. Od tego będziemy się dalej odpychać - podsumował trener. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że sobotnich zawodów nie storpeduje pogoda. Na wieczór do tej pory zapowiadano w Wiśle silny wiatr - podmuchy miały sięgać nawet siedmiu metrów na sekundę. Seria próbna ruszy o godzinie 15:30, a pierwsza seria konkursu drużynowego godzinę później. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.