W czwartek świętował osiemnaste urodziny, a w piątek bez większych problemów awansował się do pierwszego w karierze konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Jan Habdas zaliczył bardzo udany dzień. Na tyle udany, że po dwóch oficjalnych treningach na skoczni w Wiśle kibice zaczęli zastanawiać się, czy przypadkiem Michal Doleżal nie zdecyduje się na wytypowanie 18-latka do drużyny na sobotni konkurs drużynowy.
Okazało się jednak inaczej, w sobotnim konkursie wystąpią Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Dawid Kubacki i Kamil Stoch, a Jan Habdas wystartuje dopiero w niedziele. I jak sam przyznaje... zdecydowanie bardziej woli taką sytuację, bo już sam debiut w Pucharze Świata sprawił, że przez kilka ostatnich dni lekko się stresował, a największy stres dopadł go w czwartek.
- Jestem zadowolony z tych piątkowych skoków. Myślałem, że stres będzie zdecydowanie większy. Ale odczuwałem go już od czwartku, na spokojnie podszedłem jednak do zawodów i udało się to zniwelować. Fajnie jest usłyszeć te trąby, gdy leci się w powietrzu. Zresztą słychać je, nawet gdy siedzi się na belce - mówił debiutujący w Pucharze Świata Jan Habdas.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
I dodawał: Myślę, że zdecydowanie bardziej bym się stresował startem w drużynówce. Aczkolwiek w ogóle o tym nie myślę, bo moi koledzy są zdecydowanie bardziej doświadczeni i to raczej oni będą startować. Teoretycznie więc wolałbym startować tylko w niedzielę, ale zobaczymy, jak będzie. Jeśli zliczylibyśmy wyniki wszystkich Polaków z piątku, to Habdas był naszym skoczkiem numer 6. A lepsze skoki w kwalifikacjach pokazali Stękała, Wolny czy Kubacki.
O ile w pierwszym treningu Habdas był siódmym najlepszym Polakiem, w drugim był czwarty, ale w kwalifikacjach był już dziewiątym z biało-czerwonych. Ostatecznie 18-latek w kwalifikacjach poleciał 122,5 metra i zajął 41. miejsce. I był to jego najsłabszy skok dnia.
- Jasiek jak się dowiedział, że startuje w Pucharze Świata, to zaczął się stresować. Zresztą tego nie krył i mówił jasno, że czuje lekką presję i my też to po nim widzieliśmy. Ale muszę przyznać, że świetnie sobie poradził. Faktycznie w kwalifikacjach Habdas leciał wysoko, ale dlatego, że nie wypchnął odbicia nogą, tylko wyciągnął je klatką piersiową. Z ciekawości pobiegłem porozmawiać z Danielem Kwiatkowskim (pierwszy trener kadry juniorskiej), który schodził z góry. I to nie był super idealny skok. Ten drugi treningowy był lepszy - mówi Krzysztof Biegun, asystent trenera w kadrze juniorów i ekspert Eurosportu.
Można więc nieco zażartować, że w kwalifikacjach młody skoczek za bardzo wziął przykład z Dawida Kubackiego, który w ostatnich tygodniach za bardzo otwierał się na progu i w pierwszej fazie osiąga zbyt dużą wysokość.
Krzysztofa Bieguna zapytaliśmy też o to, czy nie bałby się wystawienia Habdasa w konkursie drużynowym. - Kibicom na pewno się spodobało, że jest ktoś nowy. Ale wiadomo, że udział w konkursie drużynowym, to jest rzucenie na bardzo głęboką wodę i olbrzymia odpowiedzialność. Uważam jednak, że jeśliby sobie zasłużył wynikami, to trzeba by było go wystawić, bo gdzie się uczyć, jak nie tu. W kwalifikacjach jednak lepiej pokazali się nieco starsi - dodaje Biegun.