Smutny klimat, Japończycy narzekają, a skocznia rewelacyjna. Tak wygląda Wisła przed PŚ

Jakub Balcerski, Krzysztof Smajek
Smutny klimat w mieście, który ma się zamienić w święto polskich kibiców, Japończycy narzekający na warunki hotelowe, zamartwiająca prognoza pogody, skocznia przygotowana najlepiej od lat i polska kadra szukająca formy - tak wygląda obrazek tuż przed zawodami Pucharu Świata w Wiśle, które startują już w piątek od treningów i kwalifikacji. Relacja na żywo od 15:45 na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Wisła od 2017 roku organizowała inaugurację Pucharu Świata w skokach. Na siłę, bo śnieg tak wcześnie padał tu rzadko, zeskok był bryłą lodu, na której wywracali się zawodnicy. Niektórzy jak Simon Ammann mieli i wciąż mają Wisły wręcz dość. Zimy specjalnie nie można się doszukać nawet, teraz gdy w sezonie olimpijskim są tutaj trzecie, a nie pierwsze zawody cyklu. Zmiana terminu o te kilkanaście dni dała jednak dużo dobrego. 

Obejrzyj raport Sport.pl z Wisły i dowiedz się, jak wypadli polscy skoczkowie na treningu przed zawodami

Zobacz wideo Polscy skoczkowie się przełamią? "Nie powiem nagle: siedmiu w dziesiątce"

Skocznia w Wiśle gotowa, jak nigdy dotąd. "Delegat zarzucił nam, że mamy trochę za dużo śniegu"

Skocznia imienia Adama Małysza przygotowana była mniej więcej od początku tygodnia. Naśnieżona, zeskok wyrównany, a skoczkowie, którzy ją testowali, nie mogli się nachwalić. - Wydaje się, że te dwa tygodnie, które dostaliśmy po zmianie terminu to niedużo, ale z naszej perspektywy to wręcz ogromna zmiana. Dzięki temu udało się obiekt przygotować bardzo dobrze, a przede wszystkim dużo łatwiej. Jesteśmy po trzech dniach treningów kadr i przedskoczków, wiemy, że nie musimy już robić żadnych dużych zmian na obiekcie. Została wręcz sama kosmetyka - zdradza sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego, Jan Winkiel. 

- Pół żartem, pół serio mogę powiedzieć, że delegat techniczny zarzucił nam, że mamy trochę za dużo śniegu pod progiem. To problem, który chcielibyśmy mieć w latach poprzednich, gdy momentami pokrywy brakowało. Teraz mieliśmy przygotowane 37 centymetrów, więc nieco więcej niż potrzeba, żeby mieć dziesięcioprocentowy zapas ponad przepisy. Zeskok jest dobrze przygotowany, bo pod bryłą lodu, którą mieliśmy tu zazwyczaj, udało się złapać trochę śniegu naturalnego z nieba i armatki. Dzięki temu się wymieszał - tłumaczy Winkiel. - Firma Supersnow, która wytwarza nam śnieg zmieniła nieco jego konsystencję. Nowy inżynier wykonał kawał dobrej roboty i dostosował ją do spadu naszej skoczni. Z jedną maszyną zrobiliśmy taką ilość śniegu, jak wcześniej z dwoma. To sposób łatwiejszy i znacznie korzystniejszy, niż w poprzednich sezonach - ocenia. 

Japończycy narzekają na warunki w hotelu. Sami wybierali się poza "bańkę"

Sam klimat wiślańskich zawodów na początku weekendu jest jednak ten sam: miasto wydaje się wręcz wymarłe, wszystko szybko się zamyka, a o skokach przypomina tylko obiekt w Wiśle-Malince, do połowy ośnieżone skocznie w Wiśle-Centrum, czy zawodnicy biegający wokół Hotelu Gołębiewski, gdzie nocuje większość kadr. Trudno poczuć tutaj magię przystanku Pucharu Świata. Wszystko zmienia się dopiero około soboty, gdy pojawia się więcej kibiców. Tych na obiekcie ma być po kilka tysięcy każdego dnia. Mamy też dla nich dobre wieści: po kilku latach nieustannych remontów, przez Wisłę wreszcie da się przejechać płynnie, bez większych problemów i stania w korkach. A to naprawdę spora zmiana w stosunku do problemów z poprzednich lat.

Ciekawy wpis na swoich mediach społecznościowych zamieścił Japończyk Daiki Ito. Skoczek wskazał, że w Gołębiewskim skoczkowie nie są w "bańce" i muszą przebywać sporo ze zwykłymi gośćmi hotelu, którzy nie noszą masek i nie zachowują się odpowiednio w kontekście pandemicznych restrykcji. Nie wziął jednak pod uwagę, że tylko dzięki pomocy organizatorów Japończycy przyjechali tu, jeszcze zanim hotel otworzył się na skoczków. Jeśli chcieli być w Wiśle na własnych zasadach, mogli wykupić inny nocleg. Ito zarzucał działaczom, że nie stworzono choćby osobnej sali na posiłki dla skoczków. Tymczasem stworzono - tylko że ta otworzyła się dopiero w czwartek wieczorem, razem z przyjęciem kolejnych kadr skoczków. Zresztą japońską kadrę nietrudno w Wiśle zauważyć przebywającą poza "bańką" na własne życzenie: w restauracjach, albo spacerującą po mieście wśród zwykłych turystów i miejscowych. Ciekawe, że w tych okolicznościach na nic już nie narzekają.

Polacy trenowali w Wiśle. "Nie ma paniki i to widać po całym sztabie"

Polska kadra skoczków już dawno nie przyjeżdżała na konkursy w Wiśle w takich okolicznościach - po dwóch weekendach słabych wyników podczas zawodów w Niżnym Tagile i Ruce. Teraz pora jednak na skocznię, którą dobrze znają i wiele osób w tym upatruje szansy na lepsze skoki kadry Michala Doleżala.  Zawodnicy trenowali na wiślańskim obiekcie w środę i podobno wyniki nie były złe. - Kamil Stoch skakał bardzo dobrze, a myślę, że jeszcze się ustabilizuje i wyjdzie z tego coś fajnego. To dopiero początek sezonu, a jak na niego w tym okresie, to i tak naprawdę niezła dyspozycja. U Piotrka Żyły co któryś skok zaczyna wychodzić, więc powoli dochodzi do dobrej formy. Dawid Kubacki robi jeden błąd i trenerzy twierdzą, że gdy go wyeliminuje, wróci do optymalnych skoków. Odzywają się dawne nawyki. Bardzo fajnie skakał też Andrzej Stękała, który na razie radzi sobie z bólem pleców, było z tym okej. Klimek Murańka uskoczył 134 metry. Trening oglądało się przyjemniej, ale nie powiem nagle: będzie siedmiu w dziesiątce. Choćbym nawet chciał - podsumowuje Jan Winkiel. 

- Nastroje są dobre, nie ma paniki i to widać po całym sztabie. Wyniki nie są takie, jak każdy by oczekiwał, ale to, co cieszy, to fakt, że trenerzy doskonale wiedzą, w czym leży problem i nad czym pracować. Mamy doświadczony sztab i doświadczonych zawodników, więc nie ma pożaru - twierdzi Jan Winkiel. 

Bez skakania w sobotę? Prognozy nie napawają optymizmem

Wisła to nie pora na żadne rewolucje. - Trochę śmiałem się z kolegami z innej redakcji, czy to już nie pora na "Dodo out"? W zeszłym roku po Wiśle ktoś mógł mieć podobne myśli, a jednak trzy miesiące później z tej samej redakcji było pytanie o przedłużenie umowy z Michałem. Zachowujemy spokój, mamy dwie najważniejsze imprezy: igrzyska w Pekinie i MŚ w lotach w Vikersund. Jeśli stamtąd przywieziemy worki, to nikt nie będzie oceniał negatywnie pracy sztabu po wynikach w Pucharze Świata - wskazuje Winkiel. 

- Wiadomo, że nikt nie chce oglądać takich konkursów, jak do tej pory. W tydzień nie zmieni się niektórych przyzwyczajeń, ale zaczęło to już wyglądać nieźle. Czy boimy się drużynówki? Bardziej prognozy pogody na ten sobotni konkurs - zdradza Winkiel. To dobry moment, żeby ostrzec kibiców: na piątek i niedzielę wiatr ma być w normie, czyli do 3 metrów na sekundę. Faktycznie tylko w sobotę ma wiać nawet do 7 metrów na sekundę, a wiemy, że zawody w takich warunkach nie mogłyby się odbywać. To nawet nie pogoda na przerywaną przez podmuchy i przedłużaną jedną serię, a po prostu odwołanie konkursu, lub przeniesienie go na kolejny dzień.

W piątek w Wiśle odbędą się oficjalne treningi, których początek zaplanowano na 15:45 i kwalifikacje, które rozpoczną się o 18:00. Na sobotę zaplanowano rywalizację w konkursie drużynowym, a na niedzielę konkurs indywidualny. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Agora SA