Sytuacja wygląda coraz gorzej. Gromy na polskiego skoczka. "Nie czuje"

Piotr Majchrzak
W naszej kadrze najgorzej wygląda sytuacja z Dawidem Kubackim. Przeanalizowaliśmy, gdzie 31-latek popełnia największe błędy i w czym tkwią jego rezerwy. Różnice względem zeszłorocznych skoków widać gołym okiem.

Chociaż wyniki być może jeszcze tego nie pokazują, to Michal Doleżal i sztab reprezentacji Polski najmniej obawiają się o Kamila Stocha i Piotra Żyłę, których skoki od strony technicznej wyglądają coraz solidniej i czasem wystarczy odrobina szczęścia, by znów wskoczyli do ścisłej czołówki zawodów Pucharu Świata. Wśród polskich skoczków zdecydowanie najgorzej wygląda sytuacja z Dawidem Kubackim. 31-latek skacze źle, a po sobotnim konkursie drużynowym i skoku na 97 metrów na jego głowę spadły gromy ze strony rozżalonych kibiców

Zobacz wideo Polscy skoczkowie się przełamią? "Nie powiem nagle: siedmiu w dziesiątce"

O ile w Niżnym Tagile Kubacki jeszcze zdołał raz zapunktować, tak już w Kuusamo dwa razy nie wchodził do czołowej trzydziestki i wszystkim trenerom zapaliła się tzw. czerwona lampka i w przypadku Kubackiego trzeba włożyć dużo pracy w powrót do dobrych skoków. W Wiśle w piątek było nieco lepiej, bo Kubacki latał nieco niżej i sam zauważał, że odbicie nie wychodzi mu aż tak do góry, jak dotąd. 

Niestety, w sobotę Kubackiemu kompletnie nie wyszedł mu skok w drugiej serii. I trudno tu nawet zwalać na trudne warunki atmosferyczne, bo nawet sam trener najpierw skupiał się na błędach skoczka. - Na razie odbicie Dawida nie idzie z progu w tym kierunku, co powinno iść. Później konsekwencją jest to, że leci wysoko, ale szybko traci prędkość. Z kolei to wahnięcie nart jest tylko konsekwencją błędu przy wyjściu z progu - podsumował Michal Doleżal po sobotnim konkursie w Wiśle. 

Na czym dokładnie polega problem Kubackiego?

Kubacki na początku sezonu ma wyraźny problem z momentem wyjścia z progu. W obecnych skokach odbicie powinno zostać rozpoczęte od pchania nogami w próg, a tuż za tym powinno pójść także podnoszenie klatki piersiowej. Mówiąc krótko, to klatka powinna być wypchnięta ruchem nóg, a nie odwrotnie. Nie można otworzyć się zbyt wcześnie, bo skoczek za szybko wytraci prędkość. Efektem będzie to, że klatka piersiowa zbierze dużo oporu powietrza i w pierwszej fazie lotu wywinduje skoczka wysoko nad zeskok, ale w drugiej fazie zabraknie mu prędkość.

Żeby to wszystko zobrazować, nałożyliśmy różne udane skoki Kubackiego z 2020 roku z Kuusamo na te nieudane z Kuusamo 2021. I co się okazuje?

Widać, że w 2021 roku na krawędzi progu Kubacki ma nieco wyżej uniesioną klatkę piersiową (dobrze widać to też po głowie, w Kuusamo była średnio umiejscowiona wyżej niż w poprzednim roku). Nie są to duże różnice, bez dokładniejszej analizy są nie do wychwycenia, ale potem na skoczni mają one kolosalne znaczenie. To przekłada się na to, że skoczek w pierwszej fazie lotu wychodzi zdecydowanie za wysoko w powietrze, traci przy tym prędkość, a w drugiej fazie lotu nie ma prędkości i za szybko spada z dużej wysokości.

"Postawienie płotu" też bywa problemem

Zapytaliśmy o to porównanie różnych trenerów i podkreślają oni, że nawet kilka centymetrów różnicy na krawędzi progu, sprawia potem olbrzymią różnicę. A u Kubackiego w najgorszych skokach pojawia się jeszcze charakterystyczne wahnięcie nart za progiem. Oglądając skok z II serii z dołu skoczni można było odnieść wrażenie, że nad bulą narty "wyjechały przed Kubackiego", a skoczek postawił je na sztorc. 

Zbyt mocne zadzieranie nart też dodatkowo sprzyja wytracaniu prędkości w locie. Skoczkowie mówią w tym wypadku o tzw. postawienie płotu. Jest to również efekt złego wyjścia z progu i tego, że skoczek nie zyskuje odpowiedniej rotacji, czyli siły, która odpowiednio nakłada go nad narty. Skok jest wtedy płynny, a narty łatwiej jest prowadzić płasko. Dzięki temu skoczek ślizga się po powietrzu, ma też dużą prędkości i ląduje daleko. W innym przypadku zdarza się, że narty po chwili nagle zadzierają się do góry, niemal uderzając w skoczka.

Odzyskać czucie i wspólną wizję skoku

Najważniejszym zadaniem dla Dawida Kubackiego będzie teraz jednak tzw. odzyskanie mitycznego czucia. Czym ono właściwie jest? Najprościej można to chyba ująć jako świadomość zawodnika z wykonywanych w czasie najazdu i skoku czynności i to, na co później przekładają się w powietrzu. Istny związek przyczynowo-skutkowy. A jeśli trenerzy mają podobne spostrzeżenia co do błędów, to wówczas łatwo jest zastosować ewentualne poprawki i przenieść je na skocznie. Przykładowo, w pierwszym konkursie w Kuusamo Kamil Stoch był na siebie wściekły, bo doskonale wiedział, że wszystko dobrze zrobił na najeździe, ale to czego zabrakło to odpowiedni moment wyjścia z progu.

Czucie można stracić bardzo łatwo, czasem wystarczą tylko 1-2 nieudane skoki, a w głowie zawodnika pojawia się niepewność i próba szukania szybkiej poprawy, to z kolei przekłada się na szybkie rozchwianie techniki i skoczek przestaje wiedzieć, co działa, a co nie. To również bardzo duży problem dla trenerów, bo jeśli skoczek traci wspomniane "czucie", to czasem pojawiają się rozbieżności w wizji skoku między trenerem i zawodnikiem. I wydaje się, że tak może być w przypadku Kubackiego, który w ostatniej fazie przygotowań radził sobie dobrze, ale nagle coś się zacięło. Skoczek wtedy sam może mieć duży mętlik w głowie, bo ma świadomość, że coś, co działało przed chwilą, nagle staje się bolączką. Zresztą nawet po drugim sobotnim skoku sam mówił, że nie czuł błędów i sam mówił, że czeka na wyrok ze strony trenerów. 

- Najgorsze, że nie czuje tego, jak jego skoki są za bardzo zabrane w górę. W pierwszej fazie jest wysoko, ale nie ma szans dolecieć w drugiej części. Trenerzy pracują nad tym, żeby odzyskał to czucie. Jeżeli on zacznie czuć to, że ten skok jest za bardzo w miejscu, za bardzo idzie w górę, to wróci na dobre. Bez tego Dawid w tym momencie nie jest w stanie skoczyć dobrze - mówił w ostatni weekend Adam Małysz na antenie TVN.

- W pierwszej serii fajnie wszystko mu wyszło z progu, od razu znalazł się nad nartami. W drugiej było nieco gorzej.  Wiadomo, Dawid w tym momencie nie jest w formie, ale staramy się wyciągnąć pozytywy i punkt po punkcie staramy się go odbudować-mówił po konkursie Michal Doleżał.

Skok musi być spójną całością

W ostatnich latach technika odbicia mocno się zmieniła. Kiedyś zawodnicy na progu wykonywali skok, do którego wykorzystywano też moc rąk i pozostałych mięśni. Teraz technika najlepszych wygląda tak, że na progu mięśnie poza nogami nie powinny wykonywać dużej pracy. Ta ma wyjść właśnie od nóg, a kluczowy jest tutaj staw kolanowy. Różnica jest jednak minimalna i nawet skoczkowie nie zawsze to czują.

W pchaniu chodzi o to, żeby wykorzystywać tylko te mięśnie, które mają brać udział przy odbiciu. Jest tu minimalny udział rąk i innych mięśni, które nie są związane z nogami. Problem polega na tym, że zawodnik, który chce dać z siebie sto procent energii na progu, często wykonuje skok, a nie pchanie. To tzw. pchanie wydaje się być może dużo mniej efektywne jeśli wykonujemy ten skok na sucho np. na wózku, ale jest dużo bardziej efektywne na skoczni. Różnica jest duża jeśli chodzi o późniejsze efekty - zauważył Maciej Kot w programie "W Punkt K", polski skoczek narciarski.

Więcej o: