Polscy skoczkowie narciarscy daleko są od dobrej dyspozycji, ale jedno jest pewne. Całkiem nieźle skacze obecnie Kamil Stoch, co podkreślają wszyscy eksperci. Polak ma jednak ogromnego pecha do niedziel. O ile w Niżnym Tagile trenerzy podkreślali, że Stoch nie miał szans oddać dobrego skoku, tak w tę niedzielę w Kuusamo widzieli to już chyba wszyscy. Ostatecznie Polak skończył na 41. miejscu i z dużym niesmakiem. I to nie dotyczącym swojej formy.
To, co złe w pierwszej serii zaczęło się trzy skoki przed startem Kamila Stocha. Najpierw około 35 skoczków jeden po drugim przekraczało 130 metrów, a nagle Pius Paschke, Yukija Sato, czy Robert Johansson zaczęli mieć ogromne problemy z przekraczaniem setnego metra. Nie nastąpiła wówczas żadna reakcja jury, choć pomiary ewidentnie pokazywały, że wiatr jest zdecydowanie gorsze. Niestety, kolejnym skoczkiem był Kamil Stoch i ten też miał słabe warunki. Wystarczyło popatrzeć na zrezygnowanego Michala Doleżala, który już w momencie machnięcia flagą wiedział, że Polak nie będzie miał żadnych szans na dobry skok. Podobnie zresztą reagował Stoch, który po skoku tylko zaczął się bezradnie uśmiechać, a potem w wywiadzie dla Eurosportu przyznał, że skok był dobry, ale przy tym wietrze nic się nie dało zrobić.
Stoch i tak wyciągnął z tej próby 121,5 metra, a system... odjął mu nawet 0,7 pkt za "korzystny wiatr". Od razu zapytaliśmy to, trenera Michala Doleżala, który był w gnieździe trenerskim. Odpowiedź przyszła natychmiast. - Nie dało się skoczyć. To niemożliwe, żeby przy takim wietrze mu jeszcze odjęło punkty - przekazał nam Doleżal.
To jak zmieniały się warunki atmosferyczne najlepiej pokazują wyniki według listy startowej w pierwszej serii. Skoki dla wszystkich są dość logiczne. Dla wszystkich poza jury, które kolejny raz wypacza rywalizacje. Po samych wynikach widać, kiedy pogorszyły się warunki, a kiedy się poprawiły. I ewidentnie ucierpiał na tym nie tylko Stoch, ale dokładnie czterech skoczków.
Gdyby poczekano na poprawę warunków, (tak jak to zrobiono w drugiej serii), to łącznie seria trwałaby dłużej jakieś 3 minuty, albo nawet mniej, bo można by potem przyśpieszyć puszczanie zawodników, z co 60 sekund na np. co 45 czy nawet co 35.
Nie zdziwię się, jak zadziałał ten sam mechanizm, co w pamiętnym konkursie Stefana Huli na IO w Pjongczangu. Przy Stochu warunki się poprawiały, więc możliwe, że system zaliczył mu po prostu inny wiatr niż miał w rzeczywistości. Dlaczego?
Na dużych obiektach dokonuje się siedmiu pomiarów z przyrządów rozstawionych naprzemiennie po obu stronach zeskoku, na normalnych skoczniach jest ich pięć, a na skoczniach do lotów (jak w Kulm) dziesięć. Warunki mierzone są dla każdego zawodnika osobno i w czasie oddawania skoku. Skoczek, który wychodzi z progu uruchamia fotokomórkę, a ta włącza czujniki. Na każdym pomiary dokonywane są 4 razy na sekundę przez okres pięciu sekund fazy lotu.
Co interesujące, rejestracja prędkości wiatru na pierwszym pomiarze zaczyna się dwie sekundy przed wyjściem z progu, a kończy się trzy sekundy po tym jak skoczek przeleci pierwszy czujnik usytuowany na 10 procent punktu K, czyli na odległości 12,5 metra (do rozważań przyjmijmy standardową skocznię K-125 metrów). Rejestracja ostatniego pomiaru rozpoczyna się w momencie, gdy skoczek znajduje się w środkowej fazie lotu, a pomiar trwa również przez pięć sekund. Oznacza to, że na dużej skoczni pomiar trwa jeszcze około dwie sekundy po wylądowaniu, a na skoczni normalnej nawet blisko trzy sekundy po wylądowaniu! Więcej o tym tutaj.
Po niedzielnych skokach w Kuusamo jasno możemy powiedzieć, że w naszymi skoczkami jest nieco lepiej. Dwie bardzo solidne próby oddał Jakub Wolny, który wreszcie zapunktował i oddał trzy równe próby na TOP 30. Lepiej radzi sobie tez Piotr Żyła, który zaczął poprawiać technikę, a blisko dobrych skoków jest też Kamil Stoch. - Jest mały krok do przodu, ale potrzeba nam jeszcze więcej prędkości w locie i powinno być dobrze - dodał Michał Doleżal. Tak naprawdę najdalej od formy jest Dawid Kubacki, który skacze bardzo źle technicznie i to jest największy minus kadry na ten moment.
Niestety, w konkursie splot nieszczęśliwych okoliczności i pecha do wiatru sprawił, że Polacy zdobyli mniej punktów niż... Estonia. A dla biało-czerwonych był to najgorszy konkurs PŚ od 28 lutego 2016 roku. Wtedy Polacy zdobyli 9 punktów, a teraz 12... Najlepszy w niedzielę okazał się Anze Lanisek, który wygrał pierwszy konkurs PŚ w karierze. Drugi był Karl Geiger, a trzeci Markus Eisenbichler.