Za polskimi skoczkami kwalifikacje do sobotniego konkursu w Kuusamo. Co prawda sześciu z nich awansowało do konkursu, a odpadł tylko Stefan Hula, jednak wyniki Polaków były dalekie od dobrych. Najwyżej sklasyfikowany z nich, Kamil Stoch, był dopiero 24. Jak się jednak okazuje, Polacy mieli poważne problemy już w czwartek, gdy nie byli w stanie wziąć udziału w nieoficjalnym treningu na skoczni Ruka.
- Najpierw musieliśmy ustalić, kto ma sprzęt i może skakać. Andrzej nie miał nawet kombinezonu, ale udało się mu go dopasować. Trzech zawodników nie miało sprzętu. Gdyby wszyscy mieli sprzęt, z pewnością byśmy rozmawiali o tym, kto chce, kto potrzebuje skakać - przyznał w rozmowie ze skijumping.pl Michal Doleżal, trener polskiej kadry.
W piątek odbyły się dwa treningi i kwalifikacje, jednak Polacy nadal nie mają całego sprzętu. Jego część trzeba było zostawić w Rosji, gdyż po załadowaniu wszystkich ekip na czarter FISu okazało się, że samolot jest przeładowany. - Czekamy jeszcze na skrzynię serwisową. Dziś musieliśmy pewne rzeczy pokupować. Na razie czekamy - dodał Doleżal.
Trener polskiej kadry podsumował też krótko skoki Polaków piątkowych kwalifikacjach. - Nieudane były to dla nas kwalifikacje. Widać, że nam dużo brakuje. To błąd techniczny, porównywalny u wszystkich. Może bylibyśmy bardziej nerwowi, gdybyśmy nie wiedzieli, o co chodzi. Musimy pracować nad tym skok po skoku, by to poprawić - zakończył Czech.