Chwilę przed sobotnią sesją próbną w Niżnym Tagile okazało się, że Klemens Murańka ma pozytywny wynik testu na COVID-19. Jego występ w sobotę był wykluczony, co gorsza nie było też szans, żebyśmy zobaczyli go w niedzielę. Rosjanie chcieli, aby Murańka miał dwa wyniki negatywne, żeby mógł wystąpić w kwalifikacjach do drugiego konkursu. Niemożliwe było, aby wyniki przyszły tak wcześnie. Teraz kwestią pozostaje tylko to, kiedy Murańka będzie mógł opuścić Rosję.
Jak poinformował Michal Doleżal, kolejny test Murańki został wysłany do trzech laboratoriów. Dziennikarz TVP Filip Czyszanowski przekazał, że przyszedł już wynik z pierwszego laboratorium. I nie są to dobre wieści. "Nieoficjalnie: jeden test Klimka Murańki już jest. Pozytywny. Czekamy na dwa kolejne z dwóch innych laboratoriów" – napisał dziennikarz.
Reprezentacja Polski czeka na kolejne dwa wyniki Murańki, ale sami również mają zostać przetestowani. Jak poinformował dziennikarz Skijumping.pl Dominik Formela, "Murańka i osoba z niemieckiego sztabu mają podwyższoną temperaturę, więc Rosjanie zarządzili dodatkowe testy reprezentacji Polski i Niemiec". Testy miały zostać przeprowadzone jeszcze w niedzielę
To oznacza, że polska drużyna może spędzić w Rosji znacznie więcej czasu, niż planowała. Michal Doleżal zdradził, że Polacy mieli wylecieć do Kuusamo w środę. Jeżeli okaże się, że oprócz Murańki jest więcej zakażeń, to chorzy będą musieli zostać w Rosji do momentu, kiedy ich testy znowu będą dawać wyniki negatywne.
Początek sezonu w Niżnym Tagile jest więc dla polskiej kadry wyjątkowo nieudany. Poza problemami z koronawirusem polscy skoczkowie mają na razie problem z formą. W niedzielnym konkursie Kamilowi Stochowi nie udało się nawet wejść do drugiej serii konkursu. Podobnie zresztą jak Dawidowi Kubackiemu. W finale mogliśmy oglądać tylko Piotra Żyłę (16. miejsce) i Andrzeja Stękałę (30.miejsce). To był najgorszy konkurs za kadencji Michala Doleżala.