W sobotę w Niżnym Tagile wygrał Karl Geiger, a za nim uplasowali się Ryoyu Kobayashi i Halvor Egner Granerud. Z Polaków najlepiej spisał się Kamil Stoch. Zwycięzca piątkowych kwalifikacji po świetnym skoku w drugiej serii awansował z miejsca 20. na piąte.
Poza Stochem dobrze wypadł jeszcze tylko Dawid Kubacki, który był 13. Reszta naszych skoczków zawiodła. 32. miejsce zajął Piotr Żyła, 45. był Jakub Wolny, a 48. - Andrzej Stękała. Natomiast Klemens Murańka i Stefan Hula zawiedli w piątek, nie przechodząc kwalifikacji.
- Bardzo ważne są pierwsze skoki treningowe. Jeżeli nie wskoczy się w odpowiedni rytm, to zaczyna się szukać różnych błędów, analizować - mówi Jan Szturc. Doświadczony trener próbuje znaleźć przyczyny nieudanej inauguracji większości naszych skoczków.
- Wtedy głowa zaczyna trochę za dużo myśleć. U Piotrka coś zaskoczyło w serii próbnej, w której był piąty, ale w pierwszej serii konkursowej nie zostało to powtórzone. Piotrek szuka. Przede wszystkim swojej pozycji, czucia - dodaje pierwszy trener m.in. właśnie Żyły i Adama Małysza.
Szturc od razu wskazuje problem, z jakim aktualnie mierzy się nasz tegoroczny mistrz świata z Oberstdorfu. - To zaskakujące, że Piotrek dojeżdża do progu wolniej nawet Kamila. Czy ma problem z pozycją dojazdową? Wszyscy to widzą - mówi.
- Niestety, jego pozycja jest całkiem inna, nikt takiej nie ma. Piotrek tak sobie ją ukształtował, że robi lekkie załamanie w łokciach, inaczej układa ramiona. Ale w zeszłym sezonie z tą pozycją zdobył mistrzostwo świata. Musi się w niej poczuć. Brakuje mu kilku dobrych skoków. Ale załapie to i będzie dobrze. Wymyślił to sobie, z tym mu dobrze, z tym potrafi wygrywać. Tylko niech się poukłada - wyjaśnia Szturc.
Zdaniem szkoleniowca poukładany od początku jest Stoch. - Co do Kamila, to bardzo dobry był jego drugi skok. Można powiedzieć, że pod względem technicznym wspaniały - mówi.
W drugiej serii Stoch miał trzecią notę. Jego 125 metrów przy bardzo słabym wietrze (0,40 m/s) było wynikiem gorszym tylko od 133 metrów Geigera z mocnym wiatrem pod narty (1,34 m/s) i 131 metrów Ryoyu Kobayashiego z równie dużą poduszką powietrzną (1,33 m/s).
- Pierwszy skok Kamila był znacznie gorszy, na progu było widać błąd. A on się wziął z gorszej pozycji dojazdowej. Trudno analizować siedząc przed telewizorem, ale wydaje mi się, że pozycja dojazdowa Kamila nie była stabilna. W drugiej serii już wszystko zagrało - mówi Szturc.
- Kamil wszedł od początku w dobry rytm. Zwycięstwo w kwalifikacjach, świetny drugi skok w konkursie i awans z miejsca 20. na piąte - w niedzielę może być jeszcze lepiej - dodaje.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Kilka dobrych słów trener Szturc ma też dla Kubackiego. - Dawid pierwszy skok miał bardzo dobry (był po nim ósmy - red). Zabrakło mu noszenia w końcówce, puściło go nagle. Gdyby tam było trochę wiatru, Dawid lądowałby jeszcze dużo dalej (osiągnął 125 m). W drugim skoku nie ustrzegł się błędu na progu, za bardzo dostał narty na siebie, przez to zabrakło mu prędkości i odległości (osiągnął 115 m). Ale ogólnie wypadł nieźle - komentuje szkoleniowiec.
Natomiast trudno znaleźć coś optymistycznego w postawie pozostałych Polaków. - To dopiero pierwszy konkurs, jeszcze nie ma co bić na alarm, ale Stękała i Wolny wypadli słabo, a Hula i Murańka nawet nie weszli do konkursu. Widać, że wszyscy oni nie odnaleźli się na śniegu. Treningi w Zakopanem były na torach lodowych, ale lądowanie na igelicie. To coś troszeczkę innego, to nie to samo, co lądowanie na śniegu. Brakuje im pewności, czucia. Potrzebują chyba jeszcze kilku skoków treningowych na śniegu, na pewno by to pozytywnie wpłynęło na ich dyspozycję psychofizyczną - przekonuje Szturc.
- Na pewno te dalekie miejsca ich trochę podłamią. Ale szkoleniowcy będą analizować wszystkie skoki i może w niedzielę będzie inaczej, może coś zmienią - dodaje.
Jeśli nic zmienić się nie da, najpewniej wkrótce dojdzie do zmian w naszej kadrze. Skład na następny weekend i konkursy w Kuusamo ma być taki sam, jak na Niżny Tagił. - Chyba że drugi test Klimka na covid też będzie pozytywny. Pewnie wtedy zostanie wysłany ktoś w jego miejsce. A już za dwa tygodnie Wiśle na pewno walka o miejsca w kadrze na Puchary Świata zacznie się od nowa. Jest kilku chętnych - kończy Szturc.