To jeszcze "dzieci Małysza", czy już "dzieci Stocha"? Tajner odpowiada rozbrajająco

Jakub Balcerski
Doczekaliśmy się kolejnego utalentowanego pokolenia w polskich skokach. Habdas, Joniak, Łukaszczyk czy Tomasiak są tak młodzi, że praktycznie nie pamiętają skoków Adama Małysza. Wielki mistrz stał się mentorem, wzorem jest Kamil Stoch. - To już są chyba dzieci ich obydwu: i Adama, i Kamila - mówi o nastoletnich skoczkach Apoloniusz Tajner.

Jan Habdas niedługo skończy 18 lat, a już dwa lata temu mówił, że marzy o wyjeździe na igrzyska. Zaledwie 14-letni Łukasz Łukaszczyk już teraz zdobył srebrny medal w konkursie drużynowym. Mistrzostwa Polski w Zakopanem pokazały, że w polskich skokach idzie kolejne pokolenie talentów. Nas zastanawia: jakie to pokolenie? Wychowane jeszcze na Małyszu, czy już na Stochu?

Zobacz wideo Rewolucja w skokach narciarskich. Znikają z anten TVP

"Małyszomania" przyniosła boom na skoki. Trzech zmieniło się w 103

Gdy na początku XXI wieku sukcesy osiągał Adam Małysz, w Polsce rozpoczęła się "Małyszomania". Zjawisko socjologiczne, wykraczające poza zwykłe kibicowanie. Sukcesy skoczka wywołały niespotykane wręcz zainteresowanie dyscypliną, a Małyszowi zapewniły popularność do końca życia. Ludziom wewnątrz środowiska polskich skoków zależało jednak na tym, by medale i trofea zdobywane przez wiślanina, przełożyły się na coś więcej. Żeby na Małyszu polskie skoki się nie skończyły. 

I tak się nie stało, rozpoczął się boom na skoki. - Pamiętam, że jak zaczynałem skakać w 1995 roku, jeszcze na tych starych skoczniach kompleksu Średniej Krokwi, to było nas trzech, czterech w moim roczniku. Kiedy Adam zaczął odnosić sukcesy, to zrobiło się 103 - wspomina Dawid Kubacki. On, Kamil Stoch, Piotr Żyła, czy Maciej Kot poszli w ślady mistrza. Zaczęli osiągać sukcesy i to z czasem stali się idolami. Pokolenie nastoletnich skoczków, które właśnie zaczyna osiągać coraz lepsze wyniki, wzoruje się przede wszystkim na nich. Małysza na nartach już raczej nie pamięta. 

Małysza dzieci już nie pamiętają. "To taki wujek"

Oczywiście, to mistrz Adam zbudował fundamenty pod przyszłe sukcesy. Po sukcesach "Orła z Wisły" ukuto termin "Dzieci Małysza", do których zaliczano tych, którzy wskakiwali do kadry skoczków kilka lat po jego serii Kryształowych Kul za klasyfikację generalną Pucharu Świata w latach 2001-2003. To dla nich powstały pierwsze zawody pozwalające dawać szanse skoczkom młodego pokolenia. W 2005 roku był już choćby Lotos Cup. Jeszcze wcześniej pojawiały się "McDonald's Cup", czy Wielki Puchar Crunchips. Lotos Cup utrzymał się do dziś i nadal wyłania kolejne młode twarze polskich skoków. I dobrze, że od początku jego hasło brzmiało "Szukamy Następców Mistrza". Bo ten "Mistrz" z biegiem lat się zmienił.

22 lutego 2018 roku, czyli pięć dni po zdobyciu przez Kamila Stocha jego trzeciego olimpijskiego złota, radiowa Trójka poruszyła temat skoków w audycji "Dzieci wiedzą lepiej". Młodzi rozmówcy dziennikarki Katarzyny Stoparczyk dostali pytanie: "Czy znacie Adama Małysza?". "Tak" - odpowiedziały dzieci. "Ale kim on jest?" - dopytywała dziennikarka. "To taki wujek, stoi za obręczą" - powiedział jeden z chłopców, zauważając, że teraz Małysz stoi już tylko za bramką, którą zawodnicy przekraczają po oddaniu swoich skoków.

Sam Małysz też zresztą często przyznaje, że nie dostaje już tylu próśb o autograf - a na pewno nie od tak młodych kibiców - jak kiedyś. Wspomina, że ludzie muszą tłumaczyć dzieciom, kim jest, bo one tak naprawdę nie mają prawa już go pamiętać. Skoczkowie, którzy błysnęli na ostatnich mistrzostwach w Zakopanem, mieli po kilka lat, gdy mistrz kończył karierę w 2011 roku. 

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

MP w Zakopanem potwierdziły: Idzie młodzież. Czy to już "dzieci Stocha"?

Nowych talentów jest sporo, obejrzeliśmy je właśnie w Zakopanem. To przede wszystkim Jan Habdas - siedemnastolatek, który na Średniej Krokwi zachwycał dalekimi próbami i pięknym stylem, a także ostatecznym wynikiem: szóstą pozycją w konkursie indywidualnym. Do tego trzeba jednak dorzucić też 16-letniego Klemensa Joniaka, który był dziesiąty, dwunastego 18-latka Szymona Zapotocznego, piętnastego obiecującego juniora z Zakopanego, Marcina Wróbla, czy dwóch zawodników z grona tych najmłodszych - 14-latków Kacpra Tomasiaka, który był 19. oraz 28. Łukasza Łukaszczyka, który sięgnął jeszcze po srebrny medal konkursu drużynowego z zespołem Wisły Zakopane.

I to już nie są "Dzieci Małysza". Ich do skoków pchnęła już raczej "Stochomania" - kolejne zjawisko wykraczające poza kibicowanie. Oczywiście, fenomen Stocha to efekt "Małyszomanii", ale teraz to skoczek z Zębu może pochwalić się swoimi "dziećmi" na skoczniach.

- Unikałbym bardzo takiego stwierdzenia i prosiłbym, żeby go nie używać, ponieważ trzymam się bardzo swoich zasad względem rodziny - śmieje się Stoch. I już na serio tłumaczy: - Ten proces jest naturalny, to efekt systemu szkolenia wprowadzonego przez związek przy pomocy sponsorów. Zwłaszcza firmy Lotos, która wsparła dyscyplinę w wielkim stopniu i wykonała świetną pracę. Teraz możemy zbierać tego plony. Mam nadzieję, że to jest dopiero początek rozkwitu polskich skoków - mówi skoczek. 

Młodzi zawodnicy większy kontakt mają z Małyszem. "Nie boją się spytać. Brakowało mi tego"

- Jeśli chodzi o rady, to młodzi skoczkowie bardziej zwracają się po nie do trenerów i nawet wolałbym, żeby tak pozostało, bo od tego są szkoleniowcy. To jeśli chodzi o kwestie techniczne, bo w ogólnych oczywiście zawsze służę radą i nie ma problemu, żeby jej udzielić - dodaje Stoch. Ale poza zawodnikami jego klubu, Eve-nementu Zakopane, Stoch ma mniejszy kontakt z tymi, którzy obecnie błyszczą, niż Małysz. Blisko 44-letni obecnie mistrz w naturalny sposób stał się mentorem dla młodzieży.

- Czasem pojawiam się na treningach, czy na zgrupowaniach i zawodach - przyznaje Małysz. - Mam z młodzieżą większy kontakt niż Kamil, bo te zgrupowania nie są wspólne dla wszystkich reprezentacji, a ja pojawiam się na nich i obserwuję zawodników, jeśli nie muszę być przy kadrze narodowej - wskazuje mistrz.

- Fajne jest to, że ci młodsi skoczkowie nie boją się mnie spytać, co sądzę o danym skoku, albo elemencie. Rozmawiają ze mną naprawdę często, pytają: "Dobre było lądowanie?", "Wytrzymałem do końca?". Nawet czasem mi tego brakowało, bo lubię, jak ktoś się o coś spyta i mogę przekazać coś ze swojego doświadczenia. Wcześniej tego było mało, wszyscy się stresowali. Teraz młodzi zawodnicy są już bardziej otwarci i oby tacy byli także w trakcie dalszej kariery - dodaje Małysz.

Wszystko potoczyło się naturalnie - Stoch został nowym mistrzem i pociągnął za sobą kolegów i młodzież, Małysz stał się mentorem. Apoloniusz Tajner, prezes PZN, a wcześniej trener polskiej kadry z czasów pierwszych sukcesów Małysza, może być zadowolony. - To nowe pokolenie, to są już chyba dzieci ich obydwu: Adama i Kamila - podsumowuje proces. I trafia w sedno: w polskich skokach wszystko się zazębiło.

Więcej o:
Copyright © Agora SA