Jest nowy wielki faworyt sezonu skoków. Absolutna dominacja. Chce zniszczyć marzenia Polaków

Piotr Majchrzak
Dwa lata temu zdominował skoki narciarskie, wygrał wszystkie możliwe turnieje i nie dał rywalom żadnych szans. Teraz Ryoyu Kobayashi wrócił do znakomitej formy i do deklasacji w ostatnim konkursie LGP dołożył podwójną dominację w kraju. Rywalom wysłał zaś bardzo mocny sygnał ostrzegawczy i sam zapowiada, że to nie koniec.

Ryoyu Kobayashi zdominował mistrzostwa Japonii i zrobił to w stylu, który musi budzić podziw. Najpierw w piątek pokonał drugiego Keiichi Sato na skoczni normalnej o 19,7 pkt, a w niedzielę rozbił stawkę w konkursie na Okurayamie i pokonał drugiego Yukiję Sato aż o 18,3 pkt. Podziw wzbudził szczególnie pierwszy skok, w którym zwycięzca Pucharu Świata 2018/2019 poszybował aż 141,5 metra i zrobił to z siódmej belki, choć chwile wcześniej Sato skoczył 142 metry, ale z belki dziesiątej. 

Zobacz wideo Tak wygląda jedenastka kolejki Bundesligi wybrana przez dziennikarzy Viaplay. Tym razem Polacy nie błysnęli. Nawet mimo przepięknej bramki Lewandowskiego, znaleźli się lepsi napastnicy.

Jeśli dodamy do tego fakt, że na początku października Kobayashi zdeklasował największych rywali na LGP w Klingenthal, bo tam pokonał drugiego Halvora Egnera Graneruda aż o 24,7 pkt (a rewelacyjnie skakał też przed konkursem), to okazuje się, że na nieco ponad trzy tygodnie przed startem zimy Japończyk wyrasta na największego faworyta sezonu. I choć wielu kibiców może stwierdzić, że mistrzostwa Japonii nie do końca muszą być miarodajne, szczególnie że skocznie w Sapporo znane są ze swojej chimeryczności, tak skoki Kobayashiego na miesiąc przez Pucharem Świata muszą budzić niepokój u rywali. 

Kobayashiemu w wielkiej dominacji mistrzostw Japonii nie przeszkodziło nawet to, że po powrocie z Europy musiał poddać się kwarantannie i jak sam przyznawał, że to nie jest jeszcze idealna forma, a jego celem jest być w absolutnym szczycie dopiero na igrzyskach olimpijskich. - Przy drugim skoku na Okurayamie wiał silny wiatr, ale udało mi się uspokoić i skoczyć. Znam swoje złe i dobre strony i myślę, że cały czas się rozwijam. Chce czegoś dokonać na igrzyskach olimpijskich i odegrać ważną rolę przez cały sezon Pucharu Świata - mówił w rozmowie z nhk.or.jp

Kobayashi stracił na zmianie przepisów, szybko się odbudował

Na początku poprzedniego sezonu zastanawiano się, dlaczego skoczek, który aż tak zdominował sezon 2018/2019, w którym wygrał 14 razy i zdobył 2085 punktów, a także zaliczył całkiem udany sezon 2019/2020 (trzy wygrane i 1178 punktów), aż tak dołował. W środowisku skoków można było zaś usłyszeć, że Kobayashi i cała kadra Japonii to zawodnicy, którzy mocno stracili na zmianie przepisów. Chodziło tu o ograniczenie wolnej amerykanki we wkładkach używanych w butach, a te zmiany wprowadzono właśnie przed poprzednią zimą. 

Więcej o skokach narciarskich przeczytasz na Gazeta.pl

Największą przewagą Kobayashiego nad konkurencją było zaś opanowanie do perfekcji przyjęcia pozycji w locie już kilkanaście metrów za progiem. Kobayashi osiągał to nie tylko dzięki świetnej technice, ale także dzięki idealnie dobranemu sprzętowi m.in grubym przednim wkładkom, które zapewniały szybkie i płaskie "wyjście narty z progu". Z tego, co słyszeliśmy zimą, kliny "zatrzymywały ruch narty do góry", przez co łatwiej było mu kontrolować deski. Po zmianach musiał jednak przemodelować swoje skoki i znaleźć sposób na osiąganie podobnych efektów, bez wspomagania sprzętu. I to zajęło mu dłużej niż innym skoczkom. 

Do formy wrócił dopiero w czasie Turnieju Czterech Skoczni. Od konkursu w Ga-Pa do zawodów w Willingen w ośmiu konkursach aż siedem razy wskakiwał do TOP 10. A w drugiej części sezonu było jeszcze lepiej. Japończyk niespodziewanie wygrał zawody w Zakopane, potem dołożył kolejne zwycięstwo w Rasnowie i zbudował utraconą wcześniej pewność siebie. I choć mistrzostwa świata były dla niego bardzo nieudane, to na koniec sezonu dołożył zwycięstwo i dwa drugie miejsca w Planicy i dał jasny sygnał rywalom, że nie odpuści sezonu olimpijskiego.

Kto może zaskoczyć zimą? Typujemy kandydatów

Na nieco ponad trzy tygodnie przed konkursami Pucharu Świata trudno wyrokować jednoznacznie, kto zdominuje całą zimę i z reguły jest to wróżenie z fusów. Wszak nawet sami skoczkowie nie do końca wiedzą, jak ich forma wygląda w porównaniu do zawodników z innych krajów. Od kilku lat wytworzyła się jednak grupa skoczków, których można zaliczać do grona szerokiego składu potencjalnych gwiazd skoków narciarskich. Oczywiście jest wśród nich robiący furorę jesienią - Ryoyu Kobayashi. Jest też Havor Egner Granerud, który naszym zdaniem będzie w sezonie olimpijskim bardzo mocny, choć jak pokazuje historia nie będzie już raczej aż tak dużym dominatorem jak poprzedniej zimy.

Nie można też zapomnieć o Niemcach, jak Karl Geiger czy Markus Eisenbichler, bo Stefan Horngacher wielokrotnie pokazywał, że potrafi przygotować zawodnika na konkretną imprezę i umie przywozić najważniejsze medale. W gronie szerokiej listy kandydatów znajdziemy też Polaków, jak Kamil Stoch, Dawid Kubacki czy Piotr Żyła. W ich wypadku, ze względu na wiek, raczej nie nastawiamy się na walkę o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej sezonu, a raczej na pojedyncze dobre występy w konkursach PŚ i na najważniejszych imprezach sezonu, jak: igrzyska olimpijskie, Turniej Czterech Skoczni czy mistrzostwa świata w lotach. 

Więcej o: