Lundby zdobyła złoto na normalnej skoczni w Pjongczangu w 2018 roku, zostając drugą kobiecą mistrzynią olimpijską w skokach w historii. Teraz pomimo słabszego sezonu potwierdziła, że wciąż pozostaje jedną z najlepszych zawodniczek na świecie podczas mistrzostw świata w Oberstdorfie, na których wywalczyła złoty medal w pierwszej w historii rywalizacji na dużej skoczni. Jej decyzja o rezygnacji z walki o złoto w Pekinie i podczas całego sezonu 2021/2022 jest zatem sporą niespodzianką.
- W skokach narciarskich pojawiają się ekstremalne wymagania, a wśród nich waga zawodnika. To bardzo trudna decyzja, ale twierdzę, że zdecydowałam dobrze. Robię to, żeby zadbać o siebie i nie iść na skróty. Wiem, że zawsze robiłam wszystko odpowiednio i zamierzam dalej podążać tą drogą - mówi Norweżka cytowana przez telewizję NRK.
Tego lata zamiast przygotowań do zimy w stylu swoich koleżanek z drużyny, Lundby wzięła udział w norweskiej edycji "Tańca z gwiazdami". To miała być dość niekonwencjonalna, ale według niej skuteczna droga do przygotowania się do występów w Pucharze Świata, czy na igrzyskach olimpijskich. Tak jednak nie będzie.
- Moje ciało zmieniło się ostatnio w naturalny sposób i nie zamierzam niczego poświęcać, żeby pojawić się na skoczni i na najwyższym poziomie podczas igrzysk w Pekinie. Wolałabym mieć długą karierę. To trudne, bo naprawdę chcę być skoczkinią, ale tak nie stanie się tej zimy - opisała Lundby.
Do tej pory zawodniczka zwyciężała w zawodach Pucharu Świata 30 razy. Zeszłej zimy lepsze od Norweżki były choćby te skoczkinie, które walczyły o Kryształową Kulę - Marita Kramer z Austrii, Słowenka Nika Kriżnar, czy Japonka Sara Takanashi.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!