Tande to 27-latek, którego śmiało można zaliczać do grona najlepszych skoczków świata w ostatnich latach. Jest m.in. mistrzem olimpijskim i wicemistrzem świata w drużynie, a w 2018 roku zdobył tytuł indywidualnego mistrza świata w lotach.
Tym większym szokiem było, że to właśnie specjalista od lotów, a nie jakiś niedoświadczony zawodnik, doznał tak okropnie wyglądającego wypadku na Letalnicy.
AP
25 marca słoweńskie służby medyczne musiały reanimować Tandego po tym, jak tuż za progiem skoczni popełnił błąd i z prędkością ponad 100 km/h uderzył w zeskok. Po przewiezieniu do szpitala w Lublanie norweski skoczek był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Początkowo wszyscy obawialiśmy się o jego życie.
Na szczęście półtora miesiąca później Tande czuje się już na tyle dobrze, że mógł uczestniczyć w oficjalnym ogłoszeniu składu norweskiej kadry na następny sezon. W poniedziałek Daniel Andre razem z kolegami i koleżankami z drużyny pozował do zdjęć.
Ale z dziennikarzami nie rozmawiał, bo opiekujący się nim sztab medyczny uważa, że jest jeszcze za wcześnie na wyjście zawodnika do mediów.
- Daniel czuje się dobrze. Zaczął już nawet lekko trenować. Ale nadal potrzebuje trochę czasu, aby dojść do normalnego poziomu - mówi nam trener Stoeckl. - Jak na razie wszystko wygląda bardzo obiecująco. Daniel jest zmotywowany do dołączenia do zespołu i wspólnego trenowania ze wszystkimi od początku lata - dodaje austriacki szkoleniowiec.
Jednak ewentualne dołączenie Tandego do ekipy w czerwcu nie będzie oznaczało, że on już wtedy skoczy pierwszy raz po wypadku. - Granerud, Johansson i inni będą skakali na początku czerwca. Natomiast co do Daniela, to liczymy, że skoczy latem - mówi Stoeckl.
Oczywiście nikt w norweskiej ekipie nie będzie na Tandego naciskał. Nikt nie zamierza przyspieszać jego powrotu na skocznię. - Czy Daniel będzie się bał pierwszego skoku? Wierzymy, że nie. Pracuje z nim psycholog - mówi nam Stoeckl.
- Myślę, że dosyć szybko możemy go zobaczyć na skoczni. Nie mogę się tego doczekać. Daniel prawdopodobnie już tęskni. On uwielbia skoki - przekonuje szef norweskich skoków Clas Brede Brathen na łamach Verdens Gang.