W sobotę podczas kongresu FIS zapadła decyzja - stosunkiem głosów dziewięć do siedmiu - przeciwko występom kobiet na skoczniach do lotów narciarskich. Oburzeni tą decyzją są przede wszystkim Norwegowie, którzy chcieli zorganizować loty w Vikersund w tym samym terminie, w którym odbędą się skoki mężczyzn. - Gdy się o tym dowiedziałem, to się mocno zdenerwowałem. Jestem rozczarowany systemem i tym, jak działa system - powiedział trener skoczkiń Christian Meyer, tłumacząc, dlaczego z początku nie komentował w ogóle tej sprawy. Wśród krajów, które głosowały przeciw były Niemcy, Austria oraz Polska.
W rozmowie z "Dagbladet" dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile stwierdził, że większość federacji chce stopniowego rozwoju skoków kobiet i "trzymania się planu wypracowanego w zeszłym roku". W tym roku PŚ kobiet zadebiutuje na skoczni w Willingen (HS 147), która będzie największą dostępną dla kobiet. Można tam skoczyć nawet ponad 150 metrów, ale to nadal o ok. 100 metrów bliżej niż np. w Vikersund czy w Planicy. W ten sposób zawody w Willingen mają być testem, po którym zostanie podjęta ewentualna decyzja o wpuszczeniu kobiet na skocznie mamucie.
Meyer dodaje jednak, że "nie rozumie wyniku głosowania", bo z jego informacji wynikało, że aż 12 z 16 federacji poprze propozycję wprowadzenia skoczni mamucich. - Jestem niesamowicie rozczarowana. To nie do pomyślenia - powiedziała Maren Lundby, trzykrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli, dwukrotna mistrzyni świata i mistrzyni olimpijska.
Za to Meyer przypomina, że "w 2003 roku w Kulm Daniela Iraschko-Stolz skoczyła ponad 200 metrów, a wtedy zarówno sprzęt, jak i technologia były dużo gorsze niż obecnie, a kobieta i tak nie miała problemów, by przekroczyć barierę 200 metrów". Według dyrektora norweskich skoków, Clasa Brede Braathena, przełom w tej sprawie może nastąpić w 2023 roku, ale Meyer nie jest aż takim optymistą. - Od 2017 roku słyszymy, że coś się niedługo wydarzy. Teraz mówią, że jest za wcześnie, ale niedługo mogą to powtórzyć.
Do sprawy włączyła się również posłanka norweskiej Partii Centrum. - To tragedia, prowokacja. FIS nie widzi, jak dobre są skocznie. Mam nadzieję, że Norwegia zajmie się tą sprawą - powiedziała Aslaug Sem-Jacobsen, zajmująca się sportem i równością płci.