W czwartek Daniel-Andre Tande miał koszmarny wypadek na skoczni w Planicy. Norweg stracił równowagę po wyjściu z progu i przy sporej prędkości uderzył głową i tułowiem w zeskok, a następnie zsuwał się w dół skoczni, koziołkując. Ratownicy momentalnie przetransportowali go do szpitala w Lublanie - jak się okazało, złamał obojczyk, a jego płuco zostało przebite. Na kilka dni Tande został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
W sobotę lekarze podjęli decyzję o próbie wybudzenia skoczka ze śpiączki farmakologicznej. Około 6 rano został odłączony od respiratora, wszystko poszło dobrze. Rodzina jest razem z nim - mówił Guri Ranum Ekaas, lekarz norweskiego zespołu. Dobre wieści przekazał również 52-letni Clas Brede Brathen, dyrektor norweskiej kadry skoczków, który miał rozmawiać ze skoczkiem na komunikatorze wideo. - Pierwsze, co mówił, to "nie pozbędziecie się mnie tak łatwo" - powiedział.
Teraz według najnowszych informacji norweskich mediów Daniel-Andre Tande ma dostać pozwolenie na powrót do Norwegii. Stan zdrowia skoczka ulega znacznemu polepszeniu. Decyzja o wypuszczeniu Tandego ma zostać podjęta przez lekarzy w ciągu najbliższych dni, a najważniejsze jest to, aby miał gwarancję bezpiecznego transportu.
- Zgodnie z planem zostanie przeniesiony z oddziału intensywnej terapii na oddział urazowy - oznajmia Clas Brede Braathen w rozmowie z Norweską Agencją Prasową (NTB) - Otrzymując kolejne pozytywne wieści w sprawie Daniela, nie zapominajmy o sile uderzenia, którego doświadczył. Musimy uważać na wszystko, co zwiększy stres. Także z podróżą do domu - 52-letni Norweg.