Klimow na liście startowej piątkowego konkursu pojawił się dość niespodziewanie. Rosjanin nie skakał podczas środowych kwalifikacji ani pierwszego konkursu w Planicy, który rozegrano w czwartek, mimo że był na miejscu. Po świetnym skoku w piątek wiele wyjaśnił jego gest.
27-latek w pierwszej serii zawodów uzyskał aż 228 metrów i przez kilkadziesiąt minut był liderem. Kibiców mogło zaciekawić to, co Klimow zrobił tuż po swoim skoku. Rosjanin pokazał "gest Kozakiewicza", który polski tyczkarz wykonał podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. Zrobił to jeszcze gdy dojeżdżał do band reklamowych na dole skoczni.
Skąd taka reakcja Klimowa? Rosjanin już od kilku miesięcy jest w konflikcie ze swoją krajową federacją. Wielokrotnie łamał narzucane przez nią zasady i kłócił się z działaczami. Apogeum negatywnej relacji nastąpiło w końcówce stycznia tego roku, kiedy nie pojechał na zawody do niemieckiego Willingen. Został wówczas karnie odsunięty od występów w Pucharze Świata i zamiast startu w Niemczech, musiał się pojawić na zawodach Pucharu Rosji w Czajkowskim.
"W rosyjskiej prasie pojawiły się spekulacje, jakoby doszło do spięcia między Klimowem a jednym z trenerów współpracujących z kadrą" - pisał dziennikarz skijumping.pl, Adrian Dworakowski. Cytował także Dmitrija Dubrowskiego, prezesa rosyjskiej federacji, który mówił o kłopotach skoczka. "Jewgienij ma problemy na tle psychologicznym. My sami nie rozumiemy, co się z nim dzieje. Fizycznie i technicznie jest bardzo dobrze przygotowany, ale psychicznie nie daje sobie rady od samego początku sezonu. Wyjątkiem potwierdzającym regułę były mistrzostwa świata w lotach w Planicy, chociaż w zawodach drużynowych zaprezentował się już poniżej swojego poziomu. Teraz mamy w planach zaangażowanie psychologa, ponadto nie wykluczam opuszczenia w jego przypadku kilku weekendów Pucharu Świata w styczniu i lutym, by mógł skupić się na przygotowaniach do mistrzostw w Oberstdorfie" - brzmiały jego słowa dla skisport.ru.
Później to właśnie Dubrowski zawiesił Klimowa, bo jak mówił ten bez zapowiedzi nie zjawił się na zgrupowaniu rosyjskiej kadry. Sytuacja ze stycznia najprawdopodobniej powtórzyła się także w marcu - Klimow do Planicy dotarł sam, podczas gdy reszta kadry zjawiła się na zgrupowaniu i dopiero z niego ruszyła do Słowenii. To prawdopodobnie dlatego Klimow nie wystartował w środę w kwalifikacjach, a w konsekwencji także w czwartkowym konkursie.
Dla rosyjskiej federacji nie liczyło się, że Klimow to lider kadry. Irytowało ich jego zachowanie, a skoczek nie chciał zgodzić się ze słowami Dubrowskiego i innych działaczy, co spowodowało duży konflikt. Piątek był zatem dla Klimowa dniem małej osobistej zemsty. Dobry skok na 228 metrów na Letalnicy pozwolił mu jednak na zajęcie tylko piętnastego miejsca w jednoseryjnym konkursie. Wygrał go Karl Geiger przed Ryoyu Kobayashim i Borem Pavlovciciem.