To był jeden z najbardziej emocjonujących konkursów drużynowych ostatnich lat! Przed ostatnią grupą skoczków liderami byli Polacy, ale różnice w czołówce były niewielkie! W ostatniej grupie najpierw Japończyk Ryoyu Kobayashi skoczył 128,5 metra, a chwilę później Stefan Kraft 133 metry i to Austriacy byli pewni medalu. Świetnie jednak odpowiedział Karl Geiger, który wylądował aż na 136 metrze i Niemcy zostali liderami. Wszystko zależało od Dawida Kubackiego. By Polska zdobyła złoty medal, komputer pokazywał, że musi skoczyć 137 metrów. Niestety skoczył "tylko" 127,5 metra i w efekcie Polacy zdobyli brązowy medal!
Największymi przegranymi sobotniego konkursu byli Norwegowie, którzy zajęli dopiero 6. miejsce. Chociaż Johann Andre Forfang oddał 5. najlepszy skok 1. serii, to jego praca nie mogła nadrobić strat, jakich w pierwszych próbach dokonali Mrius Lindvik i Daniel Anre Tande.
- To prawdopodobnie najtrudniejszy dzień, jakiego doświadczyli jako sportowcy - powiedział menedżer reprezentacji Norwegii, Clas Brede Brathen. - To bardzo rozczarowujący tydzień. Nie daliśmy rady - przyznał na gorąco Tande.
I dodał: Jestem na siebie strasznie wkurzony. Oddałem dobry skok w serii próbnej, a później wróciłem do starych, złych nawyków, za które zostałem mocno ukarany.
- Gdybyśmy mieli w drużynie Halvora Egnera Graneruda, byłoby miło. Wtedy walczylibyśmy o medal. To wszytko było bardzo dziwne. Nie skakaliśmy najlepiej i nie pomagała nam w tym pogoda. Wyciągnijmy wnioski - mówił Robert Johansson.
- Przeciętny skok Lindvika utrudnił nam zadanie na samym początku. To było bardzo negatywne rozczarowanie - powiedział trener norweskiej drużyny, Alexander Stoeckl, który był też wściekły na tamtejszych dziennikarzy.
- Oni dociekali przez ostanie trzy dni, jak doszło do zarażenia, dlaczego na wcześniejszej konferencji prasowej Halvor nie miał maseczki i szukali winnych. To było jak jakiś zmasowany atak, kiedy codziennie słyszeliśmy, że wszystko robimy źle - dodał.
Stoeckl pochwalił zaś dziennikarzy z innych krajów, wbijając przy okazji szpilę dziennikarzom z Norwegii. - Zadają krótkie, konkretne i obiektywne pytania, nie dociekają i nie szukają sensacji. Widać, że są to zawodowcy, szanujący rozmówcę. Bardziej interesowali się zdrowiem Halvora niż nasi dziennikarze, którzy dopiero po 24 godzinach wreszcie zainteresowali się, jak w ogóle Halvor się czuje.
Stoeckla skontrował Christian Nilssen dla "NRK". - Nie można tłumaczyć wszystkiego brakiem Graneruda. Ten występ to cios w twarz. To po prostu kryzys i koszmar naszych skoków narciarskich - skomentował porażkę norweskich skoczków.