Wydawało się, że w skokach narciarskich sprzęt osiągnął już wszystkie granice i dalej przeskoczyć się nie da. Okazuje się, że rozwój wcale się nie zatrzymał, a Austriacy na mistrzostwach świata pokazali niecodzienne kombinezony. Fotografowie stojący wzdłuż zeskoku zastanawiali się, skąd się bierze charakterystyczny świst przy skokach Austriaków. I to nie tylko w skokach narciarskich, ale także w kombinacji norweskiej. Dokładne spojrzenie na zrobione przez nich zdjęcia szybko dały odpowiedź, o co właściwie chodzi.
Konkretnie chodzi o to, że rękawy skoczków są wykonane z materiału, który strukturą przypomina piłeczkę golfową, która też w czasie lotu wytwarza specyficzny dźwięk. - Fotografowie mówili, że od razu było słychać, że jedzie Austriak - mówił w programie "W Punkt K" Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl. - Jak wiadomo, materiał na kombinezony do skoków składa się z pięciu warstw. A tutaj zewnętrzna część lycry jest tkana w ten sposób, że przypomina piłeczkę golfową. I potem wszystkie warstwy materiału są ze sobą sklejane - mówi nam Tadeusz Szostak, sędzia międzynarodowy i właściciel firmy Berdax szyjącej m.in. kombinezony dla skoczków.
Dział badań i rozwoju austriackiego związku narciarskiego już od jakiegoś czasu prowadził prace nad tym materiałem. Choć ciężko powiedzieć, że jest on nowy. - To znana nam technologia, ale koszty pracy nad nią były niewspółmierne do efektów - słyszymy.
- Tak, to jest dość stara technologia, sprzed ładnych paru lat. Nie jest to jakaś wielka nowość, nieco odgrzany kotlet. W tamtym czasie się to nie przyjęło. Nikt tego nie wziął poważnie. Teraz jednak Austriacy użyli tego materiału i zrobiło się zamieszanie. Przyznam szczerze, że sam mam w magazynie jeszcze jakiś kawałek tego rodzaju materiału - mówi. Zapytaliśmy o to również Austriaków, którzy przyznają, że pomysł nie jest nowy, ale oni w ostatnich latach długo pracowali nad tym materiałem, który teraz jest ulepszony.
Stefan Kraft i jego nowy kombinezon Agencja Wyborcza.pl / Matthias Schrader
Z kombinezonami bywa już tak, że mogą pomóc skoczkom pod warunkiem, że ci skaczą bardzo dobrze. A jeśli sami popełniają duże błędy, to czasem nawet najlepszy strój może im przeszkodzić, bo szybko się do niego zrażą i to w nim mogą upatrywać przyczyn niepowodzeń. Kto jednak wie, czy nowe stroje nie pomogły Austriakom na najeździe. - Może w locie im to nie pomogło, ale moim zdaniem mogło im to pomóc przy dojeździe. Mówiąc obrazowo, struktura piłki golfowej jest najlepsza jeśli chodzi o przebijanie się przez powietrze. I ona najmniej wyhamowuje. Ewentualnie mogło to pomóc Austriakom w pierwszej fazie lotu, gdy następuje największe wytracanie prędkości - zauważa jeden z najlepszych polskich ekspertów w tej dziedzinie.
Jak pokazuje podsumowanie prędkości, które skoczkowie osiągali po 20 metrach lotu i przy lądowaniu, to choćby w kwalifikacjach Stefan Kraft, Daniel Huber i Philipp Aschenwald byli jedynymi z najszybszych zawodników w drugiej fazie lotu. W przypadku Krafta trzeba też zauważyć, że był zawodnikiem z najlepszą prędkością w momencie lądowania, choć sam na najeździe musiał radzić sobie z obniżonym o dwie belki rozbiegiem. W przypadku Krafta podobnie było też w konkursie. Oczywiście na prędkość w locie ma wpływ wiele czynników, ale chyba można uwierzyć w słowa Austriaków, którzy mówią, że kombinezony po prostu działają tak, jak tego chcą.
Piłeczki golfowe również mają wgłębienia. A dzięki porowatej strukturze, na powierzchni piłki tworzą się małe zawirowania powietrza, a ta stawia znacznie mniejszy opór. Wyliczono nawet, że piłka golfowa bez zagłębień stawia nawet dwukrotnie większy opór. Dlaczego? Strumień powietrza nie rozdziela się wówczas tak mocno i łatwiej jest mu potem połączyć się na nowo. Dzięki temu piłka leci daleko. I podobnie jest w skokach narciarskich, choć tutaj trzeba znaleźć odpowiedni balans między oporem i szybkością. Właśnie dlatego Austriacy po serii badań doszli pewnie do wniosku, że taki materiał sprawdzi się na rękawach, ale już niekoniecznie na całym kombinezonie. Na rękawach może działać np. w pozycji najazdowej, gdzie ręce skoczka stanowią "boczną ścianę", po której ślizga się powietrze.
W skokach narciarskich od dawna kombinuje się ze strukturą materiałów. A gdy wieje wiatr pod narty, to niektórzy używają bardziej śliskich strojów, które pozwalają szybciej przelecieć nad zeskokiem, bo i tak będzie ich trzymał wiatr, a gdy wieje w plecy niektórzy używali bardziej porowatych kombinezonów, by te łapały więcej powietrza od przodu. To oczywiście różnice niewidoczne gołym okiem, ale można je wyczuć w dotyku.
- Wiadomo, że wrażenie robi wszystko, co nowe i inne. Tak jak kiedyś wrażenie zrobił ten matowy materiał, który nagle nie był błyszczący. Można powiedzieć, że on był "dwukierunkowy". Materiały, które błyszczały zawsze miały taką strukturę, że jedną stronę była ona ostra, a w drugą gładka. A im bardziej były błyszczące, tym pod włos miały bardziej ostrą strukturę. Myślę, że w kombinezonach za bardzo się nie da już nic wymyślić. Można ewentualnie oszukać sędziów. Natomiast dużo dało się wymyślić w czasach, gdy ja zaczynałem szyć kombinezony. Wtedy była dużo dowolności i producenci mogli sobie popracować na kombinezonie. Teraz przepisy mocno ograniczają kwestie kroju, więc praktycznie nie ma na nic szans - dodaje Tadeusz Szostak.