"Jak się nazywa ten skoczek, który się cieszy na cały głos z każdego poprawnego skoku? A tak, Piotr Żyła. Jak on zostanie kiedyś mistrzem świata - myśleliśmy sobie - to dopiero się będzie działo. No i się zadziało" - pisze Volker Kreisl w felietonie zatytułowanym "Ahahahahaha!", który ukazał się w "Sueddeutsche Zeitung".
"W wieczorne powietrze wzniósł się trudny do opisania dźwięk. Dźwięk niepodobny do tych, które zwykle wydaje z siebie ten niesłychanie pogodny człowiek. Coś w stylu: "Jaaa-jaaa-hahaha-jiu-aah". Żyła rzucił się w jedną stronę, potem w drugą, dał się wziąć kolegom na ramiona. To był stan pełnej błogości" - opisuje Kreisl.
Przypomina też scenę z sali prasowej, gdy tłum dziennikarzy zbierał myśli po konkursie, a przerwało tę ciszę głośne; "Ahahahaha!". "To był Żyła, zza kotary. Jego angielski jest ok, ale nie na tyle, żeby wygłaszać dowcipne teksty. Ale to mu nie przeszkadza, po prostu daje upust radości" - zauważa Kreisl. "Dziennikarze wrócili do pisania artykułów, a ludzie za kotarą nadal bawili się dobrze z Żyłą. To już nie była konferencja prasowa, raczej spontaniczne party na cześć pierwszego wielkiego tytułu Żyły" - dodaje. Kreisl nazywa Żyłę błaznem, jacy się w skokach nie zdarzają.
"Skoki narciarskie to jest poważna sprawa. Tu nie ma śmiechów. Okej, radość po sukcesie jest, ale taka kontrolowana. Bo jak długo jeszcze mi się taka forma utrzyma? (...) Ekstrawertycy zdarzają się rzadko, a takich błaznów na całego nie ma wcale. A nie, moment. Jeden jest. Jak się nazywa ten Polak, którego kiedyś trener musiał przywołać do porządku, gdy - jak uznał trener - przesadzał z błaznowaniem przed dziennikarzami. To jak on się nazywał? A, tak: Piotr Żyła. Ten, który śmieje się tak głośno po każdym poprawnym skoku, że się zastanawialiśmy, jaka to będzie radocha, jak zostanie mistrzem świata. No i w sobotę został mistrzem świata" - pisze Kreisl.
Ten trener, którego wspomina Kreisl, to Stefan Horngacher, obecny szkoleniowiec niemieckiej kadry i trener, w którego Żyła był wpatrzony jak w obrazek. Jak mówił niedawno Sport.pl Maciej Kot, gdyby Horngacher nadal był trenerem Polaków, to pewnie w tym sezonie już kilka razy dałby po uszach Żyle i Andrzejowi Stękale, za to, co mówili przed kamerami. Pod rządami Michala Doleżala atmosfera jest znacznie swobodniejsza. I jak widać było w Oberstdorfie, w zdobywaniu medali to nie przeszkadza.
Żyła w pięknym stylu sięgnął po mistrzostwo świata. Polak skoczył 105 i 102,5 m, wyprzedził Karla Geigera i Anze Laniska. Żyła został najstarszym mistrzem w historii. "Tyle się wokół Piotra Żyły działo przez ostatnie lata poza skocznią, że zapominaliśmy czasem, kim jest na niej: czystym sportowym talentem, pracoholikiem, który latami czekał na spełnienie. Aż przyszli Stefan Horngacher z Michalem Doleżalem i przerobili go na mistrza. Ale najpierw Horngacher spojrzał na jego buty i zapytał: co to jest?" - napisał Paweł Wilkowicz, przypominając sylwetkę skoczka.
Żyła ma jeszcze szansę na zdobycie dwóch medali - w konkursie indywidualnym na skoczni dużej (w piątek 5 marca) oraz w drużynowym (w sobotę 6 marca) podczas MŚ w Oberstdorfie.