Mistrz świata Żyła, mistrz świata Kubacki, mistrz świata Markus Eisenbichler i mistrz świata Stefan Kraft. W sumie czterech mistrzów zobaczymy w męskiej części konkursu drużyn mieszanych. Połowa to Polacy. A przecież do składu naszego miksta nie zmieścił się arcymistrz Stoch.
Nie ma na mistrzostwach w Oberstdorfie drugiej kadry z tyloma mistrzami, ilu jest w naszej. Niemcy mają dwóch: Eisenbichlera najlepszego w 2019 roku i Severina Freunda, który wygrał swój tytuł w roku 2015. Austriacy mają jednego Krafta (podwójnie złotego w 2017 roku). Norwegowie? Skaczą tu bez mistrza (bo patrzymy tylko tytuły zdobyte indywidualnie zdobyte).
Żyła (2021), Kubacki (2019) i Stoch (2013) skaczący w jednej drużynie to sytuacja, jakiego nie było w światowych skokach od czasów dominacji Austrii prowadzonej przez Alexandra Pointnera. Czyli od dobrej dekady. W 2011 roku na MŚ w Oslo złoto na skoczni normalnej zdobył Thomas Morgenstern, wyprzedzając Andreasa Koflera i Adama Małysza. Na dużej Gregor Schlierenzauer wziął złoto, srebro było dla Morgensterna, a tylko brązem musiał się zadowolić Simon Ammann. Dwaj wspaniali skoczkowie - Małysz i Ammann - zdobyli wtedy po brązowym medalu, a reszta była dla Austriaków.
Morgenstern i Schlierenzauer zostali mistrzami w 2011 roku, a już wcześniej, w 2009 roku w Libercu, swój tytuł wyskakał Wolfgang Loitzl. Loitzl, Morgenstern i Schlierenzauer - trzej austriaccy mistrzowie skakali w jednej kadrze. Stoch, Kubacki, Żyła - teraz Polska też ma swoją dynastię.
Pewnie, że jeszcze nie jesteśmy potęgą, jaką 10 lat temu byli Austriacy. My nie wygrywamy seryjnie konkursów drużynowych, a nawet nie będzie sensacji, jeśli w takich zawodach tu w Oberstdorfie nie zmieścimy się na podium. Ale i tak ten nasz złoty kapitał jest nie do przecenienia. Choćby dla zaczynających treningi dzieci - łatwiej będzie brzdącom wytrwać, gdy będą patrzyły na takie wzory. I na pewno też dla koleżanek z kadry.
Trener Łukasz Kruczek mówi, ze jego zawodniczki mają do przeskoczenia dziesięcioletnią przepaść, jaka ich dzieli od najlepszych.
Dzięki czemu brać rozpęd do takiego skoku, jeśli nie dzięki startom u boku mistrzów? - Która dziewczyna by nie chciała skakać w mikście? Bardzo lubię skakać z chłopakami! Z chłopcami skacze mi się lżej, mimo że jest duża presja, są większe oczekiwania niż gdy skaczemy same - mówi nam Kamila Karpiel.
Ona wystąpi w trzeciej grupie niedzielnej drużynówki. Między mistrzem Żyłą a mistrzem Kubackim. Wszystko otworzy dla nas Anna Twardosz, najlepsza Polka w tym sezonie. Ale bardziej spięta niż Kamila. Inna charakterologicznie i z mniejszym doświadczeniem, bo Karpiel już skakała w mikście w Seefeld, gdzie Polska (w składzie Karpiel, Kinga Rajda, Kubacki i Stoch) zajęła szóste miejsce.
- Ania debiutowała w takim konkursie w Rasnovie. Była speszona, ale skoczyła dobry konkurs - mówi Kruczek. Tydzień przed mistrzostwami Polska w składzie Twardosz, Rajda, Stoch i Kubacki była siódma. - Dziewczyny muszą się uczyć przebywać w towarzystwie chłopaków. Bo kwestia jest taka, że nie są nie są zwykli chłopcy, tylko to są mistrzowie. To są herosi, którzy gdzieś się ciągle przewijają i do tej pory dziewczyny mogły ich obserwować praktycznie tylko w wywiadach, w telewizji, w internecie. Bycie z nimi razem, przybijanie piątki, wspólne pozowanie do zdjęć: myślę, że to wszystko jest dla dziewczyn bardziej stresujące niż samo skakanie - szczerze opowiada trener. Ale Kruczek doskonale wie, że to najcenniejszy rodzaj stresu. I że to najlepsza nauka.
Na jaki wynik będzie stać polską drużynę mistrzów i juniorek? Na pewno na awans do drugiej serii. Miejsce szóste, jak dwa lata temu w Seefeld, byłoby dobre. Na nic więcej raczej nie mamy szans, bo zawodniczki Kruczka nie zrobiły spodziewanego postępu.
Ale w niedzielę wynik naprawdę nie będzie sprawą pierwszorzędną. - W mikście to ja tu będę... Ojej! Jak ja tu będę skakał! Jeszcze lepiej niż dzisiaj! - wrzeszczał w sobotę Żyła. Niech Karpiel i Twardosz czerpią z energii najnowszego polskiego mistrza świata. Niech się uczą. Od najlepszych.