Dwa lata temu w Seefeld Kubacki wygrał szalony konkurs na skoczni normalnej. Po pierwszej serii był 27., a mimo to zdobył złoto. - Wielu dziennikarzy mi o tym przypomina - mówi chyba najpoważniejszy kandydat do medalu z pięciu Polaków, których zobaczymy w zawodach.
Dawid lubi mniejsze skocznie i umie osiągać na nich dobre wyniki. Tydzień temu był czwarty w Pucharze Świata w Rasnovie, właśnie na skoczni normalnej. W Oberstdorfie na treningach zajął 6. i 7. miejsce w środę, a w piątek był 4. w serii próbnej i 7. w kwalifikacjach.
- Jeszcze nie dolatuję na sam koniec zeskoku, na pewno parę metrów dalej by się przydało skoczyć. Ale realnie patrząc, piątkowe skoki były lepsze niż środowe, a to bardzo ważne - mówi Kubacki. - Wiem, na co mnie stać, wiem, że moje skoki są okej, że do bardzo dobrych niewiele brakuje i że z dnia na dzień jest do nich coraz bliżej. Jestem spokojny i wiem, że jestem w stanie robić tu swoje i później być zadowolonym - dodaje.
Kubacki od przyjazdu do Oberstdorfu dużo się uśmiecha i żartuje. Wygląda na tak wyluzowanego, jakby wiedział, że w odpowiednim momencie wszystko w jego skokach zagra. Dawid podkreśla, że przed konkursem nie czuje szczególnej presji. Przeciwnie - okoliczności, które wielu sportowców usztywniają, dla niego są pomocne.
- Podchodzę do tego normalnie. To jest numer, który różni się troszeczkę grafiką, ale waży tyle samo, mierzy tyle samo i jest przypomnieniem fajnych, radosnych chwil, które się wydarzyły dwa lata temu. To nie jest ciężar. To jest przypomnienie, że mnie na to stać - mówi o skakaniu w czerwonym plastronie aktualnego mistrza świata. - Mam już tytuł sprzed dwóch lat i może presja będzie teraz mniejsza, a więcej będzie pewności siebie. Bo wiem, że mnie na to stać, że znów mogę tego dokonać. To uspokajające - dodaje Kubacki.
Mistrz z Seefeld wierzy w siebie i nie przejmuje się formą rywali. Wrażenia na nim zdaje się nie robić nawet forma Halvora Egnera Graneruda. Lider Pucharu Świata w środę był na treningach 7. i 3., a później już wygrywał wszystko - w sumie pięć kolejnych serii, czyli trzy treningi w czwartek (wtedy Kubacki, Kamil Stoch i Piotr Żyła mieli wolne) oraz serię próbą i kwalifikacje w piątek. - Widziałem kwalifikacyjny skok Graneruda. Ale czy postraszył? To były kwalifikacje, a nie konkurs - mówi Kubacki. - Nie mam wpływu na to, jak inni skaczą, mogę mieć wpływ tylko na to, co ja robię, więc na tym się koncentruję - dodaje. I żartuje: To nie te czasy, żeby komuś iść i sznurki podcinać. Jak są lepsi, to są lepsi, nic na to poradzisz.
Ale coś poradzić Kubacki będzie próbował. - Na telebimie widziałem powtórkę skoku z kwalifikacji. To już było bliskie tego, co by miało być. Jeszcze troszeczkę więcej trzeba swobody - mówi Dawid.
Wyniki Kubackiego osiągane przed konkursem pokazują, że faktycznie jest blisko swoich najlepszych skoków. A zdaje się, że niedawno Dawid pokazał, że kiedy wszystko mu się zgra, to i Granerud może z nim nie mieć szans. Tak było 10 dni temu w Rasnovie. Na jednym z treningów Polak skoczył 100 metrów i wyprzedził aż o 7,3 pkt drugiego Norwega, który lądował na 96. metrze.
- To na pewno był fajny skok. Próg oddał tak, jak powinien, wszystko tam zagrało - mówi Dawid. I jest przekonany, że na takie skakanie stać go również teraz w Oberstdorfie.