Trzeba się cofnąć aż do Niżnego Tagiłu, żeby znaleźć miejsce, w którym tej zimy nie było polskiego podium. I koniecznie trzeba podkreślić, że wtedy, na początku grudnia, w Rosji nie skakał żaden z liderów naszej kadry. Na zawody tuż przed MŚ w lotach nie pojechał ani jeden z tych pięciu skoczków, których zobaczymy w sobotniej walce o medale MŚ w Oberstdorfie.
Dodajmy jeszcze, że Niżny Tagił jest jedyną w tym sezonie lokalizacją, w której nie widzieliśmy choć jednego Polaka na podium. Kontynuując to wsteczne odliczanie dojdziemy do:
Tej zimy w 26 zawodach Pucharu Świata mieliśmy 21 polskich podiów. I jeszcze jedno w dwóch konkursach MŚ w lotach. W sumie 22 podia w 28 startach. A nawet w 27, bo trudno w naszym przypadku liczyć miksta, gdzie szans na Top 3 po prostu nie mamy. Krótko mówiąc: byłoby po prostu dziwne, gdyby na MŚ w Oberstdorfie nasza kadra nie sięgnęła po kolejne nagrody za dobrą robotę. Ale po treningowych dniach na skoczni normalnej widać, że dla ludzi Michala Doleżala początek mistrzostw nie musi być jak z bajki.
To wyniki piątki wybranej przez trenera na sobotni konkurs. Pochodzą ze wszystkich serii, w jakich ta piątka pokazała się od środy do piątku. Kubacki, Stoch i Żyła opuścili wszystkie trzy treningi w czwartek. Stękała dostał wtedy wolne w ostatniej serii. Ostatnie wyniki każdego z wyżej wymienionych pochodzą z kwalifikacji.
Wnioski? Pięć ostatnich serii wygrał Halvor Egner Granerud. Poza nim wygrywał jeszcze tylko Markus Eisenbichler - oba środowe treningi. Bardzo dobrze skacze drugi w kwalifikacjach Anże Lanisek. A mocnych kandydatów do podium jest jeszcze kilku. - Cieszę się, że nasi zawodnicy są w ciszy, że się zaczaili na te zawody. Wierzę, że może nam coś z tego wyjść - mówi Apoloniusz Tajner.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego to znany optymista. Ale nie tylko on liczy, że Polacy mogą odpalić w najważniejszym momencie, mimo że patrząc tylko na suche wyniki trudno spodziewać się fajerwerków.
Trener Doleżal ma plan. Wygląda jak szachista, który świetnie się przygotował i zaplanował z wyprzedzeniem wiele ruchów. - Jeszcze nic nie poczułem - mówi, gdy pytamy, czy przyszła już debiutancka trema. Czech prowadzi polską kadrę drugi rok, ale to jego pierwsze mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w roli szefa ekipy. - Koncentrowaliśmy się tylko na skokach. Żebyśmy dokładnie wiedzieli, co wyeliminować, co poprawić - mówi Doleżal o wydarzeniach z piątku. - Presja na pewno przyjdzie w sobotę. To jest normalne - dodaje.
Doleżal jest przygotowany i na presję, i na inne rzeczy. - Rano idziemy na kolejne testy na covid. Niczego nam to nie burzy, nie zakłóca. Godzinę zaplanowaliśmy tak, żeby było bez stresu - mówi. To po pierwsze.
Po drugie: - Pojawił się na mistrzostwach covid wśród sportowców [u trenera słoweńskich skoczkiń Zorana Zupancicia]? My jesteśmy odizolowani, mieszkamy sami w hotelu. I śpimy w jedynkach. Mamy kontakt z ludźmi tylko na skoczni. Mamy tak wszystko poukładane, żeby się nic złego nie wydarzyło - opowiada trener.
Po trzecie Doleżal wraca jeszcze do trzech treningów, które wykreślił z harmonogramu przygotowań trzem liderom kadry. - Bazę mają natrenowaną - mówi o Stochu, Kubackim i Żyle. - Nie potrzebują tylu skoków. Przerwą sprawiliśmy, że mają teraz rytm, który znają. W piątek były seria próbna i kwalifikacje, w sobotę i niedzielę będę zawody (w niedzielę konkurs drużyn mieszanych), czyli jest tak, jakby się normalny weekend zaczynał. Do tego zawodnicy są zaadaptowani, z tym sobie radzą - Czech tłumaczy swoje założenia.
W tej normalnej, szczegółowo rozplanowanej pracy, dopiero w sobotę przyjdzie czas na skupienie się na wyniku. Żeby był zadowalający, trzeba będzie jeszcze zadbać o kilka szczegółów. Jakich?
Jak dużych? Czy aż takich, jakie prezentuje Granerud? Czy może jednak jest tak, że brylującemu Norwegowi trzeba rezerwować złoto i skupić się na walkę z resztą świata o srebro oraz brąz? - Granerud skacze znakomicie, nie ma wątpliwości. Ale jest duża różnica w podejściu psychicznym między treningiem a zawodami. Na nim będzie presja - mówi Doleżal. Nasz trener niby zgadza się, że Norweg jest w takiej formie, że przegrać może tylko ze sobą. Ale zaraz po stwierdzeniu "Myślę, że tak" dodaje: - Ale też wiemy, że mamy rezerwy. Szczególnie Dawid na tej małej skoczni. Kamil też z dużą rezerwą skakał, a był w kwalifikacjach szósty. A w Rasnovie, w konkursie na małej skoczni, drugi. Będziemy walczyć - zapowiada trener.
No dobrze, tylko czy w jego zawodnikach będzie wiara, że przeskoczyć można nawet tego, który skoczył w Oberstdorfie we wszystkich seriach i był kolejno: 7., 3., 1., 1., 1. 1. i 1.?
- Zawsze, też w treningach, chcemy, żeby było lepiej. Czasem takie treningowe skoki potrafią uspokoić - mówi Doleżal. - Ale z drugiej strony naprawdę nie było potrzebne, żebyśmy wygrywali te treningi - odpowiada Czech. Zaufajmy i czekajmy.
No, może jeszcze posłuchajmy Piotra Żyły. "Dzień lenia się skończył, trzeba się wziąć do roboty". Mam swój plan na konkurs i będę się go trzymał. Jaki to plan? Skupić się na robocie, a nie na medalu. To jest dobry plan". Tak, to jest dobry plan nie tylko dla niego.