We wtorek rozpoczęły się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Oberstdorfie. Polacy największe nadzieje mają na medale w skokach narciarskich, a w szczególności w rywalizacji mężczyzn. Coraz większą uwagę wśród kibiców zwracają skoki pań, które cały czas się rozwijają. Teraz jednak w naszej kadrze pojawił się mały zgrzyt.
Reprezentantka Polski, Kamila Karpiel wzbudziła ostatnio dyskusję swoją wypowiedzią na temat trenera kadry kobiet, Łukasza Kruczka. - Megaciężko pracuje mi się z trenerem Łukaszem - powiedziała Karpiel w wywiadzie dla skijumping.pl po zawodach w Rasnovie. Karpiel przyznała, że lepiej pracowało jej się z Marcinem Bachledą, który w 2019 roku przestał pełnić rolę pierwszego szkoleniowca i stał się asystentem wspomnianego wcześniej Kruczka.
Wypowiedź ta nie spodobała się dyrektorowi polskiej kadry, Adamowi Małyszowi, który skrytykował zawodniczkę w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej". - Powiedziała, że trener Kruczek jeszcze nie umie się wpasować w jej strategię trenowania. Więc to trener ma się dostosować? - zastanawia się Małysz na łamach gazety. - Mam wrażenie, że Kamila chciałaby trenera, który dostosowałby się do ćwiczeń, jakie ona chce wykonywać, bo akurat te lubi. Oraz do pory, w której chce je wykonywać. Tymczasem nie tędy droga - zwraca uwagę dyrektor-koordynator w PZN.
Kamila Karpiel największy dotychczasowy sukces odniosła na mistrzostwach świata w Seefeld w 2019 roku. Polka zajęła tam 22. miejsce w konkursie indywidualnym. Wtedy wyrastała na największą nadzieję polskich kobiecych skoków, również dzięki dobremu wynikowi w konkursie mieszanym. Niestety jej rozwój został wstrzymany przez kontuzję kolana. 20-latka wróciła do skakania w Pucharze Świata dopiero w tym sezonie i wywalczyła jak do tej pory jeden punkt. Znalazła się również w kadrze na tegoroczne mistrzostwa w Oberstdorfie. Niestety nie zakwalifikowała się jak na razie do pierwszego konkursu indywidualnego na skoczni normalnej.