W piątek w Rasnovie zabrakło mu 0,1 pkt do podium Pucharu Świata. Czwarte miejsce Kubackiego na rumuńskiej skoczni normalnej pokazało, że on nawet skacząc z błędami, jest na takich obiektach bardzo mocny.
"Jeszcze bez błysku"
W środę w Oberstdorfie, w pierwszych treningach przed sobotnią walką o medale, zobaczyliśmy to samo. 101 i 98,5 m - te odległości dały Dawidowi szóste oraz siódme miejsce. I poczucie, że jeszcze dużo można poprawić.
- Pierwszy skok był bardzo mocno spóźniony. Ale mimo wszystko coś tam z niego poleciało. To jest pocieszające. Drugi skok był taki okej, chociaż jeszcze bez błysku. Rezerwy na pewno są - ocenia Kubacki.
Gdzie szukać jego rezerw? W końcówce dojazdu do progu i w pierwszej fazie lotu. To w szczegółach omawiał już na Sport.pl kilka dni temu trener Zbigniew Klimowski, czyli człowiek, który Dawida skakać nauczył i szkolił przez kilkanaście lat.
Najpierw ma polatać mistrz
Kubacki dobrze wie, co i jak może poprawić. Po środowych skokach na przywitanie z Oberstdorfem jest spokojny i mówi nie tylko o pracy.
- Jakieś sprzęty z domu sobie poprzywoziłem, żeby było co robić w wolnym czasie. Zamiast rutynowych czynności okołotreningowych będą trochę mniej rutynowe - opowiada. Co to znaczy? - Zazwyczaj modeli na zawody nie zabieram, zdarzało się na obozy. Ale tu przywiozłem sobie jedno autko i jeden malutki helikopterek. Taki, jakim przepisy zezwalają latać. Pogoda jest, jak będzie czas, to się będzie można pobawić - wyjaśnia Kubacki.
Ale po chwili zauważa, że na razie przyszła jednak pora przede wszystkim na pracę. - Kalendarz jest mocno zapełniony - mówi. Rzeczywiście, kolejne treningi na skoczni HS 106 odbędą się w czwartek, na piątek zaplanowano serię próbną i kwalifikacje, a na sobotę walkę o medale. - Na całych mistrzostwach przyjdą dwa-trzy luźniejsze dni, nie więcej - mówi Kubacki.
Na latanie helikopterem przyjdzie więc czas dopiero po tym jak już mistrz świata spróbuje optymalnie do latania poskładać siebie.