Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Marek Pilch (polski sędzia wybrany na MŚ w Oberstdorfie): Z tego co wiem, to zostałem nominowany już dwa lata temu. Zawsze jest też nominowany drugi sędzia z tego samego kraju. W przypadku, gdybym jakoś nie mógł sędziować lub w tym okresie coś zawalił. Wtedy FIS może wybrać drugiego sędziego. Ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy FIS jakoś szczególnie przypatruje się nominowanym sędziom. Raczej na każdych zawodach trzeba wykonywać swoją pracę jak należy.
Tak naprawdę dowiadujemy się dopiero rano, gdy widzimy listy startowe. Wtedy każdy widzi, na którym jest stanowisku. Rezerwowy sędzi idzie do pomocy przy kontroli na górze sprzętu. Oczywiście jest tam już jeden kontroler (w Oberstdorfie będzie to Guntram Kraus- przyp. red), ale on może wyznaczyć nam zadania. Na przykład obserwowanie, czy już po kontroli ktoś nie manipuluje ze sprzętem, czy nie naciąga kombinezonu. Ten szósty sędzia jest również potrzebny w przypadku choroby jednego z sędziów. A w przypadku testów na covid może być ważne.
Raczej nie, choć przyznam szczerze, że nie wiem. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w Oberstdorfie.
Musimy pamiętać, że każde zawody są inne. Nikt świadomie nie chce komuś zaszkodzić albo pomóc. Jeśli ktoś wystawi swoją notę nieodpowiedzialne, to ta nota i tak odpadnie. Pod szczególnym nadzorem FIS-u raczej nie będziemy, ale pod szczególnym nadzorem mediów już tak.
Szczerze mówiąc, w tym sezonie było kilka konkursów, w których ocenianie nie było, delikatnie mówiąc, najlepsze. Nie chciałbym teraz oceniać pracy kolegów po fachu, ale muszę tu przyznać rację. Było kilka zawodów z kontrowersjami. Nie byłem na tamtych konkursach, więc ciężko mi ocenić czy to wynikało z kwestii ustawienia wieży, czy z doświadczenia sędziów.
Tak, to nie jest zawód. To jest czysto hobbystyczne zajęcie. Myślę, że to nie jest tajemnica. To wynika z przepisów FIS-u. Jako sędziowie dostajemy dietę podróżną. Dokładnie 100 franków szwajcarskich na dojazd i 100 franków szwajcarskich na powrót. Zarobków jako takich nie ma. Mamy oczywiście zapewniony hotel i wyżywienie i ewentualny zwrot kosztów np. za bilet lotniczy. Ale na Pucharach Świata nie ma pensji jako takich.
Na mistrzostwach Polski też tak bodaj jest, a na innych konkursach to 100 złotych. Nikt nie sędziuje dla pieniędzy.
Myślę, że najważniejsze jest to, żeby być przez cały konkurs skoncentrowanym. Jeśli sędzia jest skoncentrowany, to myślę, że jest w stanie dobrze ocenić skoki. Mam nadzieję, że tak też będzie na tych mistrzostwach świata. Większym wyzwaniem jest jednak to, że skocznie są przebudowywane, zawodnicy latają dalej, a wieże zostają w starym miejscu. Robi się więc coraz większa odległość między stanowiskiem sędziów a miejscem lądowania.
Tak, teoretycznie można obejrzeć w trakcie, ale powtórka jest pokazywana z dużym opóźnieniem. Sędzia w pewnym momencie musi już wcisnąć okej i wysłać swoją notę, a dopiero wtedy pojawia się podejście do lądowania i samo lądowanie. Niestety, powtórki późno się pokazują i w mocno zwolnionym tempie i czasami pod złym kątem, więc jest to też kwestia ustawiania kamer. Szczerze mówiąc to trudno z tego korzystać.
Tak, to dodatkowe kamery. Zdecydowanie nie z transmisji.
Sędziowie mają mało do powiedzenia, bardziej to zależy od delegatów, choć oczywiście możemy przekazać swoje uwagi wyżej. Ten temat jest jednak poruszany od kilku lat i mam nadzieję, że będzie lepiej.
Wiadomo, że to subiektywna ocena Ole Walsetha. Na pewno nie możemy mówić, że Kamil Stoch jest krzywdzony przez sędziów. Jest najlepiej oceniany. Kamil należy do najlepiej stylowo skaczących skoczków i być może w kilku skokach zasługiwał noty po 0,5 pkt więcej. Choć musimy pamiętać, że w tym sezonie dostawał już nawet dwudziestki.
Jeśli będzie idealny skok, to myślę, że nie miałbym powodu się bać. Wszystko zależy od skoku. Nie jest tak, że na mistrzostwach świata łatwiej wcisnąć dwudziestkę. Niczym to się nie różni poza rangą konkursów. Powinniśmy oceniać zawsze styl. Nie powinno być różnicy, na jakich to jest zawodach.
Dawid ma często problem przy podejściu do lądowania. Chodzi o moment wykonywania telemarku na nogę zakroczną i wówczas zdarza się, że Dawid nieco przysiada, a prawa narta mu odjeżdża. Dawid zresztą najczęściej traci na lądowaniu, bo w locie jest z reguły "czysty".
Wiadomo, że można odjąć punkty za odjazd, jeśli skoczek wykonał telemark, ale po kilku metrach np. przykucnie. Faktycznie Eisenbichler czasem ma taki problem, że po lądowaniu wciska go w zeskok. A odnośnie odejmowania punktów za odjazd to mogę powiedzieć na swoim przykładzie, że odejmowałem sporo punktów za odjazd np. w czasie PŚ w Willingen czy na krajowych zawodach.